Były polski premier, a obecnie przewodniczący frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), Mateusz Morawiecki udzielił 10 dni temu wywiadu w PRZEkanale. Rozmowa jest interesująca, ale bardzo długa (1,5h) i porusza wiele wątków. Cała nie zmieściłaby się w naszej gazecie. Postanowiliśmy jednak przedstawić kilka zagadnień, które wydały się nam ważne w kontekście obecnej sytuacji w Polsce pod rządami Donalda Tuska i jego ekipy.
Obecny rząd, obecny premier, minister finansów, ministrowie gospodarki topią Polskę w długu. Podam tylko taki przykład, w ciągu dwóch lat o 10 punktów procentowych – to jest bardzo, bardzo dużo – wzrósł dług publiczny do PKB, a to oznacza, że Polska staje się coraz bardziej zależna od tej kroplówki z rynków finansowych.
Wybory prezydenta RP zakończyły się sukcesem Karola Nawrockiego. Wyborcy prawicy się cieszą, wyborcy koalicji rządzącej są w szoku. Wydaje się, że rządzący nie ustają w wysiłkach, by podważyć uczciwość tych wyborów. Zarzucają Prawu i Sprawiedliwości fałszerstwa wyborcze na ogromną skalę. Tworzą w tym celu jakąś nieprawdopodobną teorię spiskową.
Tych kilkanaście komisji to, w skali 32 tysięcy komisji, kropla w morzu i nie ma żadnych obaw co do tego, że wybory zostaną w sposób legalny unieważnione. To, że obecny premier posługuje się brutalną siłą polityczną, to, że sobie wybiera na Twitterze, który wyrok Sądu Najwyższego będzie zaakceptowany, a który nie będzie zaakceptowany, to jest jakby inna sprawa. Widzę bardzo wyraźnie przechył w kierunku demokratury, czyli odwrotu od procedur demokratycznych po stronie obecnie rządzących, ale nie mam wątpliwości, że jeśli ktoś mógłby mieć zastrzeżenia co do sprawiedliwego, uczciwego przeprowadzenia wyborów, to my wobec naszych konkurentów przede wszystkim. Nie sądziłem, że będę cytował panią posłankę Joannę Muchę kiedykolwiek, więc przez moment tylko ją zacytuję: mieliśmy wszystko, mieliśmy poparcie mediów mainstreamowych, mieliśmy rząd, który działał na rzecz Rafała Trzaskowskiego. Ba, mieliśmy kasę, no i przegraliśmy. Jeden z największych błędów Rafała Trzaskowskiego to właśnie stałe podwiązanie pod obecnego premiera. To spowodowało, że rzeczywiście przegrał mimo potężnych ataków na Karola Nawrockiego.
Warto posłuchać tego wywiadu, bo powoli zapominamy, że istnieją rządy, które zajmują się odpowiedzialnym rządzeniem, realizują przemyślane strategie, pracują dla nas, dbają o rozwój kraju.
Na początku naszych rządów stworzyłem Strategię Odpowiedzialnego Rozwoju. Tam było pięć pułapek. Pułapka demograficzna, słabości instytucjonalnej, pułapka niskich marż, czyli niskiej jakości produktów, pułapka zależności od kapitału zagranicznego, bardzo ważna i właściwie poza pułapką demograficzną udało się Polsce poprzez realizację Planu Odpowiedzialnego Rozwoju wyjść z ogromnych tarapatów. Także pułapka średniego dochodu. Pokazaliśmy jak można zarządzać finansami publicznymi i gospodarką. Pokazaliśmy czym jest wyrwanie z biedy milionów Polaków. Pokazaliśmy jak można realizować wyższe marże poprzez gospodarkę polską, poprzez eksport polskiego produktu, poprzez ekspansję polskiego kapitału. Pokazaliśmy jak można zmniejszyć zależność gospodarki polskiej od zagranicy, od zagranicznego finansowania. Jest taka miara, nazywa się Międzynarodowa Pozycja Inwestycyjna Netto. Ona była na poziomie minus 69% do PKB w roku 2014-2015, a na koniec naszych rządów minus 32%. Nikt się nie spodziewał takiego zmniejszenia zależności.
Im bardziej wydarzenia oddalają się w czasie, tym mniej z nich pamiętamy. Zostają tylko, w zależności od nastawienia, dobre lub złe wspomnienia. Często słyszymy krytykę polityki rządu PiS w czasie epidemii COVID. Zapominamy, jak nagle to na nas spadło i jak wielki spowodowało chaos. Wielu ludzi wpadło w panikę. Nikt nie miał pojęcia, jak z tym walczyć i jakie będą skutki.
Popełnialiśmy błędy i za te błędy należy się uderzyć w pierś. Na przykład w czasach COVID zamknięcie parków, zamknięcie cmentarzy uznaję dzisiaj za błąd. Wtedy pamiętam, że wszyscy krzyczeli, łącznie z tymi, którzy dzisiaj nas krytykują – a warto sobie odnaleźć parę tweetów z tamtego czasu, marzec, kwiecień, maj 2020 roku – zamykajcie. Tragedia, wszyscy umierają! Nie wiedzieliśmy, jaki będzie rozmiar tej tragedii. Zresztą zbyt szybko zapominamy, że to była wielka tragedia, że nasi ojcowie, mamy, nasi dziadkowie i babcie niestety też w cierpieniach okrutnych umierali. Gospodarka była zamykana we wszystkich krajach świata. W niektórych dużo mocniej niż u nas. W niektórych rzeczywiście mniej. Poziom zgonów związanych z COVID w krajach Unii Europejskiej, 3-4 miesiące temu widziałem ostatnie podsumowania, plasuje nas mniej więcej w środku tego bardzo smutnego rankingu. Czyli można powiedzieć, mogło być na pewno lepiej, ale mogło też być gorzej.
