Sporo miejsca poświęciły ostatnio amerykańskie media, głównie portale konserwatywne, Polsce i sytuacji na Ukrainie. Nieczęsto się to zdarza. Niedawno mówiło się więcej o Polsce przy okazji wizyty w Waszyngtonie prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska. Wizyta ta, odbyta z okazji 25-lecia wstąpienia Polski do NATO, pozwoliła głównie uwypuklić apel głowy państwa polskiego o zwiększenie budżetów obronnych poszczególnych państw członkowskich sojuszu do 3 proc. PKB. Teraz zajęto się wypowiedzią premiera.
„Nie chcę nikogo straszyć”
„Polski przywódca ostrzega przed „erą przedwojenną” i wzywa narody europejskie do inwestowania w obronność. Premier Polski Donald Tusk wygłosił tę uwagę w kontekście brutalnej wojny Rosji na Ukrainie” – alarmuje portal prawicowej telewizji Fox News. Dziennikarz Louis Casiano przytacza wypowiedź Tuska dla kilku europejskich mediów: „Nie chcę nikogo straszyć, ale wojna nie jest już pojęciem z przeszłości. Taka jest prawda i zaczęło się to ponad dwa lata temu”. Autor pisze o zintensyfikowaniu ataków powietrznych przez Rosję i że niedawno rosyjskie rakiety naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Dodaje, że tydzień przed świętami włoskie myśliwce w polskiej bazie wojskowej w Malborku musiały się poderwać i przechwycić dwa rosyjskie samoloty szpiegowskie na Morzu Bałtyckim. Dodaje, że rosyjskie samoloty nie miały zezwolenia na przebywanie w przestrzeni powietrznej NATO. Casiano przypomina o niedawnym apelu Tuska o pilną pomoc dla Ukrainy a także o zacieśnieniu współpracy w tym zakresie o czym mówił podczas spotkania z przywódcami Francji i Niemiec. „Żyjemy w najbardziej krytycznym momencie od zakończenia drugiej wojny światowej – powiedział Tusk. – Wiem, że to brzmi druzgocąco, zwłaszcza dla ludzi młodszego pokolenia, ale musimy mentalnie przyzwyczaić się do nadejścia nowej ery. Ery przedwojennej”.
Silny sojusz w USA
Aż trójka dziennikarzy lewicowej telewizji CNN: Christian Edwards, Benjamin Brown i Eve Brennan zajęła się wypowiedzią polskiego premiera i sytuacją w Europie. Przypominają wypowiedź Tuska dla niemieckiego dziennika „Die Welt”, że Europa ma przed sobą „długą drogę”, zanim będzie gotowa stawić czoła zagrożeniu ze strony Rosji. Choć Władimir Putin cały czas zaprzecza, że ma zamiar zaatakować państwa NATO, nie wszyscy wierzą w te słowa. Obawy, że konflikt może się przenieść na inne kraje, wyrażają coraz częściej europejscy przywódcy i wojskowi.
„Wojna wywołana przez Rosję – piszą – wywróciła do góry nogami geopolityczny porządek postzimnowojenny, zmuszając Europę do poważnego potraktowania własnej obrony po dziesięcioleciach malejących budżetów wojskowych i skłaniając kraje położone na granicy z Rosją do podjęcia bardziej drastycznych środków. Szwecja i Finlandia niedawno dołączyły do NATO – coś, co jeszcze dwa lata temu byłoby nie do pomyślenia dla dwóch słynących z neutralności krajów skandynawskich. W krajach bałtyckich Estonia i Litwa zwiększyły swoje budżety obronne znacznie powyżej minimalnego zobowiązania NATO wynoszącego 2 proc. PKB. A Mołdawia, która graniczy z Ukrainą i od dawna jest podatna na wtrącanie się Rosji, znajduje się na przyspieszonej drodze do Unii Europejskiej.
Tymczasem triumwirat Francji, Niemiec i Polski – tak zwany „Trójkąt Weimarski” – przewodzi wysiłkom kontynentu mającym na celu uzbrojenie się i zabezpieczenie przed dalszą rosyjską agresją.” Autorzy piszą, że Polska przyjęła miliony obywateli Ukrainy, którzy szukali schronienia przed wojną oraz – zdając sobie sprawę ze znaczenia silnej armii – przeznacza na wojsko ponad 4 proc. PKB, a więc dwukrotnie więcej niż dyrektywy NATO. Przytaczają ponadto opinię Tuska, że Europa musi być „niezależna i samowystarczalna w obronie”, utrzymując jednocześnie silny sojusz w USA.
Realne zagrożenie
Joel Gehrke z portalu Washington Examiner, w artykule „Sojusznicy z NATO: Wojna z Rosją może nadejść już wkrótce”, również odnosi się do słów Tuska, że mamy czasy „przedwojenne” i „każdy scenariusz jest możliwy”. Autor przypomina, że politykiem, który mówił dużo wcześniej o możliwym uderzeniu przez Rosję na państwa NATO był w styczniu brytyjski minister obrony Grant Shapps. Dziennikarz konserwatywnego portalu przytacza istotną wypowiedź: „Ośmielę się powiedzieć, iż dopiero teraz, w środku tej wielkiej wojny, do wszystkich przywódców NATO i wyższych rangą dowódców wojskowych dotarło, że to wszystko może być faktycznie potrzebne wkrótce, że istnieje realne zagrożenie, że mamy prawdziwe zadanie wojskowe oraz że musimy zachowywać się i działać w taki sposób, aby ta machina, gdy będzie potrzebna, była gotowa – powiedział estoński ambasador przy NATO Jüri Luik. – Wydaje mi się, że ostateczna świadomość przyszła dopiero po rozpoczęciu agresji”.
Gehrke pisze, że Putin zaprzecza jakimkolwiek zamiarom „walki z NATO” w przypadku, gdyby wojna na Ukrainie zakończyła się zwycięstwem Rosji: „Wydatki Stanów Zjednoczonych na obronę wynoszą około 40 proc. wartości globalnej, a dokładniej 39 proc., podczas gdy Rosji 3,5 proc. – powiedział Putin podczas wizyty w rosyjskiej bazie lotniczej. – Biorąc pod uwagę tę różnicę, czy planujemy walkę z NATO? To nonsens. Bronimy naszych ludzi jedynie na naszych historycznych terytoriach. Dlatego też twierdzenie, że po Ukrainie zamierzamy zaatakować Europę jest kompletną bzdurą”.
Zapewnienia Putina o pokojowych zamiarach należy odłożyć na bok. „Oświadczenia te – stwierdza Gehrke – nie są pocieszeniem dla przywódców Europy Środkowo-Wschodniej, biorąc pod uwagę, że Putin i inni rosyjscy przywódcy kłamali w sprawie zamiaru ataku na Ukrainę nawet na kilka tygodni przed pełnoskalową inwazją. Zwłaszcza przywódcy bałtyccy są świadomi, że Putin uważa ich kraje za część historycznego imperium rosyjskiego. Uzasadnienie wojny na Ukrainie, jak podkreślił Putin w czerwcu 2022 roku, „dotyczy także Narwy”, miasta w Estonii, w którym w 1704 roku car Piotr Wielki wygrał wielką bitwę.”
Zadecydują najbliższe dwa lata
Z kolei w Instytucie Hudsona minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis powiedział: „Pytanie brzmi zatem, czy NATO mogłoby zostać zaatakowane? […] jesteśmy bardziej zaawansowani technologicznie, jesteśmy lepiej przygotowani, jesteśmy lepiej wyszkoleni i tak dalej. Ale Rosja toczy teraz rzeczywistą wojnę, budując armię i oczekując, że politycznie nie będziemy przygotowani – nie militarnie, ale politycznie”.
Autor zaznacza, że zdaniem Tuska europejscy przywódcy muszą przyjąć bardziej stanowczą postawę.
„Podczas ostatniej Rady Europejskiej odbyłem interesującą dyskusję z premierem Hiszpanii Pedro Sánchezem – powiedział Tusk. – Poprosił nas, abyśmy przestali używać słowa „wojna” w oświadczeniach. Przekonywał, że ludzie nie chcą, żeby im się w ten sposób groziło, że w Hiszpanii brzmi to abstrakcyjnie. Odpowiedziałem, że w mojej części Europy wojna nie jest już abstrakcją i że naszym obowiązkiem nie jest dyskutowanie, ale działanie i przygotowanie się do obrony.”
Dziennikarz „Washington Examiner” zwraca uwagę na apele premiera Polski, aby państwa europejskie zwiększyły wydatki na obronę i przytacza jego wypowiedź dla hiszpańskiej gazety „El Pais”: „Nie ma powodu, aby Europejczycy nie szanowali podstawowej zasady NATO i nie wydawali co najmniej 2 proc. PKB na obronę. Musimy wydać jak najwięcej na zakup sprzętu i amunicji dla Ukrainy, ponieważ żyjemy w najbardziej krytycznym momencie od zakończenia II wojny światowej. Najbliższe dwa lata zadecydują o wszystkim.” Autor pisze, że od lat trwa w NATO dyskusja na temat stosunku do Rosji, czy przyjąć bardziej ugodową czy konfrontacyjną politykę wobec Moskwy. Podział istnieje w ocenie tego, jaki rodzaj polityki państw zachodnich będzie na Kremlu interpretowany jako eskalacyjny. Na koniec przytacza słowa Tuska: „Jeśli nie będziemy w stanie wesprzeć Ukrainy wystarczającą ilością sprzętu i amunicji, jeśli Ukraina przegra, nikt w Europie nie będzie mógł czuć się bezpiecznie”.
Najważniejsze, że w Waszyngtonie wiedzą, iż Polska poprawiła stan armii, zbroi się i wydaje aż 4 proc. na obronę. Tego argumentu, obojętnie kto będzie w dalszej kolejności rządził w USA nikt nie odeprze. Po świątecznej przerwie 9 kwietnia zbiera się Kongres Stanów Zjednoczonych. Na tej sesji może być głosowana ustawa o dodatkowej pomocy dla Ukrainy w wysokości nieco ponad 60 mld dol. Los tej ustawy jest trudny do przewidzenia, ale można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że będzie – jeśli ustawa przejdzie – to ostatnia tak duża pomoc USA dla Ukrainy.