Wywiad z Alicją Grzymalską, autorką filmu o wrocławskim NZS
Ta premiera zgromadziła wielu ludzi. Zauważyłem, że widzowie byli wzruszeni.
Tak, przypomnieli sobie czasy, gdy robili coś razem, gdy łączyła ich wielka idea. Tytuł filmu „Ta nasza młodość” wymyśliłam zaraz po rozmowach z nimi. Byli tam między innymi znani politycy, profesor, aktor i wielu szanowanych ludzi. W rozmowie ze mną o tamtych czasach zamieniali się w młodych chłopców i dziewczyny. Cieszyli się jak dzieci. To było niezwykłe przeżycie również dla mnie. Powrót do tamtych lat powodował wielkie wzruszenia i przywoływał mnóstwo wspomnień. Ich reakcje po obejrzeniu filmu też były wymowne. Podchodzili do mnie i mówili, że rozpoznali siebie na archiwalnych materiałach.
Gdzie Pani wtedy studiowała i na którym roku?
Drugi i trzeci rok na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego.
Gdzie on wtedy się mieścił?
Instytut Historii znajdował się na ulicy Szewskiej.
Ile czasu zajmuje praca nad takim filmem, czyli skompletowanie materiałów, dokręcenie rozmów z uczestnikami i poskładanie tego w całość?
Trudno mi to określić, bo rozciągnęło się to w czasie ze względu na utrudnioną dostępność niektórych osób, choroby i inne niezależne okoliczności, ale jakby to zebrać, to wyjdzie kilka tygodni.
Skąd pochodziły materiały archiwalne?
Moje materiały filmowe były unikatowe, nigdzie wcześniej nie publikowane, przeleżały w moim archiwum ponad 35 lat. Były nagrywane na taśmie 8 mm, z tej taśmy na mini DV, a z tego nośnika na format cyfrowy.
Zdjęcia natomiast pochodziły z prywatnych kolekcji Jacka Protasiewicza, Wojtka Obremskiego i Pawła Skrzywanka a także z Centrum Historii Zajezdnia we Wrocławiu przy ulicy Grabiszyńskiej.
Czy trudno było namówić ludzi, żeby wystąpili przed kamerą?
Nie, wszyscy bardzo chętnie spotkali się ze mną i opowiedzieli o tamtych czasach.
Skąd pomysł na przeplatanie materiałów archiwalnych i rozmów widokami miasta z lotu ptaka?
To był celowy zabieg skontrastowania widoków pięknego współczesnego Wrocławia kręconych z drona z tamtą szarzyzną, którą pamiętamy. Dzięki temu dociera do nas, jak to wszystko się zmieniło, jak długą drogę przebyliśmy przez te 35 lat.
Ciekawie też były pomysły na wywiady kręcone współcześnie z uczestnikami tamtych zdarzeń.
Tak, nie chcieliśmy statycznych „gadających głów”, dlatego ludzie opowiadają spacerując w różnych miejscach Wrocławia lub odwiedzają historyczne budynki Uniwersytetu Wrocławskiego.
Czy chciałaby Pani komuś szczególnie podziękować?
Dyrektor Oddziału IPN we Wrocławiu – Kamil Dworaczek był wsparciem merytorycznym całego projektu i narratorem w filmie. To młody człowiek, urodzony w latach osiemdziesiątych i nie może pamiętać tamtych wydarzeń, ale napisał książkę o NZS. Był ogromnie pomocny przy rozróżnianiu zdjęć ze strajków studenckich 1988 i 1989 roku.
A jakie plany na przyszłość? O czym będzie następny film?
Będę robiła kolejny film o NZS, bo nie wykorzystałam ani wszystkich archiwaliów, które mam, ani wszystkich wywiadów. Gdybym chciała pokazać wszystkie rozmowy w tym dokumencie, to składałby się on wyłącznie z samych wywiadów, a przecież zależało mi głównie na pokazaniu tych archiwalnych materiałów filmowych i zdjęć. W nowym filmie pokażę jeszcze inne osoby, bo działaczy zaangażowanych w te wydarzenia było o wiele więcej.
Dziękuję za rozmowę i czekam niecierpliwie na kolejny film.