„Postępowa” utopia

Cztery razy dziennie można w San Francisco zgłosić się do pielęgniarki, aby napić się wódki lub piwa. Jedyny warunek – trzeba być bezdomnym. Program zainaugurowano w 2020 roku podczas „pandemii” wirusa covid-19, kiedy udostępniono bezdomnym trochę hotelowych łóżek. Aby nie włóczyli się po mieście, oferowano im darmowe papierosy, alkohol, marihuanę lub poważniejsze używki. To miało zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa. Teraz bezdomni mają zagwarantowane: nocleg, posiłki, prace ręczne i wycieczki na mecze baseballowe. A także ilość napojów alkoholowych określoną na podstawie ich „potrzeb i pragnień”, bez oczekiwania na zmniejszenie spożycia. Przy budżecie rocznym wynoszącym 5 mln dol. na 20 łóżek taniej byłoby zakwaterować tych ludzi w kurortach all-inclusive.

Floryda daje przykład

Gubernator Florydy Ron DeSantis ma wielkie zasługi w powstrzymaniu nauczania marksizmu i wszelkich lewicowych ideologii w podległych mu szkołach i wyższych uczelniach. Teraz stanowa legislatura idzie mu w sukurs i przygotowuje prawo nakazujące naukę prawdziwej historii komunizmu. Mają być na przykład wprowadzone lekcje, odpowiednio do wieku uczniów, o „wydarzeniach związanych z rewolucją kulturalną w Chińskiej Republice Ludowej i innych masowych morderstwach dokonanych przez reżimy komunistyczne”, a także „zagrożeniach komunizmem w Stanach Zjednoczonych i u naszych sojuszników w XX w.”

„Progresywna” lewica wpadła w szał, ale wygląda na to, że nic nie wskóra.

Dobrze, że amerykańska młodzież będzie się uczyć o zbrodniarzach spod czerwonej gwiazdy i ok. 100 mln ofiar śmiertelnych. Dobrze byłoby, aby jak najwięcej stanów wzięło przykład z Florydy i poszerzyło horyzonty młodych, często naiwnych, Amerykanów. To dobry sposób na zatrzymanie rodzimych marksistów.

Alabama w ślady Florydy

„Diversity, equity, and inclusion” (DEI), czyli lewicowe programy „różnorodności, równości i włączenia” są zmorą amerykańskich szkół publicznych i uniwersytetów. Są jednak dobre wiadomości. Republikańska gubernator Alabamy Kay Ivey podpisała ustawę, która zakazuje finansowania przez stan jakichkolwiek programów DEI. Prawo nie zabrania uniwersytetom i szkołom obiektywnego nauczania koncepcji DEI, ale nie mogą jako instytucje popierać tych poglądów. Prawo wymaga również, aby szkoły wyznaczały łazienki w oparciu o płeć biologiczną, a nie „tożsamość płciową”.

„Moja administracja ceniła i nadal będzie cenić bogatą różnorodność Alabamy, jednak nie zgadzam się, aby kilku złych ludzi na kampusach uniwersyteckich – czy gdziekolwiek indziej – posługiwało się DEI, wykorzystując fundusze podatników do forsowania swoich liberalnych idei polityczny sprzecznych z tym, w co wierzy większość mieszkańców Alabamy” – napisała gubernator. Alabama dołączyła do Florydy. Jaki stan następny?

Skąd my to znamy?

Piosenkarka i aktorka Cher, czyli Cherilyn Sarkisian, zapowiedziała wyjazd z USA o ile prezydentem zostanie ponownie Donald Trump. Gdy po raz pierwszy Trump wygrał wybory, nabawiła się – jak powiedziała – wrzodów, bo jest on „pieprzonym zdrajcą”. 78-letnia gwiazda Hollywood nie jest odosobniona. W świecie celebryckim wtórują jej aktorzy i piosenkarze, jednakże Cher przoduje w radykalizmie ocen. Członków Partii Republikańskiej nazywa nazistami, którzy chcą stworzyć rzeczywistość wyłącznie z białych mężczyzn. W 2020 roku z kolei nazwała Trumpa „masowym mordercą”, któremu należy wymierzyć karę śmierci.

