W tym nieszczęściu, jakie nawiedziło południowo-wschodnią Polskę, mieliśmy szczęście, że mamy taki rząd i takiego premiera. Takie nadzwyczajne okoliczności wymagają nadzwyczajnych działań. Najważniejsze jest błyskawiczne podejmowanie decyzji dla dobra ludzi, nie zważając na procedury czy konstytucję. Tak postępuje prawdziwy przywódca. Niektórych może dziwić dlaczego premier, mając wiedzę od premiera Słowacji, IMiGW oraz Komisarza UE o zbliżającym się kataklizmie, nie ostrzegł mieszkańców tego regionu. Strach pomyśleć, co by mogło się stać, gdyby zrobił to 10 września, kiedy tę wiedzę posiadł. Wywołałby taką panikę, że ludzie uciekając z zagrożonego terenu tratowaliby się nawzajem i zginęłoby mnóstwo osób. A tak, dzięki geniuszowi premiera, który wybrał mniejsze zło, zginęło tylko kilkunastu.
Gdy 14 września doniesiono premierowi, że zbiornik w Stroniu Śląskim osiągnął pełną pojemność i może pęknąć, do czego doszło kilka godzin później, natychmiast zwołał sztab kryzysowy. Ludzie z terenu dotkniętego powodzią przesyłali sztabowcom meldunki, w jakich miejscach, o ile podnosi się woda w rzekach z dokładnością do centymetra. Sztab, kierując się interesem obywateli, stanął ponad podziałami partyjnymi i na ten tragiczny czas zawiesił działanie maksymy premiera: „PiS należy mieć za wroga”. Nie tylko zaczęto wykorzystywać wozy strażackie zakupione przez PiS-owski rząd z Funduszu Sprawiedliwości, ale również WOT – prywatne wojsko Antoniego Macierewicza. Mój znajomy powiedział, że dla dobra kraju Tusk gotów byłby zawrzeć pakt nawet z diabłem.
W połowie września premier ogłosił stan klęski żywiołowej na terenie części województw dolnośląskiego, opolskiego, śląskiego i lubuskiego. Mówi się, że ma on być jeszcze rozszerzony o część okręgu legnickiego, bo tam też ponoć były jakieś podtopienia. Wynika to wyłącznie z wrażliwości premiera, który jak dobry gospodarz domu, nie da krzywdy zrobić nikomu, a nie dlatego, jak mówią złośliwi, że na tym terenie mieszka jego przyjaciel Robert Kropiwnicki, przypadkowo właściciel 12 mieszkań. Ale będzie głupio różnym złośliwcom, jak dowiedzą się, że udostępnił je rodzinom, które utraciły w powodzi swoje mieszkania.
Do wylewów rzek przyczyniły się bobry swą niszczycielską działalnością, czego poprzednio rządząca ekipa nie zauważyła. Więcej już nie będą. Premier Tusk nie uległ presji ekologów, którzy twierdzą, że bobry ze względu na szybki nurt górskich rzek preferują tereny z wolno płynącymi rzekami, jeziorami, stawami czy bagnami i już zapowiedział szybkie zmiany dotyczące obecności bobrów na wałach przeciwpowodziowych.
Na katastrofę powodzian natychmiast zareagowali członkowie rządu koalicji 13 grudnia. Ministra Klimatu i Środowiska, Paulina Hennig-Kloska, zaproponowała powodzianom nisko oprocentowane pożyczki i darmowe kursy pisania CV. Minister Michał Kołodziejczak obiecał rolnikom darmowe badania gleby oraz wsparcie finansowe w ramach zaliczek na dopłaty bezpośrednie. Minister Finansów, Andrzej Domański, obiecał przedsiębiorcom poszkodowanym przez powódź dopłaty do zakupu kas fiskalnych.
Uznano, że te propozycje na początek są powodzianom najbardziej potrzebne do życia. A żywność? Głód im nie grozi, bo w tym rejonie rosną mirabelki i szczaw.
Bardzo aktywni byli też politycy KO. Dobrym przykładem może tu być posłanka Klaudia Jachira. Jak się dowiedziała, że w Krośnie Odrzańskim zagrożone są wały przeciwpowodziowe, ubrała piękną, zwiewną sukienkę, długą aż po kostki (wiadomo poseł jest reprezentantem narodu i musi się dobrze prezentować, zwłaszcza przed kamerą) i natychmiast tam pojechała kopać piasek do worków. W czasie kręcenia filmiku pracowała jak stachanowiec, a może jeszcze wydajniej.
Neo-TVP w likwidacji wysłało w rejony kataklizmu najlepszych neo-dziennikarzy do relacjonowania pomocy rządu ludziom w potrzebie. Relacjonowali całą prawdę przez całą dobę. Byli wszędzie. Gdy Tusk złożył niezapowiedzianą wizytę w Kłodzku i wszedł do jakiegoś mieszkania zobaczyć na własne premierowskie oczy ogrom zniszczeń, neo-reporter już tam był z kamerą i relacjonował „live” jego heroizm.
Aktualnie premier jest tak zapracowany, że nie ma czasu na rozliczanie winnych tej katastrofy. Nie wiem jak Państwo, ale ja już się boję, bo nic nie zrobiłem, aby przyczynić się do budowy zbiorników retencyjnych. Z drugiej strony pocieszam się, że Tusk nie jest mściwy i będzie wyrozumiały dla takich jak ja, co mają zły pesel. Liczę, że jak od razu przyznam się do winy i okażę skruchę, to niezawisły sąd co najwyżej zasądzi mi wyrok w zawiasach.
Rząd, aby więcej nie dołować powodzian, zadbał by w przestrzeni publicznej ukazywały się same dobre informacje. Gdy 22-letni mieszkaniec Lądka-Zdroju, Sebastian T., zamieścił wpis na Facebooku o braku działań służb na terenach powodziowych, a w okolicach Lądka-Zdroju i Stronia Śląskiego dochodzi do plądrowania i mieszkańcy nie czują się bezpiecznie – władze uznały, że szerzy dezinformację. Natychmiast został zatrzymany przez uzbrojonych policjantów. Z tych powodów premier zabronił wpuszczania na swoje konferencje, a nawet posiedzenia sztabu kryzysowego, dziennikarzy-wichrzycieli z TV Republika.
Tak więc powodzianie nie tylko nie będą więcej epatowani złymi wiadomościami, a dodatkowo premier zaszczepił im dużą dawkę optymizmu obiecując, że te tereny będą odbudowane w sposób lepszy, nowocześniejszy i bardziej funkcjonalny niż przed powodzią. W ramach planu „Odbudowa Plus” nie tylko domy, szkoły, szpitale, ale również infrastruktura sportowa, jak boiska, zostaną odnowione w nowoczesny sposób, a odbudowane miejscowości będą bardziej funkcjonalne i estetyczne niż przed powodzią, a także lepiej przygotowane na przyszłe zagrożenia. Do realizacji tych ambitnych planów premier sprowadził z UE najlepszego, sprawdzonego specjalistę – Marcina Kierwińskiego, dla którego „służba, poświęcenie, to rzeczy najważniejsze”.
Na szczęcie mamy premiera, którego w UE nikt nie ogra. 19 września spotkał się we Wrocławiu z przewodniczącą UE, Ursulą von der Leyen, i załatwił pomoc finansową dla powodzian w wysokości 10 miliardów euro z Funduszu Spójności. Potrzebował na to pół godziny. Można? Można. Wcześniej, 17 września, spotkał się z najwybitniejszym „specjalistą od szybkiej i skutecznej pomocy”, Jerzym Owsiakiem, który zobowiązał się przekazać 40 milionów złotych na zakup najpotrzebniejszych rzeczy dla poszkodowanych. Oprócz tego przewidziana jest bezzwrotna pomoc finansowa rządu — do 100 tysięcy złotych na remonty mieszkań i do 200 tysięcy złotych na odbudowę domów. Dodatkowe środki finansowe mają pochodzić z ograniczenia funduszy na IPN, KRRiT oraz Kancelarię Prezydenta. Tak więc środki finansowe są zabezpieczone i wszystko wskazuje na to, że wkrótce znów wróci uśmiech na twarzy tak ciężko doświadczonych powodzian. Podobno już mówią: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”.
Oprócz środków finansowych premier załatwił pomoc naszych sąsiadów. Z Niemiec otrzymamy za friko 20 tysięcy nakładek na mopy, a przy naprawie szkód PO powodzi ma nam pomagać ponad 100 żołnierzy Bundeswehry. Bardzo prawdopodobne, że wezmą ze sobą emigrantów, aby jeszcze wzmocnić siłę pomocy.
Podsumowując, wszyscy możemy być dumni z naszego premiera, a słowa Henryka Matysika, byłego wójta Kolska, który prosił wojewodę lubuskiego, Marka Cebulę, aby na posiedzeniu sztabu kryzysowego przekazał panu premierowi, że jest wielki – same cisną się na usta.