Czy nadal Polacy mają się wstydzić?

Od kilkudziesięciu lat wielka część Polaków doznaje wstydu, że nie doświadczamy takiego rozwoju, takiej zamożności, czy też nie mamy różnego rodzaju rozwiązań, jak na Zachodzie. Choć nietrudno spostrzec, iż to nasi sąsiedzi wielokrotnie niszczyli nas i wtrącali w nędzę poprzez rozbiory, grabieże wojenne, mordowanie elit, wynaradawianie oraz ucisk komunistyczny, nie zmienia to faktu, że Polacy stale odczuwali oraz nadal odczuwają mocny dyskomfort porównując się z Zachodem.

To na tym podłożu ukształtował się wielki polski euro-entuzjazm, mający w swym tle rozpowszechnioną w Polsce negatywną opinię o rodzimych politykach. Wielu Polaków dostrzegało korzyści i preferowało bycie rządzonymi z Brukseli zamiast z Warszawy. Czasami stawia się zarzut rządowi Mateusza Morawieckiego, że zgadzał się na tak wiele rozwiązań narzucanych ze strony Unii Europejskiej, a zapomina się, że gdyby tego nie robił, spotkałby się z potępieniem ze strony zdecydowanej większości Polaków. Morawiecki podpisywał Zielony Ład, bo to na nim wymuszała polska opinia publiczna.

W obecnej chwili jest szansa na zmianę tego typu nastrojów, kiedy coraz większa liczba Polaków zauważa, jak z Zachodu oprócz atrakcyjnych rzeczy przybywa coraz więcej rzeczy bardzo złych. To powinno równoważyć owo nasze dojmujące poczucie wstydu, gdy coraz bardziej „obciachowym” będzie utożsamianie się z kursem wciąż narzucanym przez Zachód. Może się w końcu pojawić spostrzeżenie, że poprawa bytu wielu obywateli Polski nastąpiła dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego i walce z mafiami VAT-owskimi, zaś teraz na nowo te mafie, zbratane z rządem koalicji 13 grudnia, będą wysysać polskie siły żywotne. Nie inaczej będą działały globalne organizacje gospodarcze, z łatwością korumpujące unijnych biurokratów i narzucające rozwiązania mające niszczyć drobną przedsiębiorczość oraz rolnictwo.

Na YouTube warto wysłuchać niedługiej rozmowy z prof. Zbigniewem Krysiakiem, ekonomistą i twórcą Instytutu Myśli Schumana (https://www.youtube.com/watch?v=3Y7-RTaMcJU&t=614s). Podkreśla on realne zagrożenia związane z przerzucaniem przez Unię Europejską na barki mieszkańców kontynentu kosztów przymusowej zeroemisyjności budynków. Z powodu koniecznych nakładów większość gospodarstw domowych nie podoła takim obowiązkom ze względu na szczupłość własnych zasobów finansowych. Zatem przyjdą bogaci ludzie, którzy administracyjnie uzyskają zgodę, żeby ocieplać dom danego obywatela. Oni zainwestują i wejdą na hipotekę, z czasem staną się właścicielami, ponieważ dana osoba nie będzie w stanie spłacić zobowiązania. To zaś koniec końców doprowadzi do wywłaszczenia.

Zielony Ład tylko w swej warstwie propagandowej ma cele proekologiczne. W istocie chce doprowadzić do zniszczenia europejskiego rolnictwa, bo też rolnicy sprawiają kłopoty swymi buntowniczymi odruchami a do tego dysponują bazą do względnej niezależności. Rzekomo w imię zrównoważonego rozwoju zdecydowano, by żywność do Europy importować z zewnątrz, to jest z ziem podległych globalnym latyfundystom, czy to z Ukrainy, czy z Ameryki Południowej. W tym kierunku działa od dłuższego czasu lobbing umiejętnie prowadzony wśród unijnych biurokratów, niepochodzących z żadnego demokratycznego wyboru. Skoro trzeba będzie używać dużo więcej paliwa na transport transkontynentalny, zamiast karmienia ludzi żywnością pochodzącą z ich bezpośredniego otoczenia, łączenie tego wszystkiego ze zrównoważonym rozwojem jest wielkim oszustwem. Jednak nic się nie liczy bardziej, niż pieniądze po cichu kierowane na utrzymanie potężnych struktur urzędniczych Brukseli, a takie właśnie pieniądze oferują lobbyści.

Dlaczego opłaty za opakowania plastikowe nie wspomagają funduszy badań rozwojowych mających wypracowywać nowe, bardziej ekonomiczne i ekologiczne technologie, lecz zasilają kasę brukselskiej biurokracji? Dlaczego zielone daniny nie tworzą funduszy na termomodernizację budynków, lecz idą na pensje unijnych urzędników? Bo biurokracja ma nienasycony apetyt, na podobieństwo guza rakowego wypijającego soki z organizmu. A ponieważ nie pochodzi ona z żadnego demokratycznego wyboru, to wie, że jest nieusuwalna niezależnie od tego, jaka będzie skala protestów i krytyki. Mało tego, biurokracja wierzy, że tylko ona w scentralizowanym super-państwie europejskim jest w stanie zapewnić sprawność i skuteczność procedur. Państwom narodowym odbierze się prawo weta, aby nie przeszkadzały biurokracji w sprawowaniu jej oświeconych rządów.

