Kongresman Derrick Van Orden uważa, że trzy rzeczy zachęciły Amerykanów do głosowania w ostatnich wyborach na kandydatów Partii Republikańskiej (GOP): benzyna, artykuły spożywcze i wnuki. Republikanin z Wisconsin podkreśla, że ludzie „nie mogli sobie pozwolić na zatankowanie baku oraz napełnienie wózka na zakupy w tym samym dniu i są głęboko zaniepokojeni przyszłością naszych dzieci i wnuków. To takie oczywiste. Cztery lata temu po prostu tak nie było”.
Wielkiej tragedii z poziomem życia w Ameryce nie ma, ale zwiększone koszty utrzymania, przede wszystkim żywności, wielu rodzinom dają się we znaki. Demokraci nadal są jednak w szoku i pozostają zdezorientowani, dlaczego Donald Trump wygrał miażdżącą większością głosów i przesunął 49 stanów na prawo.
Odrzucenie demokratów i „elit”
Analitycy rozebrali już na czynniki pierwsze powody historycznego powrotu Trumpa do władzy. Ale to nie tylko jego osobisty sukces, lecz także Partii Republikańskiej (GOP), która zdobyła większość w Senacie i utrzymała kontrolę w Izbie Reprezentantów. Trump poszerzył i zróżnicował elektorat; GOP jest już inną partią niż choćby dekadę temu.
Najczęstszym powodem, dla którego ludzie wybierali Trumpa zamiast Kamali Harris, było to, że podzielali jego przesłanie na temat inflacji i gospodarki. Wyborcy oddali swój głos na niego również dlatego, że zgadzali się z jego obawami dotyczącymi polityki imigracyjnej.
Wyborcy w całym kraju odrzucili strategię kampanii Harris, polegającą na oczernianiu prezydenta-elekta jako „faszystowskiego, hitlerowskiego dyktatora nastawionego na zniszczenie demokracji”. Wyrazili też przekonanie, że porzuciła ona „klasę robotniczą” na rzecz „progresywnych” pomysłów. Zamanifestowali niezadowolenie ze skupienia się na polityce dotyczącej osób transseksualnych i aborcji, kosztem kwestii istotnych dla klasy średniej. Oskarżenia, że zwolennicy Trumpa są faszystami, rasistami i śmieciami sprawiły, iż wielu z nich oficjalnie niechętnie deklarowało poparcie GOP.
Te oskarżenia nie ograniczały się do lewicowego marginesu, ale były powtarzane i szeroko propagowane przez takich liderów, jak choćby były prezydent Barack Obama. Przez cztery lata demokraci, skrajna lewica, media i celebryci szydzili z MAGA i wykorzystywali politykę „woke”, aby uciszyć ich głosy. A w jedną noc były i przyszły prezydent Trump wywalił oponentów na bruk, wygrywając to, co historyk prezydentury Craig Shirley nazywa wojną kulturową. „Niektóre wybory dotyczą ekonomii, jak w 1932 roku, lub polityki zagranicznej, jak w 1960. To była wojna kultur. To byliśmy my kontra oni, zamknięte elity. Spotkałeś ich. Rozmawiałeś z nimi. Wszyscy mieliśmy z nimi do czynienia. Zarozumiali, zamknięci, aroganccy, oderwani od rzeczywistości, skorumpowane elity” – opowiada bestsellerowy biograf byłego prezydenta Ronalda Reagana.
Trump wygrał i zmienił GOP nie do poznania. Tak dużej ewolucji mało kto się spodziewał.
Liczby prawdę mówią
Jak to zobaczyć? Porównajmy sondaże z wyborów, z tymi z ostatniej przegranej kampanii GOP przed Trumpem – przegranej Mitta Romneya z prezydentem Barackiem Obamą w 2012. Wtedy zobaczymy zmiany w składzie elektoratu, który głosował na kandydata republikanów. Sednem sprawy jest to, że Trump uczynił GOP Romneya bardziej zróżnicowaną i bardziej „inkluzywną” niż kilkanaście lat temu.
Zacznijmy od rasy. W 2012 roku Romney zdobył 59% głosów białych wyborców a w 2024 Trump 57%. W 2012 Romney zdobył 6% głosów czarnych wyborców, zaś Trump w 2024 zdobył 13% takich głosów. W 2012 Romney zdobył 27% głosów latynoskich, a w 2024 Trump 46%.
Spójrzmy na wiek. Trump zwiększył atrakcyjność GOP dla młodszych wyborców. W 2012 roku Romney zdobył 37% głosów elektoratu w wieku 18-29 lat a Trump 43% takich głosów. W 2012 Romney zdobył 45% głosów wyborców w wieku 30-44 lat a Trump 48%. W 2012 Romney zdobył 51% głosów w wieku 45-64 lat, natomiast Trump 54%. Romney przewyższył Trumpa tylko wśród wyborców powyżej 65. roku życia, zdobywając 56% głosów w 2012 roku w porównaniu z 49% głosów pozyskanych w 2024 przez Trumpa.
Wyniki wyborów były więc oszałamiające pod wieloma względami, ale najbardziej niepokojącym znakiem dla demokratów jest poparcie, jakie Trump otrzymał od Latynosów. Przez lata demokraci dominowali wśród tej grupy i wierzyli, że to poparcie zapewni im zwycięstwo. Ta grupa wyborców stała się bardzo ważna w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, a poprzedni kandydaci republikanów na prezydenta byli zdezorientowani, jak zdobyć jej głosy. Po tym, jak Mitt Romney przegrał wyścig o Biały Dom, GOP opublikowała „raport z autopsji”, w którym wezwała partię do przyjęcia kompleksowej reformy imigracyjnej.
Trump poszedł w przeciwnym kierunku, podkreślając surowe bezpieczeństwo granic i odrzucając jednocześnie łatwe ścieżki do obywatelstwa. A wyniki są wymowne. W tej grupy demograficznej Trump poprawił wynik o 14 punktów procentowych. W 2016 roku zdobył 32% i rewelacyjne 46% wśród Latynosów w tym roku.
„Klasa robotnicza” za Trumpem
Trump zdobył również 66% głosów robotniczych, mimo że spadł o jeden punkt w tej grupie od 2020 roku. Według U.S. Social Security Administration w zeszłym roku „mediana płac” wyniosła zaledwie 43 222 dol. rocznie. Jednak połowa wszystkich amerykańskich pracowników zarabia mniej niż „mediana płac”. Standard życia dla wielu ludzi stale się pogarsza, ponieważ koszty życia rosną znacznie szybciej niż płace. Zwiększa się ubóstwo i bezdomność.
Ocenia się, że obecnie typowe gospodarstwo domowe potrzebuje ponad 100 tys. dol. rocznie, aby żyć „godnie” we wszystkich 50 stanach, a w 29 stanach USA potrzeba ponad 150 tys. dol. rocznie. Natomiast na Florydzie konieczne jest 159 932 dol., w Nowym Jorku 194 067 dol. zaś w Kalifornii aż 245 723 dol. Ludzie zrozumieli, że liczy się to co w portfelu i na stole, a nie bajdurzenie o rasizmie i transwestytach.
Spójrzmy na dochody głosujących na GOP. Sondażowcy dzielą głosy na trzy kategorie dochodowe: wyborcy zarabiający mniej niż 50 tys. dol. rocznie, zarabiający 50-100 tys. i zarabiający ponad 100 tys. W 2012 roku Romney zdobył 38% głosów wyborców zarabiających poniżej 50 tys. a w 2024 r. Trump 50% takich głosów. W 2012 Romney pozyskał 52% głosów wyborców zarabiających od 50 tys. do 100 tys. zaś Trump 51%. W 2012 Romney zdobył 54% głosów wyborców zarabiających powyżej 100 tys. dol., natomiast Trump zdobył ich 46%. Trump sprawił, że GOP stała się mniej partią dla bogatych, a bardziej równomiernie rozłożoną na całej skali dochodów.
