Koalicja 13 grudnia nie przestaje realizować swego najważniejszego programu – unicestwienia PiS-u. Aby ten cel osiągnąć nie przebiera w środkach, tworząc lub interpretując prawo, jak oni je rozumieją. Atakują całą formację, ale także poszczególnych jej członków. Ostatnio nasiliła się nagonka na wiceministrów sprawiedliwości w rządzie Zjednoczonej Prawicy, Michała Wosia i Marcina Romanowskiego, a na celowniku jest Michał Dworczyk. Były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS), Michał Kuczmierowski, przeniósł się do Londynu, ponieważ: PO rozlicza poprzedników ku uciesze rozochoconej publiczności pod sztandarem ośmiu gwiazdek. Tamzostał zatrzymany przez brytyjską policję w oparciu o europejski nakaz aresztowania wydany przez Sąd Okręgowy w Warszawie.
Mający na utrzymaniu rodzinę, w tym trójkę dzieci, Kuczmierowski złożył następujące oświadczenie: – Nie uciekam przed wymiarem sprawiedliwości, nie szukam żadnego schronienia. Jestem jednak zainteresowany uczciwym procesem. Chcę wrócić do Polski w momencie, gdy będę miał gwarancję uczciwego postępowania, uczciwego procesu. Celem jest zniszczenie człowieka, a nie wyjaśnienie sprawy. Odebrano mi możliwość wypowiedzenia się, narzucana jest narracja o „rozliczaniu przekrętów”, media trąbią o poszukiwaniach, o ściganiu. Prokuratura od wielu miesięcy przekazuje mediom informacje niejawne, fragmenty protokołów z klauzulą „poufne”, fragmenty różnych raportów, które mają mnie dyskredytować, choć nie ma w nich żadnych twardych dowodów, bo być ich nie może. Nie istnieją, bo nie robiliśmy niczego niezgodnego z prawem…
Przez 9 miesięcy szef RARS odpowiadał na wszystkie pytania prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Czasami wręcz inicjował taki kontakt. Dlaczego więc Sąd wydał europejski nakaz aresztowania, nawet nie rozpatrując jego wniosku o list żelazny, w którym potwierdził swoją gotowość do stawienia się w prokuraturze i odpowiadania z wolnej stopy, tym bardziej, że wniosek zawierał również propozycję poręczenia majątkowego?
Mój znajomy powiedział mi, że są tacy ludzie, którzy za krytykę ich działalności są zdolni do wszystkiego. Europejski nakaz aresztowania Kuczmierowskiego przypomniał mi otrucie w 2006 roku, właśnie w Londynie, Aleksandra Litwinienki, co miało skutecznie odstraszać potencjalnych naśladowców. Różnica tylko w tym, że tam bolszewicy musieli dokonać skrytobójstwa a tutaj wystarczy posłużyć się prawem. Jak je rozumieją rządzący.
W czerwcu 2024 roku koalicja 13 grudnia, mając w Sejmie większość, pozbawiła Michała Wosia immunitetu, co pozwoliło bodnarowskiej prokuraturze postawić mu zarzut przekroczenia uprawnień, związanych z przekazaniem pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości do Biura Antykorupcyjnego na realizację przez CBA ustawowych zadań w zakresie wykrywania i zapobiegania przestępczości. Za te pieniądze został zakupiony system Pegasus, przeznaczony do zwalczania terroryzmu oraz przestępczości zorganizowanej. Aby go użyć, zgodnie z przepisami prawa, CBA zawsze uzyskiwało zgodę Sądu. I teraz za to, że Woś wspierał państwo polskie w walce z przestępczością, grozi mu kara pozbawienia wolności do dziesięciu lat!
Woś, w przeciwieństwie do słynnego mecenasa, nie tylko nie ukrywał się, ale z własnej woli chciał się zgłosić do prokuratury, by wyjaśnić, że działał zgodnie z prawem. Mimo tej deklaracji, długo nie był wzywany. Mój znajomy twierdzi, że ta zwłoka wynikała z tego, że Bodnar szukał podstawy prawnej do postawienia mu zarzutów. Widocznie znalazł, bo dostał wezwanie do prokuratury na 27 sierpnia 2024 roku. Na widok prokuratora nie tylko nie zemdlał, ale złożył liczące 20 stron obszerne wyjaśnienia, natomiast odmówił podpisania protokołu przesłuchania, które trwało 6 godzin. Prokuratura zastosowała wobec niego środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji, obowiązku informowania o wyjazdach z kraju, stawiennictwa dwa razy w miesiącu na komendzie policji i zakazu kontaktowania się ze wskazanymi przez prokuraturę kilkudziesięcioma osobami. Mój znajomy uważa, że i tak miał dużo szczęścia, bo prokuratura mogła zakazać mu również kontaktu z żoną i dziećmi.