Marzec, kwiecień, maj – wyschła płynność w firmach. Nie było dopływu gotówki, ponieważ popyt zmalał w niektórych branżach do zera. Branża turystyczna prawie do zera. Podaż została poszarpana, łańcuchy produkcji, łańcuchy dostaw, brakowało komponentów do produkcji i wtedy trzeba było podjąć decyzję w ciągu tygodnia, dwóch, czy ratujemy polskie firmy, czy właściwie pozwalamy przetrwać tylko tym najsilniejszym, a inni niech popadają. Zdecydowałem wtedy o tym, że będziemy ratować miejsca pracy, ratować polskich przedsiębiorców i przeznaczyliśmy na to 200 mld zł. To jest zresztą część całego tego zadłużenia publicznego, które zmalało. Czyli zadłużenie maleje do PKB, a my przeznaczamy 200 mld zł. I to pozwoliło uratować wtedy polską gospodarkę.
Była Rada Medyczna, był główny epidemiolog kraju, pan profesor, wokół którego zebrali się najwybitniejsi specjaliści w dziedzinie chorób zakaźnych, epidemii wirusów, wirusologii. Co by pan zrobił, gdyby do pana przyszło takie grono i powiedziało: panie premierze, drogi rządzie Rzeczypospolitej, jeżeli nie zrobicie tego, tego i tego, to Polacy będą dziesiątkami tysięcy umierać i będzie dochodziło do – uwaga – triażu, czyli do czegoś, do czego właśnie w tamtym czasie dochodziło w Lombardii, we Włoszech, we Francji, Hiszpanii, a triaż jest czymś absolutnie okrutnym. Pan musi podjąć decyzję, tego człowieka już nie leczymy, niech on umiera w cierpieniach, ponieważ nie ma najmniejszych szans. Otóż w Polsce, chcę powiedzieć, mimo błędów, nigdy nie doszło do selekcji pacjentów. Tam w bogatych krajach zachodniej Europy mieliśmy do czynienia z selekcją pacjentów, czyli z absolutnie spencerowskim podejściem do rzeczywistości. Wy już nie będziecie mieli prawa do życia, a wy jeszcze możecie mieć prawo do życia, w związku z tym podłączamy was do respiratorów. Myśmy walczyli o każde życie. Francuzi, Niemcy, Hiszpanie czy Włosi nie walczyli o każde życie. To też jest różnica.
Z ogromną krytyką spotkał się Polski Ład wprowadzony przez rząd PiS pod koniec drugiej kadencji. Mateusz Morawiecki nie ucieka od odpowiedzialności za chaos, który wtedy powstał. Jednak wskazuje też pozytywne skutki zmian, a było to zmniejszenie klina podatkowego, czyli różnicy pomiędzy kosztami zatrudnienia pracownika, a tym, co pracownik realnie otrzymuje w postaci wynagrodzenia.
Na przykład operacyjne wdrożenie zmian zasad podatkowych doprowadziło do tego, że mamy dzisiaj wśród wszystkich unijnych krajów OECD najniższy klin podatkowy – Święty Graal ekonomistów III Rzeczypospolitej. Natomiast sposób wdrożenia – to był chyba początek 2022 roku, jeśli dobrze pamiętam – powiedzieć, że był daleki od doskonałości to na pewno nawet za mało powiedzieć. Tam były błędy, brak dyskusji ze Stowarzyszeniem Księgowych itd. Błędy operacyjne, błędy informatyczne. Gdybym miał coś powtórzyć, to na pewno bym to powtórzył i zrobił zupełnie inaczej.
Donald Tusk w debacie telewizyjnej z Mateuszem Morawieckim wspomniał, że ten ostatni był jego doradcą. Otóż okazuje się, że to nie do końca prawda, a jak wiadomo – każda półprawda jest całkowitym kłamstwem.
Gdzieś chyba w 2009, bądź 2010 roku, Jan Krzysztof Bielecki, z którym współpracowałem jako prezes Banku Zachodniego WBK, zaproponował mi, żebym wszedł do jego rady – podkreślam, nigdy nie byłem doradcą obecnego premiera, natomiast wszedłem do rady, która miała w sprawach gospodarczych doradzać ówczesnemu premierowi, Donaldowi Tuskowi, ale niestety premier Tusk nie przychodził. W ciągu dwóch – ja tam byłem jakieś 18, 19 czy 20 miesięcy – ale premier tam był jeden raz. My tam zwykle 3-4 godziny obradowaliśmy, wysłuchał przez godzinę i wyszedł.
Później też nie było lepiej. O współpracy nie było mowy.
Jak był COVID i kryzys na granicy z Białorusią, to zaprosiłem jako premier wszystkich przedstawicieli opozycji i on przyszedł do KPRM, ale nie mieliśmy okazji porozmawiać, tylko siedział paręnaście metrów dalej i wyzłośliwiał się w kontekście obrony granicy. Zresztą może niektórzy mają krótką pamięć, ale przypomnę tylko, że w sprawach Białorusi to premier Tusk uważał, że tam po drugiej stronie ściągnięci z Bliskiego Wschodu migranci to biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi. A ten mur, który zaproponowałem, jego zdaniem miał nigdy nie powstać.
Jednym z ważnych sukcesów rządu premiera Morawieckiego było zmniejszenie bezrobocia.
Bierzemy ośmioletnią średnią i pokazujemy – tam są setki tysięcy więcej bezrobotnych niż w czasach naszego rządu. Więc to jest różnica, bo to są setki tysięcy dramatów. Porównuję średnią – osiem lat do ośmiu lat.
Ludzie czasem pytają: skąd oni mieli na to wszystko pieniądze? Przez lata mieliśmy przekonanie, że jesteśmy krajem biednym, zacofanym i w dającej się przewidzieć przyszłości nie będziemy w stanie dogonić mitycznego Zachodu. Czy na pewno?
Sam początek 2016 – końcówka 2017. Z panią premier, a potem z panem prezesem Kaczyńskim zaczęliśmy konstruować późniejszy plan odpowiedzialnego rozwoju, pod moim kierunkiem zbudowany. I pomagałem w konstruowaniu tej gospodarczej, finansowej strony programu Prawa i Sprawiedliwości. Takie hasło, które wtedy rzuciliśmy: „bilion złotych na inwestycje”. Otóż Platforma Obywatelska zaczęła się z tego bardzo mocno wyśmiewać, a my pokazaliśmy źródła tego biliona złotych na inwestycje. Już po czterech latach naszych rządów było to ponad bilion złotych na inwestycje, a więc pokazaliśmy wiarygodność naszych planów inwestycyjnych, wiążących się oczywiście z aktywizacją kapitału uśpionego, z pozyskaniem środków z sektora prywatnego, ale także z uszczelnieniem systemu finansowego.
Liczby, twarde dane, a nie propaganda, nie kierowanie uwagi wyborców na emocjonalne zacietrzewienie i walkę z wrogiem. Ciągła praca na rzecz rozwoju. Niestety, nie każdy tak pojmuje swoją misję rządzenia.
Na początku 2008 roku wpływy podatku CIT to było 34,8 mld zł. Po ośmiu latach rządów Platformy Obywatelskiej to było 33,7 mld zł. Czyli obroty firm rosną o 50, 60, 70% w zależności od branży. Nominalny PKB rośnie, to było chyba około 47%. Porównanie, bardzo zgrubne, powinno być takie: jeśli zyski firm rosną, obroty rosną, nominalny PKB rośnie, no to CIT powinien mniej więcej urosnąć w tej samej wysokości. Bądźmy łaskawi wobec naszych następców i przeciwników politycznych. Podatku CIT powinno wpłynąć do budżetu około 15, 16 mld zł więcej niż to, co się stało w latach rządów moich poprzedników. Tymczasem stała się tragedia. Raje podatkowe były piekłem dla polskich obywateli, ponieważ to oni tracili te środki. I dla porównania, przez 8 lat naszych rządów, po tym jak ja zajmowałem się finansami i pokazywałem wcześniej tę lukę CIT, to pokazałem również, jak ją można uszczelnić w praktyce. Z 33 mld, czy 33 z kawałkiem, na koniec naszych rządów było 90 parę mld. Minister Domański wykonał parę sztuczek księgowych, przejmując rządy w grudniu 2023 roku, przerzucając sobie podatek VAT na 2024 rok, obniżając pewne zyski, ale było to prawie trzykrotne podniesienie wpływów z podatku CIT do budżetu.
Wielu liczyło na to, że program 500+ poprawi sytuację demograficzną naszego kraju. Czy te nadzieje się ziściły? Premier tłumaczy, dlaczego nie całkiem się udało.
Bardzo chciałem poprawić relacje demograficzne i tutaj zmierzyłem się z sekularną zmianą kulturową, która bardzo mocno wpływa na Polskę do dzisiaj. Mamy jeden z najniższych przyrostów naturalnych w Europie. To jest 1,09, jak widziałem ostatnie dane – bardzo nie lubię tego porównania, ale 1,09 dziecka na kobietę, która rodzi to dziecko. Takimi kategoriami posługują się wszyscy statystycy z całego świata. Jest to jeden z niższych poziomów w całej Europie, zresztą na świecie również, dramatyczny. I tutaj na pewno całe państwo polskie powinno zrobić wszystko, żeby ten wskaźnik poprawić. Jego nie da się prawdopodobnie w ciągu najbliższych 5-7 lat poprawić bardzo szybko, bo trendy demograficzne to są trendy długoterminowe. Ale jestem gotów z obecnie rządzącymi siąść za okrągłym stołem po to, żeby wypracować odpowiednie mechanizmy poprawy pronatalności, polityki proludnościowej w Polsce, no bo to jest w dłuższej perspektywie nasza racja stanu.
Biję się w pierś, ale harakiri nie popełnię z tego powodu, a to dlatego, że my staraliśmy się coś tutaj zrobić. Byliśmy pierwszym rządem III Rzeczypospolitej, który wprowadził taką politykę społeczną, która miała być polityką prorodzinną. I jak porównałby pan dane z 2020, 2021, 2022 roku, to według danych GUS z 2014 roku, a trendy demograficzne są, jak powiedziałem, trendami długoterminowymi, nie zmieniają się w krótkiej perspektywie, my i taką naszą polityką pronatalną doprowadziliśmy do tego, że urodziło się o 200 tysięcy dzieciaczków więcej w ciągu tych kilku lat. 200 tysięcy więcej. Ale czy powiem, że odnieśliśmy tutaj sukces? Nie. Tutaj całe państwo polskie pogrąża się w katastrofie demograficznej i jak patrzę, że tak powiem, z lotu ptaka na nasze rządy, to tutaj bym się nie poddawał. Tutaj zrobiłbym jeszcze więcej i tu chciałbym zrobić w przyszłości jeszcze więcej, bo uważam, że to jest wielkie wyzwanie. Za 10-20 lat będzie coraz mniej osób pracujących, a coraz więcej emerytów. Coraz niższe emerytury, czyli stopa zastąpienia, a więc emerytura w relacji do ostatniego wynagrodzenia będzie coraz niższa. Polaków będzie coraz mniej. Coraz trudniej będzie nam się bronić przeciwko naszym wrogom, przeciwko przeciwnikom. Świat może być coraz trudniejszy dla nas.
Niektórzy powiedzą, że to wszystko to tylko propaganda sukcesu. Jednak decyzje wielu Polaków, żeby wrócić z emigracji dają do myślenia. Tego się nie robi pod wpływem chwilowego impulsu. Muszą być poważne powody.
Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu, że w ostatnich latach naszych rządów netto zaczęło więcej osób do Polski wracać niż z Polski wyjeżdżać. To wielka radość dla mnie, że przez 5-6 lat, kiedy byłem premierem, do Polski wróciło, jeśli dobrze pamiętam dane statystyczne, między 400 a 500 tysięcy Polaków z emigracji. To też zasługa naszej polityki prorodzinnej, polityki podnoszenia szans w regionach, w małych miasteczkach. Wydawaliśmy setki miliardów złotych na to, a dług publiczny do PKB malał. I to jest trend, który chcę umacniać.
I, o dziwo, ludzie zaczęli wracać. Różni ludzie, którzy wyjechali w różnych okresach.
To znaczy z tej emigracji lat 80. Moich przyjaciół, młodych wówczas chłopaków, dzisiaj już starszych osób, ale także ich dzieci. Lat 90., czyli polskiej biedy Balcerowicza. Potem lat 2000-nych po wejściu do Unii Europejskiej, kiedy 2 mln ludzi wyjechało w latach 2004-2015. Chcę, żeby jak największa liczba Polaków wróciła do Polski i w ten sposób chcę złagodzić ten kryzys demograficzny. To po pierwsze. Po drugie nie rezygnować z polityk pronatalnych. Takich instrumentów polityki demograficznej, która będzie doprowadzała do zwiększenia urodzeń w Polsce. Po trzecie robienie wszystkiego, żeby Polacy po prostu mogli we własnym domu żyć tak, jak oni chcą, a nie żeby różne zmiany, obce zmiany kulturowe były nam narzucane. Te ideologiczne szaleństwa różnego rodzaju, bo one powodują, że Polacy tutaj czują się czasami przytłoczeni przez te zmiany kulturowe. Więc jestem jako republikanin, jako propaństwowiec, jako konserwatysta zdecydowanym zwolennikiem wolności, a nie narzucania wzorców kulturowych przez lewicowo-liberalną Europę.
Mówi się, że rząd PiS wpuścił mnóstwo ludzi z egzotycznych krajów. Widać ich na ulicach – rozwożą jedzenie, prowadzą taksówki itp. Pojawiły się też niestworzone historie o wizach sprzedawanych tysiącami na bazarach Bliskiego Wschodu. Jednakże nie zajmujemy się tu baśniami z 1001 nocy…
Jest ogromną różnicą przyjmowanie nielegalnych imigrantów, którzy potem nie pracują, korzystają z socjalu, niszczą naszą tożsamość, niszczą bezpieczeństwo w Polsce, a przyjeżdżającymi na 6 miesięcy na przykład pracownikami z Filipin, którzy muszą potem wrócić, bądź mieć przedłużoną zgodę na pracę i nie mają żadnych praw, nie mają socjalu tutaj w Polsce. Proszę zapytać rolników, którzy na przykład uprawiają truskawki albo porzeczki, albo maliny, albo proszę zapytać przetwórców ryb na wybrzeżu Bałtyku, czy Polacy chcą pracować tam w tych przedsiębiorstwach. Albo możemy zamknąć te branże, albo sezonowych pracowników z zagranicy ze względu na tą dramatyczną sytuację demograficzną do kraju dopuszczać. Więc ja nie przyjmuję tej propagandy, którą próbowała narzucić ekipa moich przeciwników politycznych.
Mateusz Morawiecki przewiduje, że skutki obecnych rządów będą dla Polski fatalne. Nie dla tego, że Tusk jest brzydki, ma szyderczy uśmiech i wredne usposobienie. Mówią o tym oficjalne dane. Były premier zna się na gospodarce i niestety może mieć rację.
Premier Tusk to trochę tak jak kapitan na Titanicu. Widać wyraźnie, że robi wszystko, aby ludzie się tym nie zajmowali. Tymczasem w ciągu niespełna dwóch lat rządów moich następców, mamy każdorocznie wzrost długu publicznego do PKB o 5 punktów procentowych, pomimo że nominalny PKB rośnie 8 do 9 punktów procentowych. Szanowni Państwo, sytuacja w finansach publicznych robi się dramatyczna. My zostawiliśmy im państwowy dług publiczny na poziomie około 39% do PKB, a według klasyfikacji europejskiej 49% do PKB. Dzisiaj w ciągu tylko dwóch lat sektor finansów publicznych traci setki miliardów złotych. Dzieje się tak, ponieważ nastąpił z powrotem wyciek pieniędzy z polskiego budżetu. To są państwa pieniądze, to są pieniądze Polaków. Wystarczy posłuchać tego, co mówi szefowa jednego ze związków Krajowej Administracji Skarbowej, pani Jagodzińska. Wystarczy posłuchać ekspertów. Wystarczy popatrzeć na dane, co dzieje się w budżecie państwa polskiego. Gigantyczna dziura Tuska, tak trzeba ją nazwać, po prostu powoduje, że Polacy za chwilę będą uzależnieni od zagranicy.
Ja doskonale znam sytuację finansową innych krajów europejskich. Wiem, jakie jest położenie gospodarki włoskiej. To jest uprzemysłowiony kraj, cały czas bogatszy per capita od nas, cały czas gospodarka G7, a jednak dług publiczny do PKB tak szybko tam w pewnym okresie urósł, że Włochy dzisiaj są państwem niesuwerennym do pewnego stopnia, bo zależą od Europejskiego Banku Centralnego. Być może to jest jeden z ukrytych celów tej ekipy rządzącej, abyśmy byli na pasku Europejskiej Komisji, Europejskiego Banku Centralnego, żeby to od nich zależało, czy możemy płacić emerytury, bo jak ktoś nie kupi pierwszej transzy emisji obligacji, no to następuje jakby już efekt domina i państwo polskie idzie w kierunku bankructwa.
