Jeśli zapomnę o nich…
Dwadzieścia pięć lat temu 25 września 1999 roku we Wrocławiu na skwerze Xawerego Dunikowskiego został odsłonięty i poświęcony pierwszy w Polsce Pomnik – Mauzoleum upamiętniający obywateli II RP, którzy zostali w latach 1939-1947 bestialsko zamordowani przez ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN-UPA.
Poświęcenia dokonał kardynał Henryk Gulbinowicz. O jego budowę od 1992 roku starało się Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, któremu przewodniczył śp. Szczepan Siekierka. W kryptach pomnika złożona jest ziemia z mogił z 2000 miejscowości masowych mordów ludności polskiej ziemi: wołyńskiej, tarnopolskiej, lwowskiej, stanisławowskiej, lubelskiej, poleskiej i rzeszowsko-przemyskiej, a na jego fasadzie wmurowana została tablica Pamięci Ukraińców, którzy udzielali schronienia Polakom.
Pomnik ma formę dwóch pylonów, a w prześwicie między nimi wyrzeźbiona jest stylizowana postać ukrzyżowanego Chrystusa symbolizującego męczeńską śmierć niewinnego człowieka. Na dole monumentu znajduje się napis: Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże… zapomnij o mnie, stanowiący motto działalności wielu organizacji i stowarzyszeń kresowych. Fasadę pomnika zdobią herby z miast utraconych w wyniku wojny województw oraz metalowa tablica z inskrypcją: Obywatelom polskim pomordowanym na kresach południowo-wschodnich w latach 1939–1947 przez organizację ukraińskich nacjonalistów OUN – Ukraińską Powstańczą Armię (UPA). Organizacje kresowe i kombatanckie. Wrocław. A.D. 1999.
Stowarzyszenie skupiało osoby, które przeżyły ludobójstwo na Kresach i chciały w sposób godny uczcić pamięć swoich bliskich. Należy przypomnieć, że sytuacja Polaków przybywających do nowo wcielonych województw była inna niż deportowanych Niemców, którzy w nowych miejscach zamieszkania zastawali podobne warunki społeczno-kulturowe co w pozostawionych regionach. Wypędzeni ze wschodu i Polski centralnej przybywali na ziemie o obcej tradycji, architekturze, urbanistyce i nieznanej dla nich przeszłości. Miasta były zniszczone oraz wskutek zarządzonej ewakuacji praktycznie wyludnione. Problem zmian terytorialnych pociągał za sobą nie tylko konsekwencje kulturowe, w wyniku których pierwsi osadnicy byli zmuszeni do układania na nowo swojego życia w warunkach o innej tożsamości społecznej, historycznej czy religijnej ale i dostosowania się do odmiennych uwarunkowań geograficzno-przyrodniczych. Mieszkańcy województw wołyńskiego, lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego zostali przetransportowani, tak jak to miało miejsce w przypadku Dolnego Śląska, na tereny górzyste o innym klimacie i warunkach rolnych.
Warto wspomnieć, że kolejną przeszkodą w adaptowaniu się do nowych warunków był kontakt z pozostałymi osadnikami, który z oczywistych względów przebiegał w atmosferze nieufności czy wrogości. Co więcej, przesiedleni Polacy pochodzili z różnych stron kresów, odmiennych pod względem gospodarczym, cywilizacyjnym, kulturowym a nawet językowym. Wypędzenia odbywały się w trudnych warunkach końca wojny oraz w pierwszych latach umacniania się władzy komunistycznej.
Transport na przełomie 1944 i 1945 roku w większości odbywał się za pomocą węglarek (otwartych wagonów towarowych). Podróż była długa i nieprzyjemna niejednokrotnie bez informacji o przebiegu trasy, liczby postojów czy czasu podróży. Zdarzało się, że pociągi zmieniały cel swojej destynacji, konfiskowano pieniądze oraz dopuszczano się rewizji osobistych, represji i gwałtów. Nikt nie odpowiadał za bezpieczeństwo oraz dobytek pasażerów, podróżujący sami musieli zabezpieczać się przed rabunkami oraz niekorzystnymi warunkami pogodowymi. Zdani na łaskę Armii Czerwonej trafiali do zrujnowanych miast i miasteczek, które w dalszych latach swojego życia przyszło im odbudowywać. Wszystkim tym okrucieństwom związanym z exodusem z Kresów towarzyszyła niesamowita trauma spowodowana ludobójczą działalnością ukraińskich nacjonalistów, przed którymi udało im się uciec. Dlatego naturalna potrzeba upamiętnienia swojego losu i zadbania o pamięć tych, którzy zostali zamordowani.
Na początku lat 90. XX wieku powołano społeczny komitet budowy pomnika. Napotykał on wówczas na wiele przeszkód natury politycznej i administracyjnej. Przeciwnicy pomnika argumentowali, że będzie on ciosem w młodą, umacniającą się ukraińską suwerenność, że to nie czas na takie pomniki, ze będzie on raził ukraińskie uczucia, że będzie zadrą we wzajemnych stosunkach, że Ukraińcy sami muszą się uporać ze swoją przeszłością, a my powinniśmy czekać aż to się stanie oraz że pomnik będzie powodował niepokoje społeczne. Z perspektywy czasu wiemy, że to wszystko było nieprawdą. Pomnik cieszy się dużym zainteresowaniem społecznym, nie ma dnia aby nie pojawiła się na jego płycie wiązanka kwiatów czy znicz.
Od 25 lat jest miejscem spotkań kresowian w każdą rocznicę „Krwawej Niedzieli”. Na stałe wpisał się w miejski krajobraz architektoniczny. Stanowi nie tylko hołd dla ofiar ale i symbol pojednania opartego o prawdę historyczną. W ubiegłych latach w modlitwie ekumenicznej pod pomnikiem brali udział duchowni wszystkich wyznań, w tym duchowni greckokatoliccy, a w tym roku swój znicz zapalił Konsul Generalny Ukrainy we Wrocławiu Yurii Tokar. Jest to jednoznaczny dowód na to, że dobre stosunki z Ukrainą można budować w oparciu o wzajemne zrozumienie, wrażliwość i poszanowanie, a nie na kłamstwie, relatywizacji czy przemilczaniu tematów trudnych i dla Ukrainy niewygodnych. W 25. rocznicę odsłonięcia pomnika należy się wdzięczność wszystkim, którzy przyczynili się do jego powstania i w dalszym ciągu przywracają pamięć o ofiarach ludobójstwa, ofiarach, które do dziś spoczywają w bezimiennych mogiłach, a których ekshumacje przez władze ukraińskie są zakazane.