WYBORY PREZYDENCKIE CORAZ BARDZIEJ PRAWDOPODOBNE

Przestrzegam usilnie wszystkie partie polityczne w Polsce i jej liderów oraz kandydatów na prezydenta RP, którzy zamiar kandydowania już ogłosili, a widzą naszą rzeczywistości w naszym kraju niczym statyczny obraz. Podkreślam: sytuacja jest dynamiczna.

Mogę założyć się nawet o spore pieniądze, że nie tylko lista kandydatów do majowo-czerwcowych wyborów (oczywiste, że dojdzie do drugiej tury, która odbędzie się 1 czerwca) nie jest jeszcze zamknięta, bo pojawią się na pewno nowi kandydaci – ale też czeka nas niejedno polityczne trzęsienie ziemi. Do finalnego rozstrzygnięcia są jeszcze ponad cztery miesiące, a to w polityce lata świetlne – zatem zdarzyć się może bardzo wiele. Choćby to, że pojawią się kandydaci, których wyniki mogą mieć istotny wpływ na kształt drugiej tury. Nawet jeśli będzie ona „starciem gigantów”, czyli kandydatów de facto wystawionych przez dwie największe partie polityczne: obywatelskiego kandydat Karola Nawrockiego wspieranego przez PiS i lewicowo-liberalnego (w tej właśnie kolejności) kandydata Rafała Trzaskowskiego z PO.

Sławomir Mentzen, tak bardzo chwalony przez Leszka Balcerowicza, ojca chrzestnego terapii szokowej w Polsce i wielu poważnych problemów społecznych i gospodarczych Rzeczypospolitej (stwierdził on, że poglądy ekonomiczne lidera Konfederacji są mu najbliższe ze wszystkich kandydatów!) – wydaje się być „underdogiem” tych wyborów i pewniakiem do uzyskania nie tylko kilkunastu procent, ale i wpływu na to, kogo Polacy wybiorą w decydującej turze.

Mentzen może jednak szybko stracić miejsce na wirtualnym wyborczym podium. Wiadomo, że chciałby być „tym trzecim”, jak kiedyś śp. Andrzej Lepper, Paweł Kukiz czy Szymon Hołownia, tyle, że… nie zależy to od niego! Jeżeli bowiem wystartuje Krzysztof Stanowski – o czym się mówi co najmniej od kilku tygodni – to choć zabierze pewnie niemal wszystkim kandydatom (może poza panią Biejat z Lewicy), to jednak zdecydowanie najwięcej będzie hasał w elektoracie Konfederacji, przejmując antyestablishmentowych wyborców. Mentzen mruga okiem, że wszyscy już rządzili, a „Konfa” nie, wiec warto na nią zagłosować – rzecz w tym, że Stanowski przebija go na „dzień dobry”, bo on rzeczywiście jest kompletnie spoza świata polityki i w żadnych układach z PO i PiS – np. przed głosowaniami i wyborami na stanowiska w Sejmie – nie uczestniczył.

Nie dość na tym: jeśli do gry wejdzie – co uważam za coraz bardziej prawdopodobne – inny lider Konfederacji, Grzegorz Braun to Sławomir Mentzen może przegrać z jednym i drugim. Zwolennicy maksymalnej wolności gospodarczej wybierać będą bowiem przede wszystkim dużo bardziej medialnego Stanowskiego, a narodowcy i twardy elektorat katolicki postawi dużo chętniej na Brauna.

Wyborczy wyścig prezydencki może być dużo bardziej dynamiczny i znacznie bardziej pasjonujący niż to się wielu wydaje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *