Wszyscy piszą – ja w paru miejscach także – o szczycie Unii Europejskiej, który odbywa się w drugiej połowie tego tygodnia w Brukseli (to już drugie podejście do rozstrzygnięć kadrowych czyli decyzji, kto obejmie cztery kluczowe stanowiska w UE). Jednak za mało mówi się o tym, co będzie miało miejsce dwa tygodnie później, za „Wielką Wodą”. Chodzi oczywiście o trzydniowy szczyt Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego (skrót francuski: OTAN, skrót angielski: NATO). Ów NATO-wski szczyt w stolicy Stanów Zjednoczonych Ameryki nie zapowiada się jako specjalny przełom, ale będzie ważny. Mówiąc wprost: chodzi o przygotowanie się na najgorszy – zdaniem niektórych, choć nie moim – scenariusz, czyli wygraną… nie, nie Rosji w Europie Wschodniej, ale Donalda Johna Trumpa w USA. NATO na czele z Amerykanami chce uskutecznić „fakty dokonane”, aby uniemożliwić Trumpowi – czym namiętnie straszą – zablokowanie pomocy militarnej dla Ukrainy. Generalnie nie Waszyngton, ale właśnie NATO będzie miało zarządzać pomocą wojskową dla naszego wschodniego sąsiada. Przekazanie więc w Waszyngtonie kompetencji z… Waszyngtonu do NATO ma ograniczyć wpływ amerykańskiego prezydenta na „decyzje pomocowe” dla Kijowa.
Nie uważam, żeby straszenie Trumpem było rozsądne i uczciwe, ale nie myślę wcale, żeby przyjęcie takiego mechanizmu decyzyjnego było czymś złym. Wręcz przeciwnie. Mogę sobie wyobrazić, że inne duże kraje, jak choćby Niemcy, czy Francja, za jakiś czas, może nawet szybciej niż później, zapragną ograniczyć pomoc dla Kijowa i poświęcić to na ołtarzu polepszenia stosunków z Rosją, która przecież jest tak fantastycznym wielomilionowym rynkiem zbytu…
Jednocześnie nie należy się spodziewać deklaracji waszyngtońskiego szczytu NATO odnośnie akcesu Ukrainy do Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego. Mówiąc wprost i konkretnie: NATO woli Ukrainie pomagać militarnie, nawet na bardzo dużą skalę i na „long term”, czyli lata całe, ale niekoniecznie szybko chce ją zapraszać do „klubu”.
Jeżeli Ukraina rzeczywiście w przewidywalnym czasie nie zostanie członkiem NATO, to możemy się spodziewać – uwaga – utrzymania, a nawet wzrostu roli Polski jako „wschodniej tarczy” NATO i jedynego państwa członkowskiego Paktu, który jednocześnie graniczy z Rosją, z Białorusią i z Ukrainą.
Doprawdy żyjemy w ciekawych czasach…