Drugi z byłych ministrów, Marcin Romanowski, tuż po uchyleniu przez Sejm w lipcu 2024 roku immunitetu, został skuty w kajdanki i osadzony w areszcie, choć nadal chronił go immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Oskarżono go o spowodowanie znacznych strat finansowych dla Skarbu Państwa w celu osiągnięcia korzyści osobistych i politycznych, ponieważ część środków z Funduszu Sprawiedliwości, założonego jeszcze za czasów rządu PO, przeznaczał niezgodnie z prawem. Tymczasem przepisy – o tym, że to dysponent funduszu, a nie komisja decyduje o dotacji – wymyśliła Platforma już w 2014 roku i one obowiązują do dzisiaj. W 2021 roku taki stan prawny podkreślił także NIK: – Finalna decyzja o udzieleniu dofinansowania organizacjom pozarządowym każdorazowo należała do dysponenta (tj. Ministra Sprawiedliwości), któremu w rozporządzeniu w sprawie Funduszu przyznano uprawnienia do dyskrecjonalnego i nietransparentnego zmieniania wyników otwartych konkursów ofert. To cytat z tego raportu, w którym można też przeczytać, że przepisy te nawet nie zobowiązywały ministra, by uzasadnił dlaczego dokonał „modyfikacji wyników konkursów”. I właśnie na podstawie stworzonych pod okiem Tuska i Budki rozwiązań prawnych, jako dysponent został na piśmie upoważniony min. Romanowski, aby mógł podejmować finalne decyzje.
Nikt, kto dokładnie obserwuje próby aresztowania Kuczmierowskiego, Wosia czy Romanowskiego, nie powinien mieć wątpliwości, że to, co robią organy ścigania koalicji ośmiu gwiazdek, dyktowane jest potrzebami politycznymi i urządzaniem igrzysk, aby odwrócić uwagę od narastających problemów gospodarczych (w 2025 deficyt budżetowy ma być rekordowo wysoki – prawie 300 mld zł).
W nocy 24 sierpnia 2024 roku w kamienicy przy ulicy Kraszewskiego w Poznaniu wybuchł pożar. Na miejsce natychmiast przybyli strażacy, którzy usiłowali opanować żywioł. W trakcie rozpoznania sytuacji doszło do wybuchu, w wyniku którego zginęło dwóch strażaków, a jedenastu doznało obrażeń. W akcji ratunkowej brało udział stu strażaków oraz 26 nowoczesnych wozów strażackich.
Dwóch strażaków zginęło dzisiaj w trakcie akcji gaśniczej w Poznaniu. Cześć Ich pamięci! To prawdziwi bohaterowie naszych czasów. Rodziny ofiar otoczone zostaną opieką państwa – napisał na Twitterze Donald Tusk.
Panie premierze, czy zdaje sobie pan sprawę, ilu ludzi w podobnych akcjach mogło zginąć lub być poszkodowanych i jakie straty ponosiłoby państwo, gdyby Straż Pożarna nie była doposażana przez poprzedni rząd, gdyby nie miała tyle nowoczesnego sprzętu, w tym wozów strażackich? Między innymi za to Zjednoczonej Prawicy należą się podziękowania i szacunek, a pański rząd urządza na jej reprezentantów obławę.
Zniesmaczona gwiazda neoTVP Info, dziennikarka Dorota Wysocka-Schnepf, zapytała byłego przewodniczącego PKW, Wojciecha Hermelińskiego, o Fundusz Sprawiedliwości i „ocean pieniędzy, które płynęły na te wszystkie wozy strażackie, rzekomo potrzebne, nie wiadomo właściwie, do czego, Polakom”. Na to pytanie odpowiedzieli jej strażacy na platformie X: – Za rządów Zjednoczonej Prawicy bardzo dużo sprzętu trafiło do wielu jednostek w każdej części Polski. Czy słusznie? My cieszymy się z każdej pomocy. Czy samochody ratowniczo-gaśnicze są przydatne? Tak. Czy wraz z wyszkolonymi ratownikami i dobrym sprzętem ratują życie i zdrowie? Tak. Więc „rzekomo potrzebne” to już poniżej pasa.
