Mówiąc metaforą: Polska przez ostatnie lata była w windzie, która jechała systematycznie i to dość szybko w górę. Zarówno, gdy chodzi o gospodarkę (zwłaszcza), ale także gdy mowa o znaczeniu militarnym i geopolitycznym. Można oczywiście powiedzieć, że najjaśniejszej Rzeczypospolitej pomogły dwie sytuacje, na które nie mieliśmy wpływu. Chodzi o Brexit, po którym USA wybrały nasz kraj na swojego partnera „numer 1” w Unii Europejskiej (decyzja prezydenta Trumpa, podtrzymana przez prezydenta Bidena) oraz napaść Rosji na naszego wschodniego sąsiada.
To ostatnie Polska wykorzystała w dobrym tego słowa znaczeniu – nie tylko do budowy świetnego wizerunku na świecie dzięki kolosalnej pomocy dla uchodźców ze strony zarówno państwa polskiego, jak i społeczeństwa, ale także w wymiarze geopolitycznym poprzez uzyskanie pozycji być może czasowego, ale jednak lidera regionu. Państwa, którego inaczej niż w nieszczęsnym Formacie Normandzkim (Niemcy, Francja, Rosja, Ukraina – bez Polski!) nie da się pominąć, gdy chodzi o politykę wschodnią szeroko rozumianego Zachodu.
Niestety, owa polska winda stanęła, jeśli nie 15 października to dwa miesiące później. Żeby było jasne: jeszcze prawem rozpędu uzyskujemy świetne ratingi gospodarcze i jesteśmy doceniani przez USA, w czym amerykańskim elitom bardzo pomaga ich kampania wyborcza, gdzie przecież walczą o głosy obywateli Stanów Zjednoczonych – Polaków, czy Amerykanów polskiego pochodzenia. Przecież to właśnie owa niesformalizowana, ale istniejąca „Polish Commumity” zdecydowała o zwycięstwie Donalda J. Trumpa w paru tzw. „swing states”, czyli stanach przechodzących z rąk Republikanów do Demokratów i odwrotnie.
Jestem naprawdę zły, bo Polska była w ostatnich stu miesiącach niczym dobry surfer, który umiejętnie wykorzystuje fale, aby na nich płynąć w obranym przez siebie kierunku. Państwo polskie wykorzystało falę Brexitu (choć w sumie był to proces dla Polski niekorzystny ze względu na opuszczenie UE przez kraj mający podobne jak RP poglądy na Rosję i przyszłość Unii jako Europy Ojczyzn – jednak na pewno umożliwił zajęcie miejsca Londynu w relacjach z Waszyngtonem) oraz falę rosyjskiej napaści na Kijów.
Niemcy, jak obserwujemy, doznały strategicznego osłabienia: ich gospodarka jest w stanie albo przedzawałowym, albo już zawału, bo przestał płynąć tani gaz z Rosji, a Pekin, który wcześniej na potęgę importował od naszego zachodniego sąsiada, teraz wypiera niemieckie produkty z rynku, produkując tańsze samochody elektryczne czy wiatraki. Gdybyśmy w tej sytuacji poszli za ciosem, utrwalilibyśmy rolę Polski być może na dekady.
Cóż, jednak Polacy 15 października zdecydowali inaczej…