W nocy z 5 na 6 października 1971 roku bracia Jerzy i Ryszard Kowalczykowie z Opola, w auli Wyższej Szkoły Pedagogicznej – miejscu odznaczania zbrodniarzy z Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa mordujących robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku – zdetonowali ładunek wybuchowy.
Był to ich protest przeciw zbrodniom reżimu komunistycznego na narodzie polskim. Jako jedyni rozpoczęli swoją samotną walkę. Zapłacili za nią bardzo wysoką cenę wieloletniego uwięzienia w straszliwych warunkach i represji wobec swojej rodziny. Dzięki protestom społeczeństwa, karę śmierci zamieniono na długoletnie więzienie, zostali uwolnieni przed okresem odbycia kary 25 lat więzienia. Po wyjściu na wolność bracia niestety nie mieli w Opolu łatwego życia. Musieli spłacić co do grosza ogromne pieniądze za wyrządzone uczelni szkody. Jak opowiadał mi Ryszard, wszystkie braki wykryte onegdaj w inwentaryzacji wpisywane były w ich koszty. Jerzy nie mógł znaleźć pracy i wyjechał na bagna, jest eremitą i siedzi tam do dzisiaj. Ryszard pracował w piwnicy politechniki jako tokarz i ślusarz. Pod koniec swego życia wrócił do zawodu nauczyciela akademickiego. Pracując w więzieniu przy stężonych rozpuszczalnikach, malował wyrabiane tam meble. BHP miał, jak zakrył sobie koszulą usta.
W 45. rocznicę protestu, 5 października 2016 roku wręczono im nadany przez Prezydenta PR Andrzeja Dudę Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski – za walkę o niepodległość Polski. W Urzędzie Wojewódzkim w Opolu odsłonięto tablicę pamiątkową a główną salę narad nazwano imieniem BRACI JERZEGO I RYSZARDA KOWALCZYKÓW.
Ulicę Obrońców Stalingradu przemieniono na ulicę Braci Jerzego Ryszarda Kowalczyków. Przez wiele lat władze i media określały ich mianem terrorystów. Dzisiaj wracają do należnego im miejsca panteonu bohaterów.
I zaczął się jazgot byłych komunistów i esbeków. Opolskie SLD (Sojusz Lewicy Demokratycznej), postkomuna, doniosło do prokuratury na wojewodę Adriana Czubaka. Członkowie tegoż Sojuszu tłumaczyli, że zmieniając nazwę ulicy Obrońców Stalingradu na Kowalczyków, wojewoda złamał prawo, ponieważ gloryfikował osoby, które dopuściły się przestępstwa. Śledczy odmówili wszczęcia postępowania. Jednak wojewoda Adrian Czubak zadeklarował, że dopóki on jest wojewodą, dopóty ulica imienia braci Kowalczyków nie zmieni nazwy, tak jak i poświęcone sale Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków. Niech nikt już się nie ośmiesza i nie proponuje takich zmian, dla mnie to sprawa bezprzedmiotowa. Bracia Kowalczykowie to bohaterowie – stwierdził.
Lecz znalazł się jakiś pisarczyk, który stwierdził, że jeden z braci miał być współpracownikiem SB. Instytut Pamięci Narodowej ani Urząd Kombatantów nic takiego nie potwierdził. Po przeprowadzonej bardzo drobiazgowej kwerendzie braciom Jerzemu i Ryszardowi Kowalczykom przyznano status działacza opozycji antykomunistycznej. Bracia Kowalczykowie pochodzą z bardzo religijnej i patriotycznej rodziny, są Kurpiami. Stryj Stanisław Kowalczyk, to żołnierz Armii Krajowej i podziemia niepodległościowego skazany na czternastokrotną karę śmierci, pseudonim ODWET. Pośmiertnie odznaczony przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Stracony razem z dowódcą oddziału Janem Kmiołkiem 7 sierpnia 1952 roku w więzieniu na Rakowieckiej.
I dzisiaj bracia Kowalczykowie i tragicznie zmarły Prezydent RP nie mają łatwo. Władzę przejął Donald Tusk, doświadczony – jak mu się wydaje – polityk lub raczej stronnik Unii Europejskiej, zbratany nie tylko ze stroną niemiecką. Wskazał osobę do mianowania na wojewodę w Opolu. Została nią Monika Jurek, była nauczycielka. W pierwszym dniu urzędowania potwierdziła, że dokona poważnych zmian. Zlikwiduje sale im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków.
W budynku Urzędu Wojewódzkiego na pierwszym piętrze Pani Monika Jurek Wojewódka zajęta była kierowaniem odrąbywania nazw sal. Na pierwszy ogień poszła sala im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, potem braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków. Przed wielu laty słyszałem, jak premier PRL Józef Cyrankiewicz groził, że odrąbie każdemu ręce, kto odważy się niszczyć socjalizm importowany do Polski z Moskwy. Dzisiaj przedstawicielka premiera Donalda Tuska, za jego zgodą odrąbała ze ściany polskiego urzędu imiona polskich bohaterów, działaczy opozycji antykomunistycznej walczących o wolność Polski.
Nic wam to nie pomoże, nie wymażecie ich z naszej pamięci, a sami tym czynem skazaliście się na hańbę. CHWAŁA BOHATEROM.