Zgodnie ze sprawdzoną marksistowską praktyką wróciła nowomowa. Słowom i pojęciom odbiera się ich właściwe znaczenie. Przymiotnik „zrównoważony” teraz w istocie oznacza oddany pod kontrolę, scentralizowany, zawłaszczony przez globalistów. „Bezpieczeństwo” oznacza ubezwłasnowolnienie obywateli. Rzekome „zmniejszenie nierówności wewnątrz i między krajami” to w istocie niszczenie wszelkiej niezależności gospodarczej i finansowej.

W umysłach ideologów i przy podpowiedziach ze strony lobbystów, zrodził się obraz świata, w którym cały majątek i zasoby mają być scentralizowane, po czym precyzyjnie zapisane i zarządzane cyfrowo, zaś dystrybuowane ludziom tylko pod warunkiem, by ci ludzie zachowywali się potulnie. Temu ma służyć minimalna pensja gwarantowana – ale odbierana niepokornym. Zamiana społeczeństw w bezwolną masę kliencką z jednej strony ma ułatwiać zarzadzanie nią, zaś z drugiej strony pozwalać wielkim organizacjom gospodarczym na swobodną sprzedaż swych bubli. Cyfryzacja i centralizacja usług medycznych ma służyć powiększaniu sprzedaży wielkiego przemysłu farmaceutycznego, a przecież im bardziej szkodliwa żywność, tym większe dochody z leków. Rzekoma „harmonizacja” systemów edukacji w istocie ma na celu osiągnięcie głębokiej indoktrynacji dzieci i młodzieży na całym świecie, by jako dorośli nieświadomie funkcjonowali zgodnie z programem.

Kulturowo określone wartości zostaną wyrugowane, ale również i prawdziwa wiedza naukowa będzie usuwana. Wiele wysiłku wkłada się w niszczenie tradycyjnej rodziny, bo ta potencjalnie może stać się bastionem oporu względem szarżujących ideologii. Stąd podważa się i ośmiesza rozumienie małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, zaś wychowanie dzieci przekierowuje na profesjonalnych systemowych pedagogów i urzędników. Inny pomysł na niszczenie tradycyjnych struktur społecznych to masowy napływ imigrantów oraz zapobieganie, by ci nie przyjmowali kultury swego nowego kraju pobytu. Trwa zmuszanie poszczególnych państw do prywatyzacji swej infrastruktury wodnej, która trafi w ręce globalnych korporacji i od nich będzie zależna. Kto ma władzę nad wodą ten będzie narzucał warunki, na jakich będzie się ją racjonować.

To przykre, że większa część polskiego społeczeństwa nadal daje się uwodzić wizji serwowanej przez elity rządzące Zachodem oraz mające u nas swych sprzedajnych rzeczników. To przykre, że aby przejrzeć na oczy, ludzie muszą najpierw zacząć zbierać cięgi oraz tracić zamożność. To przykre, że nasz polski kompleks niższości względem Zachodu nadal jest silniejszy niż zdolność rozpoznawania prawdy.

Prof. Zbigniew Krysiak stara się organizować Solidarny Ruch Oporu przeciwko superpaństwu w Europie. To jest konkretna propozycja, adresowana nie tylko do Polaków, ale wszystkich narodów Europy. Krysiak ostrzega, że owo superpaństwo będzie prowadziło do destrukcji w obszarze gospodarczym, społecznym, kulturowym, do konsekwentnego niszczenia rodziny. Robert Schuman, inicjator procesu integracji europejskiej nie chciał europejskiego super-państwa i przestrzegał przed nadmiernym rozrostem biurokracji. Stawiał na wolność i solidarność. Chciał Europy prawdziwie silnej, siłą współdziałających ze sobą państw narodowych, nie zaś słabej – bo tylko taka może być Europa pod dyktatem ideologów oraz skorumpowanych urzędników. Potrzebujemy, by Unia odwracała się od neo-marksizmu, a powracała do swych idei założycielskich.

Kiedyś Kornel Morawiecki otwierając obrady Sejmu mówił: „My, Polacy, jesteśmy wielkim, dumnym narodem. Mamy wielką przeszłość. Jesteśmy narodem z pokoleń przed nami, w pokolenia, które przyjdą po nas. Jesteśmy cząstką dziejów. Rośliśmy z chrześcijańskiego, z europejskiego ducha, z naszej mowy i kultury, z umiłowania wolności, z pracy i walki o niepodległość, z fenomenu Solidarności”. A może Kornel się mylił? Może nasze kompleksy są silniejsze od tego wielkiego dziedzictwa i to one zadecydują, że wyrzekniemy się suwerenności i wyprzedamy, a może nawet oddamy za darmo, swą tożsamość?!

Fot. Paweł Supernak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *