Wolfgang-Włóczywilk

Lectio Transhumana

Nie ma księcia, który przechadzając się po targowisku wybierałby rzeczy piękne, wytworne i użyteczne do swego pałacu i zapraszał mistrzów do jego upiększenia. Teraz tłum zwraca się sam ku sobie i popada w coraz większą frustrację. Piękno nie cieszy oka, bo oko nie widzi wzoru wśród gmatwaniny barw i kształtów.

A jakże to ludzie niskiego stanu, co to ani umiejętnością, ani bystrością umysłu, ani wyćwiczeniem zmysłów nie wyróżniają się w żaden sposób, mogliby siebie przewyższyć? Starają się z wielkim trudem dociec znaczenia kilku zapamiętanych gestów księcia. Ale ich znaczenia już nie mogą uzgodnić. Niektórym pamięć nie dopisuje. Nie ma żadnej pewności. Gubią się więc w domysłach.

Wśród wrzawy targowiska, przy skromnym swoim straganie, stary mistrz uczy pacholęta jak rzezać figurki w lipowych klockach. Nikt nie zwraca na niego uwagi, a on cofnąwszy się w głąb swego zakurzonego warsztatu, rozmawia z zakapturzonym przybyszem. Obaj patrzą ze smutkiem na ruiny pałacu, skąd właśnie kilku rabusiów wywleka jakąś statuę. Książę odchodzi przez tłum nierozpoznany.

Na targowisku zaś rej wodzi ślepiec, który, jak mówi, jest widzący! Duchem czy umysłem, tego nie wiadomo, ale inaczej widzi niż inni i jak utrzymuje – lepiej. I jako przewodnik owego gminu, stara się podpowiadać mu nowe natchnienia. Niektórzy powiadają, że widywali go tutaj przed laty, że występował wtedy w przebraniu Azjaty, że nie na długo to się zdało, bo zdradziło go upodobanie do solidnie podkutych butów. Teraz zaś ten, on – nie on, roztacza wizję bogini zaklętej w skale świata, od której to bogini wszyscy ponoć pochodzimy, i z której to skały jesteśmy jakoby uczynieni. Ale azjatycką, czy nie azjatycką modą, myśl rozwinąwszy, uwodzi tenże tłum wizją królestwa przyrody, które to królestwo nadejdzie jako transhumana.

Któż w nim miałby być panem?

Wolfgang – Włóczywilk!

Tak to on!

To ten, tak swoje dzieci prowadzi.

Myślą więc ich mami, a myśl ta bawi tych na placu i urzeka.

Urzeka ich zawierzeniem przyszłości tak, jak to drzewiej bywało.

Bo dzisiaj jest nasza Europa, a jutro? lub po jutrze? Może być cały świat!

Tako rzecze ślepy przewodnik.

Azjatycką sztukąstara się przekonać do pojmowania człowieka,jako istoty osadzonej w bryle świataiani to z nią tożsamej, ani z niej się wyróżniającej. I chce ten żwawy ślepiec w solidnych butach, tak pociągnąć Mistrzów Zachodu ku Wschodowi, aby przekroczyli i porzucili swoje upodobanie w człowieku, jako ośrodku Wszechświata i wyszli poza mury człowieczeństwa, które ich ograniczają. I tak oto rysuje im rękami w powietrzu Nową FiguręPrzewodnią Transhumana Homo Mundanus – w miejscestarej Nowoczesnej Figury Przewodniej owej Homo Humanus, której statuę właśnie ze splądrowanego pałacu wywleczono na połamanie. Tako rzecze Włóczywilk – Wolfgang. Mędrzec Jenajski.

Pewien Słowianin, z tych Słowian co to wdarli się w granice Imperium Romanum i teraz szczęśliwie zamieszkują ciepłe wybrzeża Adriatyku, opowiedział mi historię księcia i mistrza jakże pouczającą, jako że historia est magistra vitae. Oto w pewnej wsi mieszkało dwóch mistrzów nieopodal zamku książęcego. Pewnego razu pies księcia przybłąkał się do zagrody jednego z tych rzemieślników i tego właśnie mistrza znamy jako Leonarda da Vinci, a o jego sąsiedzie słuch zaginął. Dzisiaj, gdy księcia nie mamy, słuch o nas wszystkich, tutaj obecnych, może zaginąć.

Był wszakże pewien inny Słowianin, a chociaż monarcha, to tylko sługa większego od siebie władcy. I to ów sługa przeszedł niegdyś wśród nas, głosząc, że naszym powołaniem jest piękno. Ale tenże Słowianin służył jako Vicarius Christi królestwu, które nie jest z tego świata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *