„Mam ambicję, że byłem pierwszym z Polaków, którzy zaczęli prowadzić politykę na własny rachunek. Przedtem, nawet nie od rozbiorów, ale trzy wieki przedtem prowadzili Polacy politykę na rachunek Francji, Turcji, Niemiec, Rosji.”
Słowa Romana Dmowskiego pokazują, w którym miejscu ten polityk umiejscawiał siebie wśród innych, niemniej zaszczytnych w owym czasie. Myśli Dmowskiego obracały się w kategoriach działacza, który rozumie sens przemian, jakie zachodziły na przełomie XIX i XX wieku. Był więc politykiem nowoczesnym, potrafiącym dostosować się do nich i maksymalnie wykorzystać to w swoich działaniach. Na pierwszy plan wybijały się poglądy związane z narodowymi racjami stanu przy jednoczesnym minimalizowaniu obcych wpływów. Dmowski pisał: „Twierdzę nieraz, że jestem właściwie jedynym konserwatystą w Polsce. Tamci inni konserwują tylko własne majątki.”
Momentem, który ukonstytuował poglądy Dmowskiego dla polskiego ruchu narodowego, było ukazanie się książki „Myśli nowoczesnego Polaka” wydanej w 1902 roku. Zawarte tam teorie ukazywały spojrzenie nacechowane polską racją stanu. Rozrachunek z tradycjami Rzeczypospolitej szlacheckiej i jej struktury społecznej, będących źródłem zapóźnień cywilizacyjnych Polski, przy równoczesnym szacunki, z jakim autor odnosił się do innych narodów europejskich, pokazały, że jest on daleki od narodowej megalomanii. Dmowski kontynuował swoją koncepcję społeczno-polityczną w pracy „Podstawy polityki polskiej” wydanej we Lwowie w 1905 r. Zawarł w niej tezę o zasadniczym związku, jaki zachodzi pomiędzy narodem i państwem: Naród jest wytworem bytu państwowego. Trwanie przez szereg pokoleń w jednej organizacji państwowej, na jednej ziemi, pod jednym imieniem, z jedną władzą na czele, z jednym typem wzajemnych uzależnień, z jednymi celami na zewnątrz – zabiera coraz więcej z duszy jednostki na rzecz całości, na rzecz wielkiej, zbiorowej duszy narodu, tworzy najsilniejszy ze znanych w dziejach ludzkości wielki związek moralny, którego zerwanie, gdy się należycie utrwalił, przestaje wprost zależeć od woli jednostki.
Był to także czas, w którym Dmowski utrwalił swoje poglądy na działalność polityczną Józefa Piłsudskiego, swego najważniejszego oponenta. Pomijając sugestie niektórych badaczy, którzy przyczyn sporu pomiędzy tymi Ojcami polskiej niepodległości szukali w osobistych porachunkach, Dmowski odniósł się do pracy swego politycznego konkurenta „Jak stałem się socjalistą”, wydanej w 1903 roku. Pisał, że Piłsudski wcale nie uzasadnia wartości socjalizmu, ale przeciwnie przekonywa nas, że jest on u autora zastarzałą, utrwaloną w syberyjskim odosobnieniu modą. Pozostał on zawsze owym dzielnym chłopcem, synem matki – patriotki, marzącym o wyzwoleniu ojczyzny.
Poglądy na Polskę obaj politycy mieli okazję wymienić podczas wojny rosyjsko-japońskiej. To podczas pobytu obu w Japonii, w 1904 roku, doszło do dyskusji o metodach odzyskania niepodległości. Piłsudski złożył rządowi Japonii memoriał, w którym pisał m.in., iż celem Polskiej Partii Socjalistycznej, którą wówczas reprezentował, jest „rozbicie państwa rosyjskiego na główne części składowe i usamodzielnienie przemocą wcielonych w skład imperium krajów. Uważamy to nie tylko jako spełnienie kulturalnych dążeń naszej ojczyzny do samodzielnego bytu, lecz i gwarancję tego bytu, gdyż Rosja pozbawiona swych podbojów, będzie o tyle osłabiona, że przestanie być groźnym i niebezpiecznym sąsiadem.” Piłsudski dalej wylicza, jakie Japonia odniesie korzyści, kiedy rząd w Tokio zasili organizacje bojowe PPS, które rozpoczną działania zbrojne na terytorium zaboru rosyjskiego. Ponadto, pisał dalej Piłsudski, koniecznym byłoby, aby Polacy znajdujący się w niewoli japońskiej mieli możliwość otrzymania broni i podjęcia walki na froncie ramię w ramię z Japończykami.
Dmowski z kolei w swoim memoriale, także złożonym rządowi w Tokio, uważał, że podjęcie walki na ziemiach polskich nie jest w aktualnej sytuacji możliwe, a taka walka skończy się kolejnymi rosyjskimi represjami (po każdym stłumionym powstaniu Polacy na 30 lat z sił opadają). Natomiast uzasadnionym jest, aby Rosjanie byli przekonani, że na terenie Królestwa istnieje groźba wybuchu powstania, bowiem wtedy wojsko rosyjskie stale tu przebywa i nie angażuje się w walkę na Dalekim Wschodzie. Natomiast, jak uzasadniał Dmowski, koniecznym jest, aby Polacy, którzy dostali się do japońskiej niewoli, zostali z niej jak najszybciej wypuszczeni.
Japońska wizyta oby polskich polityków stanowiła początek konfrontacji między nimi. Dla Dmowskiego pobyt w Japonii zakończył się sukcesem – Japończycy docenili jego zimne kalkulacje wynikające z ówczesnych niewielkich możliwości podjęcia skutecznej walki na ziemiach polskich. Dmowski nie wspominał w memoriale o „rozbiciu Rosji”, jak robił to Piłsudski, bo ten projekt był daleki od realizacji. Japonia natomiast dążyła do ograniczenia Rosji w jej zaangażowaniu politycznym na Dalekim Wschodzie. Nie była natomiast zainteresowana zniszczeniem czy „rozczłonkowaniem” Rosji, której potencjał uniemożliwiał Japonii przeprowadzenie takiej operacji.
Piłsudski otrzymał od rządu japońskiego wsparcie finansowe, niewielką ilość broni, amunicji i środków wybuchowych, dzięki którym można było nadal prowadzić ograniczoną działalność bojową, ale było tego stanowczo za mało, by przeprowadzić powstanie. Dmowski a za nim Narodowa Demokracja, stanowczo przeciwstawiały się akcjom zbrojnym. W listopadzie 1904 roku grupa bojowa PPS przeprowadziła jedną akcję na Placu Grzybowym, która zakończyła się krwawą jatką rosyjskiej żandarmerii i wojska, strzelających do bezbronnych ludzi, którzy wyszli z kościoła. Śmierć poniosło jedenaście osób, w tym dwoje dzieci. Podległy Narodowej Demokracji organ prasowy „Przegląd Wszechpolski” pisał: Ludzie, którzy chcą prowadzić społeczeństwo na moskiewskie kule i bagnety dowiedli, że między nimi nie ma żadnej spójni. Bo przy istnieniu tej spójni niemożliwy byłby taki brak skrupułów, z jakim ciągnięto pod moskiewskie kule tłum, który niczego się nie spodziewał. Organizatorzy tej demonstracji tak się zachowali, jak banda przybyszów z obcego całkiem środowiska, którego krew nic ich nie kosztuje, którego uczucia nic ich nie obchodzą.
