Najbliższe wybory samorządowe są najważniejsze od pierwszych prawdziwie wolnych wyborów do gmin z maja 1990 r. Przyczyna podstawowa jest podobna: „my albo oni”. Podział społeczny jest bowiem jak w 1990 roku dychotomiczny, gra polityczna toczy się bowiem o to czy utrwali się powstały po 13 grudnia ub. roku układ polityczny, czy też przetrwa prawicowa formacja polityczna w obecnym kształcie.
Nie należy się łudzić wielością komitetów wyborczych czy ilością kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Kluczowym dylematem w południowo-zachodniej Polsce jest dodatkowo kwestia czy dojdzie do zasadniczej zmiany politycznej w Sejmiku Dolnośląskim. Zadecyduje o tym wynik z jednej strony największych miast dolnośląskich, z drugiej zaś nastawienie wyborców pochodzących z mniejszych miast, miasteczek i gmin wiejskich, w większości swojej dotychczas prezentujących prawicowy czy też centroprawicowy pogląd. Rezultat wyborczy, od którego zależeć będzie skład zarządu województwa, będzie historyczny dla Dolnego Śląska, bo należy się spodziewać przewagi jednej opcji politycznej.
Samo określenie „samorządowy” w nazwie komitetu wyborczego dziś, przy tak ostrym podziale politycznym, ma nikłe znaczenie, powiem wręcz – może mieć znaczenie manipulacyjne. Co najmniej kilka komitetów na arenie wojewódzkiej, a o wiele więcej na arenie lokalnej, szermuje tym pojęciem. Kandydaci na listach o skrajnych względem siebie poglądach politycznych mienią się „samorządowcami”. W licznych przypadkach są to wypróbowani politycy, którzy przy korzystnym dla siebie wyniku wyborczym, przystąpią do jednego lub przeciwstawnego ugrupowania politycznego. Trzeciej drogi nie ma! Miedzy innymi dlatego te wybory są tak ważne, podobnie jak zeszłoroczne parlamentarne oraz wybory w czerwcu tego roku do Europarlamentu.
Do tych wyborów przygotować się powinni nie tylko wyborcy, ale również świadomi swojej roli członkowie komisji wyborczych. Przypominam, że wybory w małych gminach są większościowe, w gminach większych oraz na szczeblu powiatu i województwa głosuje się na listy wyborcze. W takim Wrocławiu, gdzie głosuje się na listy w wyborach proporcjonalnych, będzie duuużo liczenia. Podstawową rolą każdego członka obwodowej komisji wyborczej jest nie tyle obserwacja czy wyborca pobrał właściwe karty do głosowania, a nawet sam proces głosowania, ale żmudne liczenie głosów. Do obserwacji wystarczyłby wnikliwy mąż zaufania i jest dobrze, gdy co najmniej 1-2 mężów obserwuje wyborców, a jeszcze lepiej gdy w nocy obserwuje… komisję. Zapewniam, z własnego praktycznego doświadczenia, że każda komisja się cieszy, gdy taki „mąż” się stawi.
A list jest wiele na każdym z wrocławskich szczebli: 6 kandydatów na prezydenta Wrocławia, 9 list w wyborach do sejmiku województwa, a na każdej z nich co najmniej kilka nazwisk, wreszcie w wyborach Rady Miejskiej Wrocławia 6-7 list a na nich zasadniczo 7-8 kandydatów. Zazwyczaj w dużym i średnim obwodzie wyborczym, przy wyższej niż średnia frekwencji wyborczej, najbardziej żmudne liczenie głosów głównych ugrupowań do Rady Miejskiej odbywa się ok. 1-2 w nocy i to właśnie wówczas trzeba być najbardziej skoncentrowanym w liczeniu i rozdzielaniu głosów na poszczególnych kandydatów. Sporą trudność sprawia podsumowanie wyników i rozstrzygnięcie choćby drobnych nieścisłości w zliczeniu sumarycznym wyników głosowania. Przecież w protokole komisji, którą najpierw przekazuje się w formie specjalnego elektronicznego formularza, wszystko musi się zgadzać. Samo w sobie jest to wyzwanie dla przewodniczącego komisji. Wiele zatem zależy od zgodnej współpracy członków komisji oraz od refleksu, świeżego (najczęściej o 4-5 rano!) umysłu przewodniczącego Komisji i jego zastępcy oraz ich doświadczenia.
Wybory są zawsze roztropnym aktem politycznym. Poznajmy zatem swoich kandydatów. Może są tam znajomi, których znamy z wcześniejszych działań. Jeśli takich nie ma, to zastanówmy się nad kandydatem i odpowiedzmy sobie na pytanie, jakie ma doświadczenie. Nie kierujmy się tym, co obiecuje, tylko jak zamierza swoje postulaty zrealizować, skąd weźmie na to pieniądze lub zapewni sobie poparcie społeczne dla projektu jego finansowania, a także poparcie polityczne innych , którzy decydują o pieniądzach. Per saldo budżet Wrocławia nie składa się tylko z podatków lokalnych, czy czynszów, które płaci wrocławianin oraz sprzedaży gruntów. Znaczną część stanowią „znaczone” subwencje i dotacje, przeznaczone na konkretny cel, których kwoty nie da się przesunąć. Dodajmy do tego wciąż rosnące zadania, które w znaczeniu merytorycznym i kwotowym spadają na barki Wrocławia, choćby tylko w zakresie ochrony zdrowia, opieki społecznej czy ochrony środowiska.
Ciekawe, szanowny wyborco, czy Twój kandydat wie coś o zadłużeniu miasta, jaki jest to procent rocznego budżetu. Czy podzielił się z mieszkańcami pomysłem, jak to zadłużenie zmniejszyć lub aby je… zwiększyć, a jeśli tak, to dlaczego. Warto z naciskiem podkreślać, że Wrocław nie jest bogaty wielkością swojego budżetu do rocznej dyspozycji, lecz bogactwem swoich mieszkańców.