Zignorowali kuchenny stół
Analityk polityczny i były doradca Baracka Obamy, David Axelrod, dostrzegł problem i mówi, że Partia Demokratyczna nadal próbuje walczyć o klasę robotniczą i czuje lojalność wobec niej. Jednakże: „Demokraci mówią, że chcemy pomóc wam stać się bardziej podobnymi do nas. A implikacja jest taka, że w jakiś sposób, jeśli pracujesz rękami lub plecami, to jesteś gorszy. A to są ludzie, którzy sprawiają, że nasz kraj działa, i zasługują na szacunek i godność”. Dla niego, Partia Demokratyczna stała się partią przemądrzałych ludzi z przedmieść.
Axelrod argumentuje, że demokraci mogą nadal przegrywać wybory, jeśli nie zmienią kursu. „Nie można podchodzić do ludzi pracujących jak misjonarze i mówić: Jesteśmy tutaj, aby pomóc wam stać się bardziej podobnymi do nas. Jest w tym rodzaj niewypowiedzianej pogardy, niezamierzonej pogardy” – twierdzi.
Demokratyczna strateg Julie Roginsky również przyznaje, że jej partia nie potrafi rozmawiać z „normalnymi ludźmi”, oceniając, że „nie jest partią zdrowego rozsądku”.
Zareagował także komunizujący senator Bernie Sanders: „Nie powinno nikogo dziwić, że Partia Demokratyczna, która porzuciła klasę robotniczą, odkryje, że robotnicy ją porzucili. Podczas gdy przywódcy demokratów bronią status quo, Amerykanie są wściekli i chcą zmian. I mają rację”. Sanders dodaje, że Trump wygrał, ponieważ potrafił odpowiedzieć na gniew amerykańskich robotników. „Oto rzeczywistość – mówi – klasa robotnicza tego kraju jest zła i ma powody do złości. Żyjemy dziś w gospodarce, w której ludzie na szczycie radzą sobie fenomenalnie dobrze, podczas gdy 60 procent naszego społeczeństwa żyje od wypłaty do wypłaty”.
Doskonale wyjaśnił sytuację gubernator Kevin Stitt, republikanin z Oklahomy: demokraci szukali pomocy celebrytów, aby przedstawić swoje racje Amerykanom, ale robiąc to, zignorowali kuchenny stół. „Poparcie nie ma znaczenia pod koniec dnia – zwłaszcza ze strony celebrytów i ludzi, którzy naprawdę nie rozumieją, co się dzieje w zwykłych domach przy kuchennym stole – ludzie po prostu próbują zabrać swoje dzieci na lekcje gry na pianinie i treningi piłki nożnej – mówi Stitt. – Chcą dobrego wykształcenia dla swoich dzieci. Chcą mieć gospodarkę, w której będą mogli sobie pozwolić na kupno domu.”
To, co ostatecznie doprowadziło do porażki Harris i gubernatora Minnesoty Tima Walza, to ich niezdolność do nawiązania kontaktu z przeciętnymi Amerykanami, którzy nie mają gwarancji rządowej wypłaty.
Zemsta „zwykłych” ludzi
Konserwatywny komentator telewizji CNN Scott Jennings nazwał miażdżące zwycięstwo Trumpa „zemstą klasy robotniczej”. „To jest silny mandat – mówi. – Po raz pierwszy od 2004 roku wygrał wybory powszechne republikanin. To wielka sprawa. To nie jest tylko powrót do urzędu. To jest mandat, aby zrobić to, co powiedziałeś, że zamierzasz zrobić: przywrócić gospodarkę dla zwykłych Amerykanów z klasy robotniczej, naprawić imigrację, spróbować opanować przestępczość, spróbować zmniejszyć chaos na świecie”. Jennings kontynuuje: „Interpretuję wyniki jako zemstę amerykańskiej klasy robotniczej, anonimowego Amerykanina, który został zmiażdżony, znieważony, potraktowany z góry. To nie są śmieci. To nie są naziści. To po prostu zwykli ludzie, którzy wstają i idą do pracy każdego dnia i starają się zapewnić swoim dzieciom lepsze życie. I czują, że powiedziano im, żeby po prostu zamknęli się, kiedy narzekają na rzeczy, które ranią ich w ich własnym życiu”.
Były gubernator Arkansas Mike Huckabee powiedział, że zwycięstwo prezydenta-elekta, to całkowita reorganizacja krajobrazu politycznego. I wyjaśnił: „Stara Partia Republikańska, która szczyciła się organizowaniem miłych przyjęć koktajlowych w Georgetown, spędzaniem czasu z bogaczami… Wiecie co? Te dni już minęły. Nikogo to nie obchodzi”.
Huckabee dodał, że GOP stała się partią „klasy robotniczej Amerykanów” i jest w niej miejsce dla każdego, kto „ma serce dla kraju”. „To, na czym nam zależy, to traktowanie ludzi z szacunkiem – ludzi, którzy pracują rękami. Niezależnie od tego, czy jest to stolarz, murarz, elektryk, mechanik, to my przywróciliśmy godność ludziom, którzy wykonują ciężką pracę, dzięki której ten kraj funkcjonuje. Jestem po prostu przeszczęśliwy, widząc partię, która przyniosła prawdziwe poczucie różnorodności” — podsumował Huckabee.
Senator Ron Johnson, Republikanin z Wisconsin, zauważył, że Trump zmienił układ partii politycznych. „Nie często cytuję senatora Berniego Sandersa – powiedział – ani się z nim nie zgadzam, ale parafrazując go powiem, że kiedy porzucacie robotników nie powinno was dziwić, że klasa robotnicza porzuci was. Jednej rzeczy prezydent Trump nie docenił – że całkowicie zmienił naszą politykę. Demokraci są teraz partią elity. A Donald Trump uczynił Partię Republikańską partią pracujących mężczyzn i kobiet. Ludzi, którzy uczynili ten kraj wspaniałym.”
Również jeden z ważniejszych doradców prezydenta-elekta, Jason Miller, zauważył zmianę w strukturze demograficznej GOP, która zaznaczyła się wzrostem klasy robotniczej. „Spójrzmy na to, jaka była ta koalicja, która zapewniła prezydentowi Trumpowi zwycięstwo. Zobaczyłem oszałamiającą statystykę. Prezydent Trump zdobył głosy jednego na trzech wyborców kolorowych w Stanach Zjednoczonych – powiedział. – To nie jest stara Partia Republikańska. Prezydent Trump całkowicie przekształcił Partię Republikańską, aby stała się partią klasy robotniczej”.
Partia Trumpa
Republikański analityk Frank Lutz stwierdził, że zwycięstwo prezydenta-elekta Trumpa nad wiceprezydent Harris jest gigantycznym zwycięstwem zdolności GOP do pozyskania wyborców „od wypłaty do wypłaty”, co jednocześnie powinno wywołać „dreszcze” na plecach demokratów. Luntz pochwalił GOP za zdolność Trumpa do osiągania poparcia wśród wyborców mniej zarabiających niezależnie od rasy, płci lub innych aspektów ich tożsamości. „To grupa, która głosuje na demokratów odkąd żyję – powiedział. – A Trump jest pierwszym republikaninem, który jest w stanie ich zjednoczyć. I jednym z kluczowych czynników jest to, że nie jest to biały od wypłaty do wypłaty, nie jest to brązowy czy latynoski od wypłaty do wypłaty. Nie ma znaczenia, jaka jest twoja przynależność etniczna”.
Dodaje: „Nie ma znaczenia, jakiej jesteś płci, jeśli jesteś wyborcą od wypłaty do wypłaty, który zmaga się z problemami każdego tygodnia lub miesiąca, jest bardziej prawdopodobne, że rozważysz i faktycznie zagłosujesz na Donalda Trumpa niż kiedykolwiek od czasów Ronalda Reagana w 1984 roku. Musiałbyś się cofnąć o 40 lat”.
Karoline Leavitt, która pełniła funkcję rzeczniczki kampanii Trumpa, opisała wygraną jako „ogromne i miażdżące zwycięstwo”. Dodała, że na tym się nie kończy, ponieważ było to w rzeczywistości „coś więcej niż tylko zwycięstwo”. „To naprawdę było przemianą elektoratu, a zwłaszcza Partii Republikańskiej – stwierdziła. – Prezydent Trump zdominował demokratów w każdej grupie demograficznej, w każdej społeczności i w każdym stanie. Zdobył poparcie wśród wyborców pochodzenia latynoskiego, czarnoskórych, kobiet i mężczyzn w każdym wieku. Młodzi ludzie zwiększyli swoje poparcie dla prezydenta Trumpa w tych wyborach”. Leavitt zauważyła, że nie tylko było to przesunięcie elektoratu; było to również całkowite „przegrupowanie Partii Republikańskiej”, przewidując, że pozostanie ona taka „przez kolejne dekady”.
Senator-elekt Bernie Moreno, republikanin z Ohio, też mówi, że mamy już inną Partię Republikańską. „Prezydent Trump ponownie skupił kraj wokół amerykańskiej wielkości i amerykańskich ideałach, stworzył partię, która dba o pracujących Amerykanów. I nie wracamy do dawnej Partii Republikańskiej. Nie wracamy do Partii Republikańskiej, która dba o elity, Partii Republikańskiej, która uspokaja swoją bazę, mówiąc jedno, a potem działając zupełnie inaczej” – powiedział Moreno, uznając starą partię za martwą.
Zmiana na lata?
Powyższe dane są silnym wskaźnikiem politycznej reorganizacji pod rządami Trumpa, co stanowi ogromny problem dla demokratów, którzy liczyli na głosy czarnoskórych, Latynosów i robotników. Zanim Trump wygrał wybory prezydenckie w 2016 roku Partia Republikańska wydawała się partią wielkiego biznesu i interesów korporacyjnych. Wszystko to zmieniło się pod rządami biznesmana rodem z nowojorskiego Queensu. Partia Republikańska jest teraz „populistyczną”, ekonomiczną siłą narodową, skupioną na zwiększaniu płac amerykańskich pracowników.
Dziennikarz Mark Alexander pisze: „Oczywiste jest, że Partia Republikańska jest, po raz kolejny, partią pracujących mężczyzn i kobiet, partią amerykańskich rodzin, Partią Wolności, tak jak była pod przywództwem prezydenta Reagana – dopóki George H.W. Bush nie zdołał zniweczyć dużej części oddolnej jedności stworzonej przez Reagana. Narodziła się na nowo, aby podtrzymywać dziedzictwo amerykańskiej wolności w tym pokoleniu i rozszerzać je na następne. Po pierwsze, opowiadając się za prawami i obowiązkami jednostki; po drugie, wspierając przywrócenie konstytucyjnych ograniczeń dla rządu i sądownictwa; i po trzecie, promując wolną przedsiębiorczość, obronę narodową i tradycyjne amerykańskie wartości.”
Przewodniczący Komitetu Narodowego Republikanów Michael Whatley twierdzi, że przytłaczające zwycięstwo prezydenta-elekta pokazuje, iż Partia Republikańska jest nie tylko silna, ale że jest „partią Donalda Trumpa”. „Przez ostatnie dziewięć lat wykonał fantastyczną pracę, naprawdę przekształcając tę partię w partię amerykańskich robotników – mówi. – Widzieliśmy reakcję klasy robotniczej Amerykanów na jego przesłanie, mówiąc, że będzie walczył o nich każdego dnia. Przywróci naszą południową granicę, odbuduje naszą gospodarkę i zapewni, że będziemy wystarczająco silni na arenie światowej, aby chronić nasze interesy w kraju i za granicą”.
Tak, Donald Trump dał nadzieję nie tylko robotnikom i GOP, ale w ogóle Ameryce. A tym samym całemu światu.