Deklaracja Tuska o pomocy rodzinom ofiar pożaru przypomniała mi morderstwo w biurze poselskim Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi, które miało miejsce 19 października 2010 roku. Wydarzenie to wstrząsnęło Polską i wywołało szerokie reakcje społeczne oraz polityczne. Sprawca, Ryszard Cyba, wtargnął do biura poselskiego PiS przy ulicy Sienkiewicza w Łodzi, uzbrojony w broń palną i nóż. Na miejscu zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego, a następnie próbował zabić drugiego pracownika biura, Pawła Kowalskiego, który został ciężko ranny, ale przeżył. Zatrzymany przez policję Cyba przyznał, że jego atak był motywowany nienawiścią do PiS oraz jego lidera, Jarosława Kaczyńskiego.
Jak wówczas na to zabójstwo zareagował premier Tusk? W świetle kamer i reporterskich fleszy wyraził z tego powodu ubolewanie i nawet złożył kwiaty w miejscu zbrodni, ale gdy później wdowa zwróciła się do niego o przyznanie specjalnej renty, to – już bez kamer i fleszy – odmówił (w tym samym roku specjalną wysoką emeryturę przyznał pewnej tramwajarce z Gdańska, wykreowanej na bohaterkę, choć była ponoć łamistrajkiem, bo wyjechała do pracy, a tramwaj stanął, ponieważ wyłączono prąd). Czy podobnie postąpi Tusk w stosunku do poznańskich rodzin poszkodowanych w pożarze? Pożyjemy, zobaczymy.
Zapamiętałem komentarze internautów z tego okresu. Większość uważała, że premierowi chodziło wyłącznie o zrobienie sobie zdjęcia w miejscu zabójstwa, jako dowodu na robienie polityki miłości. A jak wyglądała ta polityka? Oto wypowiedzi prominentnych polityków KO:
„Walić dechą” – B. Komorowski pod adresem PiS. „Teraz to już tylko goła siła” – J. Stępień. „Będziecie wyskakiwać przez okno”, „Kazałbym pałować” – L. Wałęsa. „Dorżniemy watahy” – R. Sikorski.
„Na nich trzeba bejsbola” – S. Neumann.
„Musimy strząsnąć ze zdrowego drzewa PiS-owską szarańczę” – G. Schetyna. „Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż” – J. Palikot. „8 gwiazdek, to hasło mojej myśli politycznej” – W. Zembaczyński.
Pominę wypowiedzi niektórych sympatyków PO, jak Marta Lempart, „Babcia Kasia” czy znanego aktora – Andrzeja Seweryna.
Jakie są skutki tej polityka miłości Tuska? Rządzą dziś żałośni, mali, mściwi ludzie – taka powszechnie panuje opinia. Z jakiej paki były policjant Tomasz Waszczuk, który w lutym 2022 roku nie wpuścił posłanek KO Klaudii Jachiry i Urszuli Zielińskiej do strefy zamkniętej w pobliżu granicy polsko-białoruskiej, usłyszał prokuratorski zarzut przekroczenia uprawnień? Dlaczego odebrano sali konferencyjnej Dyrekcji Lasów Państwowych imię prof. Jana Szyszko? Dlaczego 4 września br. o szóstej rano policja weszła do domu Bąkiewicza, ojca czwórki dzieci, i siedziby Stowarzyszenia Marszu Niepodległości? To tylko trzy przykłady, jakie ostatnio miały miejsce, potwierdzające tę opinię.
A jak polityka miłości Tuska oddziałuje na ludzi młodych, inteligentnych, z dużych miast? Ciekawskich odsyłam do obejrzenia ich „dorobku kulturowego”, zademonstrowanego na odbytym w dniach 23-29 sierpnia 2024 roku Campusie Trzaskowskiego, opłacanego przez Fundację Adenauera i samorządy patowładzy.