Czy zatem Dmowski był rusofilem? Nie! Roman Dmowski był, co kolejny raz podkreślam, przewidującym politykiem, który z zimną kalkulacją dążył do niepodległości. Dał temu wyraz podczas swojej działalności w rosyjskiej Dumie, gdzie krytykował politykę Rosji wobec Polaków: Komuż zawdzięczamy swe obecne położenie? Wyłącznie rosyjskim stosunkom i rosyjskiej kulturze! I dlatego Polacy chcą, jak tylko będzie możliwe, od was się oddzielić. Skąd przyszła do nas zaraza rewolucji? Od Was, Rosjan! Po pogromach żydowskich, które Plehwe organizował w Kiszyniowie, wielu Żydów, rzemieślników, robotników przybyło z Rosji do Polski, gdzie Żydów traktuje się bardziej po ludzku, niż u Was. Oni to wnieśli bojowo wrogi anarchizm do sfery robotniczej i oni przynieśli metody walki bombą i rewolwerem. Wasi rosyjscy Żydzi, przybywszy do nas zarazili naszych Żydów, jak dzikie zwierzę zaraża dzikością zwierzęta domowe. U Was nie mogli być niczym innym, niż dzikimi zwierzętami, bo Wy nie uznajecie w nich uczuć natury ludzkiej. Nasze szkoły są zalewane polityczną i społeczną propagandą, która jest podlewana sosem rosyjskiego nihilizmu.(…) Dopóki nie zaczęliście zalewać naszych szkół rosyjskimi studentami, seminarzystami, Waszymi pupilami i profesorami, którzy więcej mamonie niż Bogu służą, dopóty nasze dzieci rzeczywiście otrzymywały w szkołach naukę, a szkoła wzmacniała w nich te uczucia i tradycje, które naród wzmacniają. Ale wyście zaczęli to wszystko systematycznie niszczyć i usuwać z głów i serc naszych dzieci to, co sami nazywacie duchem polskim. Na miejsce wartości zrabowanych nie daliście nam niczego prócz religijnego i państwowego nihilizmu Rosjan.
Czy zatem jego myśli zawarte w pracy „Niemcy, Rosja i kwestia Polska” stanowią przełom w stosunku autora do Rosji, jak niektórzy sądzą? Dynamiczne zmiany w geopolityce europejskiej zachodzące na przełomie XIX i XX w. kierowały sprawę polską w stronę Rosji. Wynikało to z ówczesnego realizmu Dmowskiego – odejścia od ciasnej doktryny i maksymalnego wykorzystania geopolitycznej sytuacji dla osiągnięcia celu – uzyskania niepodległości. Dmowski wskazywał, że dla Zachodu nie ma sprawy polskiej – dla tamtych polityków sprawa polska jest częścią Rosji, która stała się sojusznikiem Anglii i Francji: Dziś w interesie państw Europy Zachodniej nie leży dalsze osłabianie Rosji, lecz wzmacnianie jej, by stała się zdolna przeciwstawić Niemcom, ponieważ w przeciwnym razie może się stać powolnym narzędziem Berlina, sferą wpływów niemieckich i obiektem stopniowego podboju ze strony Niemiec. Położenie międzynarodowe stało się takie, że jest widocznym, że dla narodu polskiego groźbą dla jego przyszłości narodowej nie jest Rosja, lecz Niemcy, które to niebezpieczeństwo stanowią.
Polska, znajdująca się pomiędzy Rosją i Niemcami, jest buforem pomiędzy rywalizującymi stronami. Zjednoczone Niemcy są pełne wigoru, żywotności, mają apetyt osiągnięcia statusu mocarstwa, więc będą z całą determinacją rugowały polski byt narodowy. Rosja zaś, to kolos na glinianych nogach, naród rosyjski jest słaby pod względem moralnym, gospodarczym i kulturowym. W rzeczywistości nigdy nie zyskał takiego statusu w państwie, jak miało to miejsce w państwach Europy Zachodniej. Dlatego naród polski, uzbrojony w tradycję, religię i kulturę może znacznie więcej osiągnąć przy Rosji, niż podporządkowany Niemcom i ich germańskiemu naporowi „Drang nach Osten”.
W trakcie I wojny światowej realizm polityczny Dmowskiego kazał oprzeć dążenia do niepodległości o państwa zachodnie. W tym samym kierunku szedł także Piłsudski po ogłoszeniu przez Niemcy i Austro-Węgry aktu 5 listopada 1916 roku. Piłsudski pisał: „Teraz niech gra pan Roman Dmowski. Dałem mu do ręki atutową kartę – niech on teraz gra, niech od tamtej strony, Ententy, żąda więcej.” Ogłaszając akt 5 listopada państwa centralne umiędzynarodowiły kwestię polską – od tego momentu każda ze stron musi dać więcej od przeciwnika. I trzeba dodać, że Dmowski wywiązał się z zadania z należytą energią. Pomogła mu w tym sytuacja w Rosji – wybuch rewolucji lutowej i obalenie caratu. Niepewność co do dalszych losów sojuszu Rosji z Anglią i Francją nakazywały Zachodowi szukać nowych sprzymierzeńców. Powstały w sierpniu 1917 w Lozannie Komitet Narodowy Polski w składzie z Dmowskim, szybko znalazł wsparcie ze strony Ignacego Paderewskiego. Marka Paderewskiego była powszechnie znana na całym świecie. Kiedy więc Stany Zjednoczone postanowiły wejść do wojny, sprawy polskiej niepodległości przyspieszyły, w dużym stopniu za sprawą zabiegów Paderewskiego.
Komitet Narodowy Polski uczestniczył w konferencji wersalskiej. Tam zapadały najważniejsze decyzje o przyszłości Europy. Jedną z nich było ustalenie granic Polski. Dmowski zabiegał o jak najkorzystniejsze dla polskiej racji stanu wytyczenie granicy na zachodzie. Nie wszystkie jego zamierzenia zostały uwzględnione. Na skutek postawy Wielkiej Brytanii nie udało się przyłączyć do Polski m.in. Gdańska. Ale i tak zdobycze terytorialne Polski na zachodzie były większe od wszystkich innych razem wziętych, jakie Niemcy utraciły na rzecz pozostałych państw. To także należy zaliczyć do sukcesów Dmowskiego. Zabiegał o terytoria poprzez osobiste kontakty z politykami zachodnimi.
Inaczej wyglądała kwestia granicy wschodniej. Pisał: „Żeby być silnym na zewnątrz, trzeba nam się dość daleko na wschód posunąć, ale dla zachowania siły wewnętrznej nie można się posunąć za daleko, bo zatracimy polski charakter państwa. W tym względzie północny wschód (Litwa, Białoruś) jest dla nas bezpieczniejszy od południowego wschodu.” Koncepcja Dmowskiego polegała na tym, aby w odrodzonej Polsce mieszkało maksymalnie do 40% mniejszości narodowych. Z Piłsudskim Dmowski toczył spór o federację z państwami na wschodzie, które miały być utworzone przy polskiej pomocy. Dmowski był przeciwny temu: „Jeżeli się mówi o potrzebie państwa silnego, to nie można wymawiać wyrazu federacja. Federacja to jest słabość, a nie siła, zwłaszcza jak się nie ma z kim federować.” Faktem jest, że wśród Ukraińców, z którymi najbliżej było Piłsudskiemu do stworzenia federacji, nie było jedności i idea upadła.
Dmowski przestrzegał przed tworzeniem federacji z państwami, które są Polsce wrogie, a Ukraińcy kwestionowali prawa Polski do kresów wschodnich. Pisał: „niepodległa Ukraina byłaby państwem, w którym dominowałyby wpływy niemieckie. Polska przy istnieniu państwa ukraińskiego znalazłaby się między Niemcami a sferą wpływów niemieckich, można powiedzieć, niemieckim protektoratem.” Słabość i niedojrzałość w zakresie tworzenia samodzielnego bytu Białorusinów i Ukraińców, wrogość Litwinów wobec odbudowanej Polski i brak zainteresowania koncepcją ze strony Łotwy sprawił, że Piłsudski nie zdołał zrealizować swego planu. Mimo tarć między obydwoma politykami, obie orientacje – niemiecka i rosyjska spełniły swe rolę w odzyskaniu niepodległości.
W odrodzonej Polsce Dmowski mocno ograniczał swój aktywny udział polityce. Zajął się pisarstwem politycznym. W 1925 r opublikował dzieło „Polityka polska i odbudowanie państwa”. Warto zwrócić uwagę co najmniej na dwie sprawy, jakie w tej pracy zawarł. Pierwsza, dotyczyła stosunku Żydów do kwestii polskiej podczas I wojny światowej. Pisał: Wkrótce po moim przyjeździe do USA zgłosił się do mnie znany powszechnie przywódca Żydów w Ameryce, p. Louis Marschall. Powiedział mi bez ogródek, że Żydzi są wrogami Polski, bo Polska prześladuje ich współwyznawców. Gdy mu zwróciłem uwagę, że w Polsce pogromów nie było i nie ma, usłyszałem znamienną odpowiedź, że Żydzi wolą pogromy od bojkotu. Później wespół z Paderewskim, wzięliśmy udział w obiedzie politycznym z przywódcami żydowskimi, urządzonym przez jednego z działaczy nowojorskich. Jedno z żądań było, żebyśmy wprowadzili do naszego Komitetu Narodowego Żyda cieszącego się ich zaufaniem. Okazało się wszakże natychmiast, że nie ma takiego Żyda, który by posiadał nasze i ich zaufanie, Ważniejsze było żądanie, zwrócone już do mnie, żebym wystosował odezwę do społeczeństwa polskiego, wzywającego do zaprzestania bojkotu Żydów Powiedziałem więc im, że dobrze, wydam taką odezwę, ale pod warunkiem, że oni przedtem wydadzą odezwę do Żydów w Polsce, wzywającą do tego, by pracowali i walczyli o zjednoczenie i niepodległość Polski. Dali mi odpowiedź, której byłem z góry pewny – że to jest niemożliwe.
Druga sprawa podjęta przez Dmowskiego dotyczyła krytyki liberalizmu gospodarczego i nadmiernej industrializacji, będącej przyczyną kryzysu gospodarczego. Pisał: Dziś widzimy, że ten szalony rozrost industrializmu, który dawał Europie bogactwo, zamienia się w klęskę; że wysoka kultura materialna, nawyknienie do kultury i komfortu utrudnia jej współzawodnictwo gospodarcze z krajami niższej kultury, że typ oświaty, który się tam w masach rozszerzył, zrodził w nich wstręt do prostej pracy, wypędza je ze wsi i zapełnia miasta ludnością, stanowiącą coraz większy ciężar dla społeczeństwa. Szczycące się wspaniałymi instytucjami, znakomicie obsłużone państwo nowoczesne, stało się o wiele za kosztowne, ażeby je narody przy obecnych swych środkach zdolne były utrzymać; że wybujały parlamentaryzm, który sobie Europa w ciągu XIX wieku wytworzyła, uniemożliwia sensowną gospodarkę państwową, zgodną ze środkami społeczeństwa. Myśmy tę świetną dobę, ten wiek XIX, przeżyli tylko w małej części i te dolegliwości w krew nam nie weszły. Przywiązanie do cywilizacji europejskiej nie powinno przekraczać zdrowych i sensownych granic: nie trzeba dobrowolnie skazywać się na dzielenie z Europą tych cierpień, od których możemy być wolni, dlatego właśnie, żeśmy nie udzielili jej powodzeń i owoców nie używali.
Wbrew głosom przeciwników politycznych, także tych obecnych, Dmowski nie był zwolennikiem faszyzmu. W pracy „O ustroju politycznym państwa” wyjaśniał konsekwencje tego systemu: militaryzacja żywiołów narodowych, która dała zwycięstwo we Włoszech i w Niemczech, zabiła w tych obozach twórczość prawno-polityczną. Na to szła przez kilkadziesiąt pokoleń olbrzymia praca narodu niemieckiego w dziedzinie prawa i postępu prawnego w społeczeństwie, ażeby dziś powiedziano Niemcom, iż prawem jest to, co powie Hitler? Musielibyśmy być wrogami cywilizacji, ażeby to uznać za wzór dzieła narodowego w polityce, za przykład dla innych narodów.
Jakże dalekie od rzeczywistości i prawdy są zatem słowa wypowiedziane przez prof. Tomasza Nałęcza, doradcy prezydenta Komorowskiego w latach 2010 – 2015, który w piśmie „Wprost” z marca 2001 roku stwierdził: „Mniej byłoby powodów do wstydu i wyrzutów sumienia, gdyby obóz Romana Dmowskiego w walce o rząd dusz nie grał na najprymitywniejszych antyżydowskich odruchach. Jasne, że najbardziej nawet radykalni narodowcy nie planowali mordowania Żydów, ale lekkomyślnie siali wiatr, bez którego najpewniej nie byłoby burzy w Jedwabnem.”
Roman Dmowski do końca pozostał wierny słowom – „Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka” – które zawarł w „Myślach nowoczesnego Polaka”.