Dyżurnymi ekspertami (czyt. propagandystami) nazywam osoby, które potrafią wytłumaczyć społeczeństwu wszystko, co władza postanowi. Kiedyś eksperci byli uniwersalni, znający się na wszystkim, później przyszła specjalizacja w każdej dziedzinie. Na przykład za komuny takim dyżurnym ekspertem od historii był śp. prof. Władysław Kowalski (Katyń to sprawka Niemców, 17 września genialny Stalin musiał przesunąć granicę).
Aktualnie ekspertów różnej maści mamy bez liku. Takim z dziedziny prawa, często występującym w TVN, jest prof. Wojciech Sadurski, niedawno nagrodzony za Zasługi dla Wymiaru Sprawiedliwości przez samego ministra sprawiedliwości, Adama Bodnara. Innym dyżurnym ekspertem od interpretacji prawa, jest prof. Marek Chmaj, który w 2014 roku stwierdził, że przeszukanie pomieszczeń zajmowanych przez parlamentarzystę bez uchylenia mu immunitetu jest naruszeniem nie tylko konstytucji, ale i ustawy o prokuraturze. Przypomnę, że w 2014 roku nie rządziła Zjednoczona Prawica, a ekspertyza dotyczyła przeszukania pomieszczeń Jana Burego, szefa klubu PSL, w ramach śledztwa dotyczącego powoływania się na wpływy m.in. w resorcie infrastruktury. Dziś profesor pewnie żałuje tych słów, bo mógłby teraz wesprzeć w tym temacie ministra Bodnara, który ma zupełnie inne zdanie, choć gdy był Rzecznikiem Praw Obywatelskich (2015-2021), odwrotnie niż Wałęsa, był PRZECIW, a teraz jest ZA.
Z czasem zaczęły zmieniać się formy i techniki przekazu, zaczęto wykorzystywać różne działy nauki, głównie socjotechnikę. O tych zmianach w okresie ostatnich ośmiu dekad, wykład na Uniwersytecie Warszawskim wygłosił znany satyryk, Jacek Fedorowicz, dyżurny ekspert PO. Z ciekawości wysłuchałem tego wykładu na YouTube.
Jacek Fedorowicz w drugiej połowie lat 60. wraz z Jerzym Gruzą prowadził w telewizji bardzo dobre programy rozrywkowe, a w latach 70. był współautorem radiowego programu satyrycznego 60 minut na godzinę, tworząc m.in. postać „Kolegi kierownika” (mnie nie śmieszył). W latach 80. zaangażował się w działalność opozycyjną, przez co narażał się ówczesnej władzy. W mojej parafii wystąpił co najmniej dwa razy. Zawsze przy pełnym kościele, zawsze dostawał brawa na stojąco. Wszyscy podziwiali jego talent i odwagę. Po transformacji ustrojowej dalej uprawiał swój zawód satyryka, wyraźnie sympatyzując z ruchem liberalnym. Bywał też na Przystanku Woodstock.
W 2007 roku, za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, za zaangażowanie w walkę o wolność słowa i wolne media, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Komandorskim Odrodzenia Polski. Z odbiorem orderu czekał cztery lata i przyjął go dopiero w 2011 roku z rąk Bronisława Komorowskiego. Przed wyborami prezydenckimi w 2010 i 2015 roku Fedorowicz był członkiem komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego. Młodzież może nie wiedzieć, a wcześniej urodzeni zapomnieć, więc przypomnę, że prezydent Lech Kaczynki, to ten, który w 2008 roku w Gruzji ostrzegał świat przed rosyjskim imperializmem, a prezydent Bronisław Komorowski, to ten, który w 2015 w parlamencie japońskim wszedł w butach na fotel spikera.
A propos odwagi. Uważam, że o wiele większą wykazywali się niektórzy opozycjoniści, znani jedynie w swoim środowisku. Za takich uważam na przykład młodych naukowców uczelni wrocławskich, którzy wraz z Kornelem Morawieckim zakładali „Solidarność Walczącą”. Większość miała już tytuły doktorskie i perspektywy dalszych karier naukowych. SB do końca PRL nie dawała im spokoju, niektórych zmusiła do wyjazdu z kraju, ale nie towarzyszył temu rozgłos i popularność. Na pytanie zadane znanemu opozycjoniście lat osiemdziesiątych z Gdańska, czy się nie bał, Andrzej Gwiazda odpowiedział: – Tak, nawet bardzo, ale od kiedy Radio Wolna Europa podało moje nazwisko, już nie.
Wracam do wykładu Fedorowicza pt. „8 dekad propagandy”, który 20 lutego 2018 roku wygłosił na Uniwersytecie Warszawskim. Celowo podałem wybrane fragmenty jego życiorysu, z podkreśleniem zaangażowania w popieranie PO i prezydenta Komorowskiego. Ciekaw byłem, jak przedstawi propagandę rządu Tuska o słynnej „Zielonej Wyspie”, czyli o państwie teoretycznym, gdzie „****, **** i kamieni kupa”. Państwie głodujących dzieci (bezrobocie wynosiło prawie 15%, a w niektórych regionach kraju przekraczało 60%), z którego wyjechało za pracą do krajów zachodnich 3 miliony młodych Polaków. Państwie, gdzie sędziowie, na czele z prezesem Trybunału Konstytucyjnego, spotykali się z politykami PO, gdzie z braku pieniędzy likwidowano szpitale, szkoły, posterunki policji, połączenia komunikacyjne, gdzie podwykonawcy dużych inwestycji masowo bankrutowali, gdzie mafie VAT-owskie okradały państwo, gdzie wyprzedawano majątek skarbu państwa po cenie promocyjnej, gdzie brakowało pieniędzy na kulturę i inwestycje, gdzie pacyfikowano marsze niepodległości i już wtedy wykorzystywano silnych ludzi, na przykład brutalnie wchodząc do Redakcji „Wprost”. Byłem również bardzo ciekaw, czy Fedorowicz wspomni coś o propagandzie uprawianej przez media sprzyjające PO, a nade wszystko byłem ciekaw, czy po sukcesach czteroletnich rządów Zjednoczonej Prawicy, która zaczęła przywracać kraj do normalności, może zmienił zdanie.
W wykładzie Fedorowicz zwrócił uwagę, że propaganda w różnych okresach była różnie prowadzona. Opisał, jak ona wyglądała od 1946 do 1956 roku, jak od 1956 do 1971 roku, kiedy pierwszym sekretarzem PZPR był Władysław Gomułka, jak od 1971 do 1980 roku, kiedy przywódcą partii był Edward Gierek, a jak w okresie „okrągłostołowym”, czyli od 1981 do 1989 roku. Generalnie z opisem propagandy uprawianej w tych latach można jak najbardziej się zgodzić. Temu ponad czterdziestoczteroletniemu okresowi, od 1946 do 1989 roku, wykładowca poświęcił dużo mniej czasu, niż ostatniemu, niespełna trzyletniemu okresowi rządów Zjednoczonej Prawicy w latach 2015 do 2018. Jak przystało na satyryka ten okres opisał prześmiewczo, z czego najbardziej sam się zaśmiewał. Na prezesie TVP, Jacku Kurskim, nie zostawił suchej nitki, porównując go do Jerzego Urbana. Rozumiem – demokracja, wolność słowa, krytykować każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej – ale mnie o to chodzi, że jemu ostatnio słabo to wychodzi.
Panie Jacku, przepraszam za spoufalenie, ta ostatnia część wykładu, dotycząca lat 2015-2018, równie dobrze pasowałaby do okresu rządów PO w latach 2007 do 2015, o którym Pan nie wspomniał. To Pan słusznie zauważył, że manipulacje polegają również na niepodawaniu pełnych informacji, lub podawaniu ich wybiórczo. Dlaczego pominął Pan w wykładzie ten ważny okres w historii Polski? Amnezja? Czy liczy Pan również na amnezję rodaków? Proszę przeczytać komentarze internautów. Przytoczę jeden z nich: – Paradoksalnie pan Jacek wpisał się swoim występem w tubę propagandową. Tytuł jest mylący: wszak zostały skrzętnie ominięte dwie i pół dekady 1990 – 2015.
„Opozycja musi być totalna” – te słowa przypisał Pan PiS-owi. Nie pamięta Pan, kto chciał, aby taka była (i była), gdy PO straciła władzę w 2015 roku? Nie pamięta Pan, czy nie chce pamiętać, że Róża Gräfin von Thun und Hohenstein nie była krytykowana za posiadane nazwisko, a za antypolską działalność w UE? Dlaczego nie przechodzi Panu przez gardło mówienie o TVP okresu 2015 do 2019, jako polskiej telewizji? Czy nie uważa Pan, że to, co zarzucił Pan PiS-owi, jakoby chciał tak wymodelować człowieka, aby nie przeszkadzał w rządzeniu, pasuje dziś jak ulał do PO? I jeszcze jeden komentarz internauty: – Rządów PiS nie lubimy, a o rządach PO nie wypowiadamy się? Ciekawe. Widać, że miłość jest ślepa.
Po wysłuchaniu tego wykładu upewniłem się w przekonaniu, że Jacek Fedorowicz po transformacji ustrojowej był jednym z aktywnych dyżurnych propagandzistów PO. Piszę był z nadzieją, że może atmosfera Świąt Wielkanocnych spowoduje, iż dostrzeże to, czego dotychczas nie zauważał. Mamy już czteromiesięczne rządy KO z premierem Tuskiem. Ciekaw jestem, czy pan Jacek nadal będzie pełnił tę funkcję. Ciekaw jestem, czy podzieli zdanie red. Jacka Żakowskiego, innego dyżurnego propagandzisty PO, że te sto konkretów, jakie Tusk obiecywał, nie mają większego znaczenia, bo najważniejsze, że przywrócił demokrację. Ciekaw jestem, czy podoba mu się ta „przywrócona demokracja” przy pomocy silnych ludzi? Ciekaw jestem, jak oceni bezprawne wyprowadzenie z Pałacu Prezydenckiego dwóch posłów przez takich ludzi. Ciekaw jestem, jak skomentuje brutalne włamanie ABW w towarzystwie neoprokuratorów, bez zgody Sejmu, do domu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, podczas gdy ten walczył w szpitalu o życie? A włamano się, jak do jakiegoś bandyty, choć minister nie jest podejrzanym w żadnej sprawie i nie przedstawiono mu żadnych zarzutów. Cała akcja przypominała próbę zatrzymania jakiegoś uzbrojonego po zęby gangstera. Zakrywano kamery, wyważano drzwi i niszczono mienie. Dlaczego bez zgody Sejmu funkcjonariusze ABW wtargnęli również do domów posłów? Podobne pytania można by mnożyć.
Przypomniała mi się popularna w latach siedemdziesiątych audycja radiowa Podwieczorek przy mikrofonie. Nagrywano ją w warszawskich kawiarniach, głównie w Stolicy. Cyklicznie występował w niej red. Andrzej Rumian, udzielając porad w różnych życiowych sprawach. Jedną chciałbym przypomnieć:
– Szanowny panie Rumian – pisze do mnie słuchacz S. z Katowic – moja sympatia zaczęła się regularnie spotykać z jakimś mężczyzną, który parę dni temu dotkliwie mnie pobił i połamał mi rower. Ostatnio wyszła za niego za mąż. Czy powinienem zerwać zaręczyny?
– Drogi słuchaczu, proszę pochopnie nie podejmować decyzji, niech pan poczeka, może się jeszcze coś wyjaśni.
Ten dowcip dedykuję również popularnemu aktorowi, Andrzejowi Grabowskiemu, któremu w 2020 roku minister kultury i dziedzictwa narodowego, prof. Piotr Gliński, przyznał Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Odebrał go dopiero 16 marca br. z rąk dzisiejszego ministra tego resortu – ppłk. Bartłomieja Sienkiewicza, który bardzo lubi rozdawać nagrody. W ciągu zaledwie trzech miesięcy urzędowania wręczył blisko 1,5 mln zł swoim podwładnym w formie premii, bonusów i nagród. Zasłynął również z tego, że nie wstaje podczas śpiewania hymnu narodowego. Mój znajomy uważa, że Grabowski odmawiając przyjęcia medalu z rąk prof. Piotra Glińskiego i przyjmując go od ppłk. Bartłomieja Sienkiewicza, wykazał się kulturą na poziomie Ferdynanda Kiepskiego.
Marek Tulliusz Cyceron był wielkim rzymskim filozofem. Jakże aktualna jest dziś jego myśl: – Właściwością człowieka jest błądzić, a głupiego – w błędzie trwać.