W tym miesiącu odbędą się wybory parlamentarne w największym demograficznie państwie świata – Indiach. Ta wzrastająca światowa superpotęga wciąż przez wielu traktowana jest głównie przez pryzmat filmów z Bollywood, głębokich podziałów kastowych, biedy w miejskich slumsach i aranżowanych przez rodziców małżeństw. Tymczasem ten dynamicznie rozwijający się gospodarczo i eksplorujący kosmos kraj nie tylko gra już w najwyższej geopolitycznej lidze, ale też ma – poza gospodarką i kadrami swobodnie władającymi angielskim (to w tym państwie-subkontynencie język oficjalny) – dwa inne wyjątkowe atuty. Jeden z nich to olbrzymia, wielomilionowa diaspora świetnie odnajdująca się w różnych krajach, skoro jej przedstawiciele zajmują najbardziej prestiżowe stanowiska, choćby obecny premier Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej Rishi Sunak oraz liczne grono amerykańskich kongresmenów z Nimaratą Nikki Haley z domu Randhawa na czele, która w tej chwili jest głównym rywalem Donalda Johna Trumpa w walce o nominację prezydencką Partii Republikańskiej). Drugim atutem jest bardzo elastyczna polityka zagraniczna, która pozwala Indiom z jednej strony mieć uprzywilejowane relacje ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki, a z drugiej być jednym z założycieli antyzachodniego sojuszu o nazwie BRICS, składającego się z Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA (nazwa bloku od pierwszych liter angielskich nazw tych krajów).
Można zatem powiedzieć, że New Delhi gra na dwóch fortepianach. Ich premier Narendra Modi, który jest zdecydowanym faworytem najbliższych wyborów parlamentarnych, jest po królewsku przyjmowany w USA, a amerykańskie władze pozwalają mu na otwarte spotkania na stadionach z dziesiątkami tysięcy Amerykanów hinduskiego pochodzenia. Z drugiej strony tenże Modi współdecydował o poszerzeniu BRICS-u o najbogatsze kraje Zatoki Perskiej: Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabię Saudyjską, a także Etiopię i Egipt.
Lutowe wybory będą oznaczać kontynuację – tak, jak marcowe w Rosji, a zapewne inaczej niż te, które czekają Stany Zjednoczone Ameryki czy Wielką Brytanię. Ta kontynuacja zagwarantuje, że Indie dalej będą spokojnie, bez spektakularnych fajerwerków, kroczyć drogą dynamicznego rozwoju. Dokąd? Według mało znanego w Polsce raportu IMF (Międzynarodowego Funduszu Walutowego), który prognozował to, co będzie działo się w gospodarce światowej za pół wieku – w 2075 roku Indie będą drugim mocarstwem świata po Chinach, a przed USA…