Cher przyrzekła, że wyjedzie z USA jeśli Donald Trump zostanie prezydentem. Fot.: Cher/Facebook

Jedno jest pewne: zapowiedzi niektórych osób, że w przypadku wygranej Trumpa wyjadą z Ameryki, są wyłącznie zapowiedziami – nikt nie opuści kraju. A tego rodzaju oświadczenia i obawy znanych ludzi mówią nam, że były prezydent rzeczywiście ma realne szanse na powrót do Białego Domu.

Słabe zachęty

Jak podał Military Times, w roku budżetowym 2024 armia USA ma liczyć 1 284 500 żołnierzy. Jest to spadek w ostatnich trzech latach o 64 tys. i najmniejszy stan osobowy od 1940 roku, jeszcze przed przystąpieniem USA do II wojny światowej. Od 2020 roku. personel wojsk lądowych spadł o 8,4%, piechoty morskiej o 4,9%, sił powietrznych o 4%, a marynarki wojennej o 2,9%.

Biały Dom twierdzi, że nic złego się nie dzieje, mało tego – tłumaczy, że odkąd administracja Joe Bidena zaczęła w armii wprowadzać zasady DEI, czyli różnorodności, równości i inkluzywności zgodnie z ideologią „woke”, sprawy mają się lepiej. Widać jednak, że walka „z białą supremacją”, możliwość zakładania spódnic przez mężczyzn „czujących się kobietami” oraz finansowanie „operacji” zmiany płci są małą zachętą do wstępowania do wojska.

Podwójne standardy

W Białym Domu, najbardziej strzeżonym budynku na świecie, znaleziono trochę kokainy. Podejrzenia padły na syna obecnego prezydenta, Huntera, znanego z frywolnego trybu życia. Działo się to w okolicach 4 lipca, czyli amerykańskiego Dnia Niepodległości, stąd niektórzy mówią, że Hunter Biden jest niewinny, gdyż w tym czasie bawił poza stolicą. Departament Sprawiedliwości, Secret Service, FBI i jeszcze parę instytucji zajmujących się wyjaśnieniem pochodzenia kokainy posłużyły się oświadczeniami, że nie ma żadnych śladów i dowodów, aby wskazać kto narkotyk przyniósł. Śledztwo zamknięto. I od tej pory sprawa jest zamieciona pod dywan.

Tym samym instytucjom na podstawie niewyraźnych zdjęć i filmików, a czasami niewiarygodnych oskarżeń, udało się rozpoznać i postawić w stan oskarżenia ponad tysiąc osób, uczestników tzw. szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 roku. Wyroki, zazwyczaj więzienia, usłyszało już ok. 750 osób. Nie dziwi więc opinia, że wymiar sprawiedliwości i powiązane z nim instytucje wyraźnie chronią obecną administrację a czynią wiele, żeby najgroźniejsza konkurencja polityczna, czyli Donald Trump, trafiła za kratki. Podwójne standardy są widoczne gołym okiem, nie tylko w przypadku kokainy w Białym Domu.

Lewica i zdrowie psychiczne

Żyje w USA znakomity konserwatywny pisarz i dziennikarz Michael Savage. W 2005 roku wydał głośną i kontrowersyjną książkę „Liberalizm jest zaburzeniem psychicznym”. Ciekawie wyglądają statystyki dwie dekady po napisaniu tej książki. Okazuje się, że ci, którzy identyfikują się z poglądami najbardziej liberalnymi lub lewicowymi również identyfikują się jako osoby cierpiące na największe problemy psychiczne. A tutaj badania pokazują, że aż 56% młodych liberalnych/lewicowych kobiet (18–29 lat) ma zdiagnozowane problemy psychiczne i grupa ta zajmuje na podium szacowne pierwsze miejsce. Na drugim biegunie są konserwatywni mężczyźni w wieku 65 lat i starsi, którzy mają zaledwie 4,5%. Ciekawa ta współczesna Ameryka, bo dużo potrafi człowieka nauczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *