Coraz więcej i z bardzo różnych źródeł słychać, że słynna rosyjska rakieta znaleziona pod Bydgoszczą wcale nad Polską nie przeleciała, tylko została na terytorium Rzeczypospolitej… wwieziona. I że była to po prostu rosyjska prowokacja. Dała się na to nabrać duża część mediów. Bardzo chętnie „kupiła” tę wersję opozycja. Wiadomo: każdy powód do przywalenia temu okropnemu PiS-owi jest dobry. Rząd biczowano, oskarżano o zaniechania albo nawet ukrywanie prawdy przed opinią publiczną, sugerowano, że państwo polskie nie istnieje, że nie pilnujemy polskiego nieba itd. itp. Rosjanie rzucili piłkę, a część Polaków bardzo skwapliwie, doprawdy z gorliwością godną znacznie lepszej sprawy. piłkę tę wzięła i zabrała się za rzucanie nią we władzę.
Ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka krzyżowano publicznie. Jestem długo w polityce i rozumiem zbójeckie prawo opozycji – żeby było jasne: każdej opozycji – i rozumiem nawet to, że dzieje się to w roku kampanii wyborczej, która przecież faktycznie już trwa. Jednak zwrócić uwagę należy na szerszy kontekst. Oto bowiem składany jest wniosek o odwołanie ministra obrony narodowej kraju, który najbardziej ze wszystkich europejskich członków NATO pomaga Ukrainie napadniętej przez Rosję. Robi się polityczną zadymę, będącą zapewne efektem rosyjskiej prowokacji, tuż przed szczytem NATO w Wilnie. Szczytem, który ma zdecydować, czy i kiedy Ukraina wejdzie w skład Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego. To rzeczywiście doskonała zabawa dla Rosjan. To faktyczne zaproszenie do skupienia się na wewnętrznych sprawach przez kraj, który ma wyjątkową okazję prowadzić poważną politykę zewnętrzną, zagraniczną. I do tego ma historyczną dla Polski w tym zakresie koniunkturę.
Powiedzmy wprost: naszym sąsiadom – zarówno ze Wschodu jak i z Zachodu – zależy na tym, aby Polacy maksymalnie się kłócili i zajmowali się głównie różnorakimi sporami, a nie walką o jak najmocniejszą pozycję Rzplitej na arenie międzynarodowej. Dać Polakom kość – choćby w postaci zapewne przemyconej rakiety – niech się o tę kość gryzą. Skłócenie naszego narodu i naszych elit jest absolutnie w interesie zarówno Rosji, jak i Niemiec. Porównuję te dwa państwa, choć oczywiście nie uważam, żeby były takie same. Jednak w interesie i Berlina I Moskwy nie jest, aby Polska zbyt „urosła”.
I o to chodzi w tej grze. Także w tym ostatnim spektaklu związanym z rakietą „Made in Russia”.