Demokracja aktywistów

W jakim stopniu samorząd terytorialny realizuje oczekiwania wspólnoty lokalnej – to pytanie wciąż aktualne, tym bardziej że nie zawsze są one dostatecznie artykułowane.

Mieszkańcy Świnoujścia dziesięcioleciami oczekiwali na tunelowe połączenie z wyspą Uznam. Gdy w końcu stało się to faktem dzięki rządowi PiS – w wyborach sejmowych zagłosowali na PO. Mieszkańcy Bogatyni preferowali PO, choć ta partia nie broniła interesów kopalni i elektrowni. Podobnie w stolicy. Prezydent Rafał Trzaskowski rujnuje miasto, dyskryminuje kierowców, promuje lewactwo – ale nie traci popularności. Czyżby mieszkańcy – uwiedzeni lewicowo-liberalną propagandą – byli samobójcami lub sadomasochistami ?

Niezależnie od tego nie doceniają oni swojej podmiotowości, skoro Joanna Scheuring-Wielgus pozwala sobie na upolityczniające instrukcje wyborcze. W wyborach samorządowych nie ratujemy Trzeciej Drogi – deklarowała w Gdańsku. Należy głosować na tych, którzy sprawy dowożą i w swoim DNA mają prawa kobiet. Jednak cokolwiek by mówić, owe prawa mają się nijak do konstytucyjnego rozumienia idei samorządności terytorialnej.

Tymczasem PO i Lewica przejściowo „oddelegowali” swoich wyborców do poparcia Trzeciej Drogi. To swoista demokracja w delegacji, niespotykana w cywilizowanym świecie, choć wypróbowana w naszym kraju w ostatnich wyborach sejmowych. Tak więc, zoologiczna nienawiść do PiS jest wciąż aktualna. Co tam interesy lokalnych społeczności, co tam podmiotowość elektoratu.

Stadion, prohibicja

Przed każdymi wyborami samorządowymi prezydent Chorzowa obiecuje mieszkańcom budowę stadionu legendarnej drużyny Ruch Chorzów. Stadionu nie ma, a prezydent znów ubiega się o reelekcję. Nie inaczej stołeczny prezydent – wciąż zapowiadający budowę kolejnych linii metra, choć drugiej dotąd nie ukończono. Ostatnio wsławił się wprowadzeniem tzw. prawa ciągnikowego, zabraniając wjazdu traktorów do stolicy (jedyne takie w Europie). Chce natomiast ścigać organizatorów protestu rolników, jakby to należało do obowiązków samorządowca. Jednak to, co do niego należy – choćby przestrzeganie ustawy o wychowaniu w trzeźwości – nie jest realizowane. W Warszawie funkcjonuje już 3,5 tys. punktów sprzedaży alkoholu, co jest chyba światowym rekordem. Mimo to zakaz sprzedaży alkoholu w godzinach 22-6 nie może dojść do skutku. Tymczasem obowiązuje on w Krakowie, gdzie interwencje policji zmalały o 47%.

Na obiecanki wyborcze od lat nabierają się mieszkańcy Krakowa. Choć metra wciąż nie widać, miasto jest rekordowo zadłużone. Długowieczność prezydenta Jacka Majchrowskiego pokazuje, że wielokadencyjność nie służy lokalnym społecznościom. Częstochowa została zadłużona (ok. 1 mld zł), gdy mieszkańców ubywa, ale wynagrodzenie prezydenta bije wszelkie rekordy. Nic dziwnego, że startuje na czwartą kadencję. Inna patologia wielokadencyjności to tworzenie powiązań klientelistycznych, kwestionujących demokratyczne wybory. Zastanawia natomiast bierność mieszkańców. Przecież wspólnota samorządowa może decydować w formie referendum o sprawach jej dotyczących. Ta konstytucyjna prerogatywa rzadko jest jednak wykorzystywana.

Dezurbanizacja

Z każdym rokiem przybywa aut, i z każdym rokiem więcej zwężanych ulic, mniej miejsc parkingowych. Trwa bezpardonowa walka stołecznego magistratu z kierowcami. Następuje destrukcja dotychczasowej funkcji infrastruktury komunikacyjnej. Tradycyjny rozdział ruchu kołowego i pieszego (przejścia podziemne i nadziemne) ustępuje komunikacyjnemu równouprawnieniu. Piesi i samochody na jednym poziomie. Światła regulujące ruch spowalniają przepływ samochodów.

Zakorkowana stolica przoduje w krajowym rankingu smogowym. W tej sytuacji ratusz proponuje stołeczną strefę czystego powietrza. To drastyczny podział ludzi na „benzyniaków” i „dieslowców”, oraz wykluczonych podatników warszawskich (bo mają stare samochody). To niekonstytucyjne rozwiązanie – twierdzi Tobiasz Bocheński, kandydat na prezydenta stolicy. Nie jest odosobniony, bo wątpliwości ma też rzecznik praw obywatelskich.

Zwężanie ulic przy niedorozwoju komunikacji masowej jest oczywistym skandalem, który mieszkańcy tolerują z niezrozumiałą cierpliwością. Już łatwiej zrozumieć ich obojętność wobec zacierania historycznej zabudowy. Zabytkowe budowle zasłania się agresywną zielenią, zmienia się historyczną siatkę ulic. Być może dla nowych mieszkańców nie ma to znaczenia, ale starsi nie poznają swego miasta. Ogrodzone słupkami anty samochodowymi, ozdobione krzakami i rabatami kwiatowymi – przypomina jakieś peryferyjne przedmieścia. Tak jakby celem tych przeobrażeń było uczynienie z miasta wiochy rozjeżdżanej rowerami i hulajnogami.

Ekologizm samorządowy

Bezczelni aktywiści „Ostatniego pokolenia” zakłócają jubileuszowy koncert Antoniego Wita w Filharmonii Narodowej. Niezrażony tym wandalizmem Maestro wyrywa im transparent, ciskając go na ziemię, i kontynuuje swój występ. Te same aktywistki w dniu 8 marca dewastują pomnik Syreny – symbol stolicy – oblewając go farbą. Stowarzyszeniu „Ostatnie pokolenie” nadano w Niemczech status „zorganizowanej grupy przestępczej”. Natomiast w Warszawie cieszy się ona nadzwyczajnymi względami (wynajmuje od miasta obszerny lokal z tanim czynszem). Gdy prezydent Rafał Trzaskowski alarmuje, że planeta płonie, i może zabraknąć wody do jej ugaszania – wszystko jest możliwe.

W ten sposób w stolicy znalazł uprzywilejowane środowisko wcale szeroki ruch eko-terrorystów. Powstają opiniotwórcze kluby poszukiwaczy śladu węglowego, organizacje deklarujące walkę z ociepleniem klimatycznym. Eko-fanatycy z ugrupowania C 40 domagają się ograniczenia ruchu samochodowego, realizacji „15 minutowego miasta”. Jednak aktywiści nie poprzestają na dezinformacji, manipulacji czy propagandzie. Przenikają do władz samorządowych, wpływają na podejmowane przez nie decyzje. Dzieje się to z pominięciem demokratycznych wyborów – poza wiedzą i zgodą elektoratu i podatników.

Gospodarze

PO-stkomunistyczny samorząd elbląski blokuje budowę portu w tym mieście (czyje interesy reprezentuje – pozostaje jego tajemnicą). Stołeczny ratusz zwleka z budową obwodnic, metra, budownictwa komunalnego, infrastruktury. Podczas gdy rząd PiS hojnie obdzielał samorządy, PO-rząd rezygnuje z Funduszu Inwestycji Strategicznych. Tymczasem PiS chce wsparcia rządu dla samorządów w obszarze inwestycji strategicznych, m.in. infrastruktury drogowej, rewaloryzacji zabytków. Trzeba przyjąć ustawę umożliwiającą awans Polski lokalnej, by programy inwestycyjne odpowiadały oczekiwaniom lokalnych społeczności.

Tymczasem Warszawa w nieskończoność remontuje stalinowski pałac kultury, wyprzedaje działki deweloperom, zamiast rozwijać budownictwo komunalne (i zarabiać na tym). Krakowianie też zapewne nie przypuszczali, że ich miasto stanie się piwiarnią dla turystów, współpracującą z przemysłem godzinowych hosteli. Niezależnie od tego, warszawiacy nie mogą zrozumieć niegospodarności ratusza. Oto osiedle Dudziarska dla eksmitowanych lokatorów, nieczynne od 2019 roku – nie zostało wyburzone (za 0,9 mln zł), lecz jest pilnowane przez ochronę (za 1,5 mln zł). Trzeba przywrócić Warszawie samorządność i gospodarność – twierdzi Tobiasz Bocheński, prezentując kandydatów PiS do wyborów samorządowych.

Zawodowcy

Policja przez 10 minut blokuje ulice Warszawy, by politycy PO mogli wygodnie rozjechać się do domów po krajowej naradzie PO. Stołeczny prezydent patronuje (a nawet uczestniczy) w homo-paradach, a wszelkimi sposobami stara się przeszkadzać Marszom Niepodległości, nie mówiąc o lekceważeniu marszów dla życia i rodziny. Chociaż nie ulega wątpliwości, że samorząd terytorialny powinien pozostawać poza partyjnymi podziałami, to jednak rzeczywistość skrzeczy. Różnice polityczne uwidaczniają się nie tylko w gospodarce, także w mecenacie kulturalnym, w sprawach społecznych (choćby tzw. prawa kobiet). Lewicowa poseł Magdalena Biejat domaga się „lewicowych mieszkań”, „lewicowych szkół”. Podczas konwencji samorządowej KO w Kielcach politycy koncentrowali się głównie na krytykowaniu PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

Aktywiści, zawodowi działacze przedostają się do władz samorządowych bez weryfikacji lokalnych wyborców. Inicjują organizowanie tzw. konsultacji społecznych, zamiast wprowadzać referenda lokalne. Lewica skrzykuje swój elektorat (feministki będą pilnowały praw kobiet), reklamując powszechną aborcję, jakby to miało coś wspólnego z ideą samorządności. Zawodowi aktywiści mogą liczyć na karierę we władzach samorządowych, bo burmistrzów dzielnic w stolicy wybiera PO. Mieszkańcy nie mają nic do gadania. Tymczasem w małych miejscowościach burmistrzowie pochodzą z wyboru. Musimy zakończyć erę populizmu, skoncentrować się na rozwiązywaniu problemów – deklaruje Trzaskowski, co chyba nie oznacza, że dotychczas stołeczne problemy nie były rozwiązywane.

Podobno co drugi samorządowiec PO legitymuje się dyplomem głośnego Collegium Humanum. Studia podyplomowe MBA gwarantowały zasiadanie w spółkach, co jest dodatkowym eldorado dla działaczy samorządowych. Zresztą nie powinni narzekać na wynagrodzenia, bo są one kształtowane zupełnie samorządnie. Wobec tych patologii, nie zapominając o dyktaturze aktywistów – Tobiasz Bocheński proponuje zmianę w ustawie warszawskiej, bo teraz to prezydent decyduje o funduszach i ma prawo ubezwłasnowalniać dzielnice, korzystając z daleko idącej centralizacji. W konsekwencji – ani rada dzielnicy, ani burmistrz, nie mają kompetencji do rozwiazywania lokalnych problemów.

Podczas gdy totalniacy klimatyzmu chcą pozbawić ludzi prawa korzystania (i posiadania) z samochodów, nie licząc się z kosztami takiego eksperymentu, a władze stolicy nie realizują wniosku PiS o referendum ws. polityki transportowej w mieście, uwadze ratusza uchodzi prozaiczny fakt, że ponad 20 tys. budynków mieszkalnych nie ma dostępu do sieci kanalizacyjnej, a blisko 7 tys. gospodarstw domowych nie przyłączono do sieci wodociągowej. Czy to są europejskie standardy, o których tyle się mówi. Rzadziej natomiast wspomina się, że już od 16 lat Warszawą rządzi PO.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *