W sierpniu 1980 roku, kiedy w Polsce trwały strajki, Kornel Morawiecki redagował kolejny numer Biuletynu Dolnośląskiego. Pomagał Mu syn, Mateusz. W pewnej chwili Mateusz zapytał: „Tato, jaka ta Polska będzie?” Kornel Morawiecki odpowiedział: „Będzie taka, jaką sami sobie zbudujemy”.
Już za życia, Tadeusza Kościuszkę otaczał nimb wielkiego patrioty. Osoby, która nie jest łasa na zaszczyty, fortunę i komplementowanie. Szczególnie, gdy chodziło o „poklepywanie po plecach” przez możnych tego świata. Cesarzowi Napoleonowi nie ufał, carowi Aleksandrowi I do czasu. Napoleon, z pełną premedytacją, na rozmowę z Kościuszką wysłał swego ministra policji, Josepha Fouche. Obaj, zarówno Kościuszko jak i Napoleon, wiedzieli doskonale, że rozmowy na temat udzielenia poparcia przez wodza Insurekcji koncepcji sprawy polskiej według cesarza, nie będą miały miejsca. Szef policji nie był, w przekonaniu Kościuszki, partnerem do rozmów na tematy polityczne, związane z odbudową suwerennego państwa. Ten drobny, jakby się wydawało, a w istocie ważny element komunikacji, umknął – świadomie bądź nie – tym wszystkim działaczom Solidarności, którzy w końcu lat 80. przyjęli propozycję rozmów z Kiszczakiem i zasiedli z nim przy okrągłym stole. Co w konsekwencji dało wynik stołu kanciastego, bo te „wolne 35 procent” do Sejmu, jaki przyznali komuniści, to był zwykły kant. Jaki efekt? Ano, „kanciastej” Trzeciej Rzeczypospolitej.
Do naszych narodowych dziejów Tadeusz Kościuszko przeszedł jako żarliwy patriota. Kiedy car rosyjski Aleksander I zaprosił Naczelnika na obrady kongresu do Wiednia, gdzie miały zapaść ustalenia dotyczące nowych porządków w Europie, Kościuszko nie odmówił. Sądził, że car spełni sen o odbudowie Polski. Tym bardziej, że Polaków, którzy służyli przy boku Napoleona, car potraktował łagodnie. Wielu z nich (m.in. gen. Józef Zajączek, gen. Józef Chłopicki i inni) przeszło na służbę w armii Królestwa Polskiego, zachowując dystynkcje nadane wcześniej. Sam fakt, że car rosyjski utworzył quasi-państwo z nazwą „Polskie”, było postępem wobec niespełnionej obietnicy Napoleona, który zdecydował się na utworzenie jedynie Księstwa Warszawskiego. Ale kiedy Kościuszko zorientował się, że carowi daleko jest do pełnej odbudowy suwerennej i niepodległej Polski, wyjechał z Wiednia i ostatecznie poniechał myśli stawiania spraw polskich na rosyjską orientację.
Kornel Morawiecki świadomie nie popierał rozmów z komunistami. Uważał, że PRL władzę należy pozbawić władzy. Wtedy, w końcu lat 80. w opiniach wielu osób lokował siebie i Solidarność Walczącą na marginesie politycznych przemian. Ale o podobną marginalizację osądzano Kościuszkę prawie dwieście lat wcześniej. I trzeba było czasu, by historia przyznała rację nie Adamowi Czartoryskiemu i jego zwolennikom, a właśnie Kościuszce. Taki sam trend powoli następuje przy ocenie wyboru dokonanego w latach 80. przez Kornela Morawieckiego. Trzeba się trzymać zasad. Z mordercami, oszustami i cynikami nie siada się do jednego stołu, a tym bardziej nie pije z nimi wódki.