Kolejny zarzut dotyczy Zielonego Ładu i Pakietu Migracyjnego. Jak to z nimi było? Czy rząd zgodził się na te wszystkie pomysły, a potem tylko odgrywał przed wyborcami teatrzyk, jak to protestuje, ale nic nie może?
Wszystkich państwa zachęcam. Zajrzyjcie do konkluzji właśnie z 2019 roku. Polska jest tam wyłączona, co jedyny raz się zdarzyło w tym reżimie traktatu lizbońskiego, jedyny raz od 15 lat. Do dzisiaj się nie zdarzyło nic takiego, ponieważ Rada Europejska się nie zgadzała na to, żeby jakikolwiek kraj miał wyjątek. Nie tylko w tej sprawie, w dziesiątkach innych spraw. Grudzień 2019 roku. Zaglądnijcie państwo do konkluzji. Całonocne negocjacje do samego końca, obroniłem pozycję Polski. Polska jest wyłączona z celu klimatycznego. Ale to nie wszystko. Potem von der Leyen i Timmermans wściekli się na moją blokadę, wystarczy zajrzeć do stenogramów. Oni się wściekli i jak gdyby ubrali ten zielony ład Fit for 55 w 14 dyrektyw. Potem stwierdzili, możemy przyjmować kwalifikowaną większością. Dlaczego tak powiedzieli? Dlatego, że wiedzieli, że w procedurze głosowania na zasadzie jednomyślności Polska się nie zgodzi.
Co ja wtedy zrobiłem i moi ministrowie? Zaskarżyliśmy ten tryb podejmowania decyzji kwalifikowaną większością do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Co zrobił Trybunał? Jako nieodrodne dziecko akumulowania władzy w instytucjach unijnych odrzucał tę naszą niezgodę na głosowanie kwalifikowaną większością. Co myśmy zrobili? W procesie politycznym, czyli na Radach Unii Europejskiej, na Radzie Europejskiej nigdy nie wyraziliśmy zgody i dlatego do końca naszych rządów żadna z tych dyrektyw nie została w pełni wdrożona, zaimplementowana do porządku prawa krajowego. Dlaczego? Bo skutecznie żeśmy blokowali proces polityczny praktycznie nie mając szans, nie mając kart. Brak kart, a jednak do końca naszych rządów potrafiliśmy to zablokować.
I tak samo jak z paktem migracyjnym. Nie mieliśmy kart, a do końca naszych rządów poprzez naszą postawę, twardą postawę blokowaliśmy pakt migracyjny. Tak samo z Zielonym Ładem. Nie mieliśmy kart, bo nas Trybunał Sprawiedliwości pozbawił, a jednak nie pozwoliliśmy na to, żeby w Polsce te regulacje, czyli te dyrektywy były wdrożone. I kropka nad i. Jak tylko władze przejęli nasi następcy, zabrało im 8 dni, aby przyjąć de facto pakt migracyjny i zabrało im trzydzieści parę dni, żeby w styczniu 2024 roku zgodzić się na wiele z tych zapisów Zielonego Ładu. Ba, Rafał Trzaskowski wpisał sobie to do programu. Wpisał sobie to do programu, że on będzie bronił Zielonego Ładu. Zachęcam bardzo gorąco do tego, żebyście państwo odsłuchali sobie, bo to jest tylko tam 40 czy 50 sekund, gdzie Rafał Trzaskowski mówi: Mateusz Morawiecki zablokował Zielony Ład. Bardzo dziękuję panie Rafale.
Gdy rozmawia się ze zwolennikami obecnego rządu, to często słyszy się, że PiS jest strasznie krytykowany w zagranicznych mediach, nielubiany przez europejskie elity, a przecież te elity dla wielu są ważnym punktem odniesienia. Prasa w Niemczech nie zostawia suchej nitki na polskiej prawicy. O czym to świadczy?
Nie mając we wszystkich obszarach kart, silny charakter i wola walki. To co prezentowałem ja, moi ministrowie w Unii Europejskiej, pani premier Beata Szydło oczywiście również. Wola walki, brak zgody, pomimo tego, że Komisja Europejska przywłaszcza sobie kompetencje, powoduje, że oni nie mogą przejść do porządku dziennego nad państwem, które staje się coraz silniejsze. To dlatego von der Leyen chciała, żeby Tusk był w fotelu premiera. Pamięta pan tę jej wypowiedź, prawda? No bo on przyjmuje wszystko, prawda? Łyka wszystko jak gąsior gałki. No pakt migracyjny proszę bardzo po tygodniu przyjął. Zielony Ład po miesiącu przyjął.
W styczniu 2024 roku zablokował Centralny Port Komunikacyjny. Tylko gniew Polaków spowodował, że po pół roku musiał cofnąć się jak niepyszny na z góry upatrzone pozycje. Ale to też nie wszystko. Polski Atom, czyli wielkie inwestycje de facto wstrzymuje, rzuca piach w tryby Polskiego Atomu. Proszę zapytać kierownictwo Westinghousa, proszę zapytać GE Hitachi, amerykańskie firmy, z którymi już były podpisane umowy. Więc ten rząd jest na rękę zagranicy. No bardzo wyraźnie to widać. Walka zagranicy przeciwko mojemu rządowi świadczy o tym, że myśmy twardo realizowali polski interes, polską rację stanu. Ja byłbym bardzo zaniepokojony, gdyby zachodnia prasa zaczęła mnie za często albo w ogóle chwalić, bo to by znaczyło, że to oni są zadowoleni z polskiej polityki, a to my powinniśmy, Polacy, być zadowoleni z naszej polityki. Więc ja się cieszyłem w związku z tym, jak tam Frankfurter Allgemeine Zeitung czy jakieś zachodnioeuropejskie media krytykowały mój rząd.
Nasza suwerenność, to sprawa, o którą warto walczyć. Wygląda na to, że nie tylko prezydent Nawrocki umie się bić…
Jak mój następca próbuje mu grozić, no to ja mogę tylko powiedzieć: będę zawsze ramię w ramię walczył razem z Karolem Nawrockim przeciwko pozbawianiu Polski kompetencji w podstawowych sprawach. Dzisiaj obecny premier dąży do tego, żeby przyjąć zmianę w traktatach. Na jakiej podstawie to wiem? Jego posłowie w europarlamencie przyjmowali te zmiany w procesie legislacyjnym, który się zadział w roku 2023 i 2024. Co jest zatem w tej zmianie traktatów? Otóż tam 35% dziedzin życia państwowego, takich jak polityka zagraniczna, takich jak polityka obronna, takich jak prawo rodzinne na przykład, ma przejść albo częściowo, albo całkowicie na poziom Brukseli, na poziom Komisji Europejskiej. To jest coś, co będzie oznaczało utratę przez Polskę, przynajmniej połowy, jeśli nie trzech czwartych naszej suwerenności. Karol będzie tego bronił, ja będę tego bronił naprawdę do ostatniej kuli, a potem na bagnety, a potem na pięści. Do samego końca nie będzie mojej zgody.
Sytuacja międzynarodowa wymaga dziś od polityków ogromnej odpowiedzialności, a także umiejętności dobrego planowania w oparciu o doświadczenia trwających ciągle konfliktów. Pole walki zmienia się w ogromnym tempie. Wchodzą nowe rodzaje broni, które zupełnie zmieniają obraz współczesnej wojny,
Pracuję nad konkretnym programem związanym z dzisiejszym polem walki, linią frontu na Ukrainie, ale nie tylko tam. Wróciłem z Waszyngtonu całkiem niedawno. Tam rozmawiałem w Białym Domu z bliskimi współpracownikami Donalda Trumpa o konflikcie bliskowschodnim, który się zaostrza. Jeszcze akurat wtedy, kiedy byłem, to nie było ataku Izraela na Iran, ale były walki Huti, czyli proxi Iranu na jednostki amerykańskie i widać tę dysproporcję pomiędzy dzisiejszym polem walki, dzisiejszymi rodzajami broni, a tą bronią, która była bronią przeszłości. Ciężka artyleria, bardzo drogie krążowniki, dwa miliardy dolarów, korwety, miliard dolarów. Już nie mówię o lotniskowcach. Niskim nakładem sił i środków można dzisiaj uszkodzić bardzo drogi sprzęt. Powiedziałem o bardzo drogich jednostkach pływających, ale dość spojrzeć za naszą wschodnią granicę. Z 33 Abramsów dwadzieścia kilka jest unieruchomionych, dlatego że drony rosyjskie skutecznie wyeliminowały je z pola walki. Na szczęście po stronie ukraińskiej mamy jeszcze bardziej skuteczną walkę wojskami rakietowymi, wojskami pojazdów bezzałogowych, dronami różnego rodzaju. Widzieliśmy ten atak ukraiński bardzo skuteczny, cztery tysiące kilometrów od granicy z Ukrainą w okolicach Irkucka, ale nie tylko tam. To są dzisiejsze rodzaje broni i ja chcę to przepracować także, a więc konkret na wielu polach.
Zadziwiający i zaskakujący jest polityczny zwrot, który się na naszych oczach dokonuje. Czy doprowadzi do zwycięstwa prawicy w najbliższych wyborach?
Mieliśmy mieć 15%, mieliśmy być podzieleni, mieliśmy się już pożerać ze sobą nawzajem, a Platforma Obywatelska miała wytyczać nam świetlisty szlak ku przyszłości. Po półtora roku, co się nigdy nie zdarzyło w ciągu ostatnich przynajmniej 25 lat, ten rząd tak szybko stracił zaufanie, tak wyraźnie ludzie widzą, że żyje się gorzej po niecałych dwóch latach tych rządów niż w poprzednich latach. Ten rząd, mimo że nie ma kryzysów gospodarczych, bo ma wzrost gospodarczy, bo ma inflację, która sprzyja ministrowi finansów i obecnemu premierowi, nie radzi sobie w gospodarce polskiej, nie radzi sobie w finansach publicznych, ma najniższe inwestycje do PKB w ciągu ostatnich 30 lat, mimo że premier wyszedł i powiedział, że to jest przełomowy rok inwestycji, to tak a propos tych manipulacji.
Więc widzimy, że sytuacja jest zupełnie odwrotna do tej, która miała być. Dlaczego tak się dzieje? Bo żyjemy w pewnego rodzaju cyklu. Premier wychodzi i ogłasza przełomowy program, taki, albo inny. Potem ogłasza, że prezydent sypie piach w tryby. Potem mówi, że opozycja mu przeszkadza. Potem następuje atak na opozycję, zmasowany atak na nas przez media głównego nurtu, a na koniec on idzie do TVN i skarży się, że prezydent mu przeszkodził i zmiana nie mogła być wdrożona. Od półtora roku, mamy do czynienia z przełomowymi programami. Repolonizacja, deregulacja, żelazna kopuła, tarcza wschód. Kto o nich dzisiaj jeszcze pamięta? Ludzie, popatrzmy na to w inny sposób. Premier Tusk jak wychodzi i rzuca takie hasło, to zaraz potem wsadza je do szuflady i on o nich zapomina. My myślimy, że nastąpi jakiś proces wdrożenia, rozpisanie tego action, who, when, kto, do kiedy, co ma zrobić, prawda? Change management, project management. Nie, ta ekipa kpi sobie z was. Ja nawet panu powiem, jakie będzie hasło na najbliższe półtora miesiąca. Rekonstrukcja, rekonstrukcja. Szanowni państwo, będziemy się wszyscy zajmować rekonstrukcją. Wspomnijcie moje słowa. Funta kłaków warta ta rekonstrukcja. Niech się zajmą realizacją aspiracyjnych projektów.
Czy w razie wygranej uda się namówić polityków innych partii do współpracy dla dobra Polski?
Pokazałem konkrety i poprzez to chcemy się porozumiewać z tymi partiami, które widzą dramat, w jakim się Polska znajduje. Czyli również z wyborcami Konfederacji. Myślę, że również z wyborcami części koalicji rządzącej, bo oni uciekli od koalicji rządzącej. Wyborcy PSL, wyborcy Polski 2050. Średnia z dzisiejszych sondaży, to jest 5%, a oni mieli prawie 15%. Czyli właściwie kierownictwo III Drogi, czyli Polski 2050 i PSL musi zdać sobie sprawę z tego, że znajduje się w dramatycznym położeniu. PSL może być grabarzem największej politycznej marki w historii polskiej demokracji. W ogóle w historii Polski. PSL, jeśli dobrze pamiętam, powstał w 1895 roku. Kiedy to było? 130 lat temu. Pierwszy prezes Karol Lewakowski, potem Henryk Rewakowicz, potem Jan Stapiński, potem wielkie lata Wincentego Witosa. I oni mogą zamknąć, wyprowadzić sztandary, jak to się mówiło. Zamknąć wielką historię PSL, bo Tusk chce wchłonąć PSL. Chce, żeby PSL był częścią Platformy Obywatelskiej. No to będzie dramat dla wielkiej polskiej marki i dla polskiego ruchu ludowego. Dlatego zaproponowaliśmy rząd techniczny, nazywajmy go rządem gospodarczym. Niech oni wezmą stery we własne ręce. My im damy nasze projekty. Możemy przegłosowywać te projekty razem z nimi dla dobra Polski.
Przekop Mierzei Wiślanej był od początku ideą znienawidzoną przez lewicowo-liberalną stronę sceny politycznej. Pani Kidawa-Błońska popisała się twierdzeniem, że „gdyby natura chciała, to sama by przekopała”. Do dziś twierdzą, że to inwestycja chybiona.
Bo Platforma zablokowała rozwój portu w Elblągu. Na złość babci odmrozimy sobie uszy.
Inny przykład, port kontenerowy w Świnoujściu. Czy pan wie, co oni tam dzisiaj robią? Oni chcą utworzyć następny park narodowy. Ja kocham przyrodę, ale ten park narodowy jest tworzony pod dyktando Niemiec, ponieważ to im się opłaca, żeby w Świnoujściu nie było konkurencji. Jeszcze wrócę na momencik tylko do portów polskich. Myśmy podwoili obroty. Więcej niż podwoili obroty. A wie pan, co się stało w tym samym czasie? 2015, 2023 w porcie w Hamburgu, w Rotterdamie, w Amsterdamie. Tam albo była stagnacja, albo spadek obrotu przez 8 lat. Czy myśli pan, że Holendrzy i Niemcy byli szczęśliwi, jak patrzyli na wzrosty obrotów w porcie w Gdyni, w porcie w Gdańsku, Szczecinie, Świnoujściu? Nie. Myśmy im zabrali. Ale dlaczego? Bo widziałem, że Polska może być hubem komunikacyjnym i hubem portowym tej części Europy. Czesi, Węgrzy, Słowacy, Austriacy nie mają dostępu do morza. My możemy być dla nich odbiorcą towarów, które wpływają do nich. I my realizowaliśmy te zyski. Ale czy to się Niemcom i Holendrom podobało? Nie, nie podobało im się.
Trwa narracja na temat fałszerstw wyborczych na korzyść Karola Nawrockiego, a o sprawie zagranicznego finansowania kampanii Rafała Trzaskowskiego niewiele można usłyszeć w większości mediów. Nie znaczy to jednak, że sprawy nie ma.
Jest już zgłoszenie do prokuratury o absolutnie nielegalne finansowanie kampanii Trzaskowskiego, bezczelne wykorzystywanie środków z różnych źródeł, zresztą przez obecnie rządzących i ta kampania absolutnie nie była równa. Karol Nawrocki nie wygrał tylko i wyłącznie z Trzaskowskim. Karol Nawrocki wygrał z Trzaskowskim, z Tuskiem, z rządem, z kasą, która płynęła od spółek Skarbu Państwa, z pieniędzmi z zagranicy, z TVN, z Onetem, z Polsatem i z bardzo wieloma innymi mediami. Wygrał i chwała mu za to, bo naprawdę zmienił w ten sposób historię Polski.
Żeby rządzić trzeba mieć wizję i kierować się wartościami, ale też umieć przekuć to na konkretne cele do realizacji.
Musimy szybować na dwóch skrzydłach, na tradycji i na nowoczesności, na szacunku wobec naszej historii, naszej wiary, naszej kultury polskiej, a nie jej ośmieszaniu, a nie pedagogice wstydu, ale także na aspiracjach dla młodych i starszych Polaków, na Polsce nowoczesnej, na Polsce, która ma prawo mieć program atomowy, na Polsce, która ma prawo rozwijać centralny hub komunikacyjny dla Europy Środkowej. Czy wiecie, że po latach naszych rządów nie jesteśmy już w ogóle zależni od ruskiego gazu. Zależność od gazu ruskiego o 70-80% 10 lat temu, dzisiaj zero. Zależność od ropy ruskiej, wtedy 90%, dzisiaj zero. To wszystko są realne zmiany, do których doprowadziliśmy. Mamy potencjał, żeby zarabiać na tym, żeby Polska była centralnym hubem komunikacyjnym, centralnym hubem energetycznym, czyli takim centrum energetycznym dla tej części Europy.
Jest jeszcze sprawa wyborów korespondencyjnych. Były premier zrzekł się immunitetu, żeby móc dowieść przed sądem swej niewinności.
Jestem bardzo dumny z tego powodu, że chciałem przeprowadzić wybory w trybie korespondencyjnym, a to dlatego, że po pierwsze cały parlament, łącznie z Platformą Obywatelską, zgodził się na przeprowadzenie wyborów w trybie korespondencyjnym dla parunastu milionów ludzi. Myśmy tylko wtedy to poszerzyli na cały elektorat. To po pierwsze. Po drugie, choć to jest najważniejsza rzecz, premier ma obowiązek wykonywać konstytucję. W konstytucji demokratycznego państwa najważniejszą rzeczą, utrzymującą demokrację przy życiu są wybory. Gdybym ja próbował nie przeprowadzić tych wyborów, to powinienem natychmiast zostać wsadzony do więzienia, ponieważ to jest atak na demokrację, to jest zamach stanu. Zrobiłem wszystko, żeby wykonać decyzję Sejmu, żeby wykonać konstytucję i owszem, w tamtych warunkach, to był koniec marca, początek kwietnia, panika na całym świecie, w Bawarii, Kanadzie, w Korei, w USA wybory odbywają się w trybie korespondencyjnym. W związku z tym my, razem z opozycją, przystępujemy do organizacji wyborów w trybie korespondencyjnym. Ale w tym samym czasie notowania pani Kidawy-Błońskiej, ówczesnej kandydatki pana Budki i pana Tuska, lecą na łeb na szyję, do poziomu 5-7%. W związku z tym opozycja, widząc w tym szansę na zmianę kandydata, blokuje nam możliwość przeprowadzenia wyborów w trybie korespondencyjnym. Ja, starając się wykonać konstytucję, zleciłem instytucjom, które były odpowiedzialne za przeprowadzenie prac przygotowawczych do wyborów korespondencyjnych, przeprowadzenie takich wyborów. Ba, sąd w ostatecznej instancji, może mało kto to wie, przyznał mi rację, że tamte decyzje były właściwe, bo gdyby nie przygotowywać wówczas tych prac, które miały na celu przeprowadzenie wyborów, to wybory nie mogłyby się odbyć. Nie można tylko ogłosić wyborów. Te wybory trzeba przeprowadzić w jakimś cyklu, a żeby je przeprowadzić, to muszą być przeprowadzone prace przygotowawcze.
Żeby państwo działało musi dysponować wykwalifikowaną kadrą urzędniczą. Każdy powinien znać swoje kompetencje i mieć jasno określony zakres odpowiedzialności. Nie może poruszać się we mgle domysłów i przypuszczeń, ani nieokreślonego lęku przed konsekwencjami swoich działań.
Tutaj mogę powiedzieć, że obecnie rządzący dokonują wręcz zbrodni na państwie polskim. Powiem dlaczego takich mocnych słów używam. Dlatego, że to ja prosiłem wszystkich moich urzędników w ministerstwach, w KPRM, w różnych agencjach o odważne działanie w czasie, kiedy pandemia COVID spadła na nas jak grom z jasnego nieba. To ja prosiłem o odważne działanie, jak Ruscy zaatakowali Ukrainę i dziś może już zapomnieliśmy o tym, ale wtedy w pierwszych miesiącach groziło to, że Rosjanie będą pod Przemyślem, pod Zamościem, pod Chełmem, a właściwie też pod Białymstokiem, bo wiemy, że Białoruś jest tylko de jure państwem niepodległym, a de facto państwem podległym. I ci urzędnicy wykonywali w odważny sposób polecenia rządu polskiego, premiera rządu polskiego, swoich ministrów. Dzisiaj są za to ścigani.
I teraz proszę szybko przesunąć taśmę do przodu. Wrzesień 2024. Powódź na Dolnym Śląsku i na Opolszczyźnie. Czy wie pan, że do dzisiaj ludzie śpią w zagrzybionych kontenerach? Czy wie pan, że do dzisiaj ludzie śpią w miejscach zbiorowych noclegów? Czy wie pan, że do dzisiaj są w Lądku Zdroju, w Stroniu Śląskim, miejsca, które wyglądają jak po nalotach dywanowych? Jak ktoś nie wierzy, niech sobie tam pojedzie. Urzędnicy do dzisiaj boją się podjąć decyzję, jeżeli nie mają 15 pieczątek przybitych na pismach. A dlaczego tak jest? Bo są sparaliżowani strachem tego, jak działa państwo Tuska i boją się jak będzie działało państwo w przyszłości. Ja chcę zwrócić się do tych urzędników jednym zdaniem. Szanowni Państwo, wszyscy, którzy działali w czasach moich rządów i podejmowali decyzje, a widać już, bo są decyzje sądów, że nie było tam żadnej korupcji, dostaniecie medale za to, jak żeście działali, bo ja nie toleruję żadnej korupcji, ale odwagę urzędniczą dla dobra państwa polskiego nie tylko podziwiam, ale ona powinna być nagrodzona. Dzisiaj urzędnicy są sparaliżowani. Wiem o całych departamentach w KPRM, w Ministerstwie Finansów, które siedzą z założonymi rękami, boją się, żeby nie podejmować jakiejkolwiek decyzji, bo wiedzą, że w przyszłości ktoś może przyjść po nich, zapukać o 6 rano. Tak nie powinno działać państwo polskie.
Na koniec Mateusz Morawiecki wygłosił dość zaskakującą deklarację woli współpracy z opozycją.
To co mogę obiecać po swojej stronie, że jeżeli taka będzie decyzja Polaków i będę miał wpływ na nawę rządową i to ja będę jednym ze sterników tej nawy rządowej, to na pewno będę dążył do tego, żeby dopuścić opozycję do współkierowania, na przykład poprzez ich partycypację w Radzie Nadzorczej w kluczowych projektach, które wymagają ciągłości. Takich jak Centralny Port Komunikacyjny, rozbudowa portów polskich, rozbudowa sieci dróg, Polski Atom, Mały Atom, Duży Atom. W tych spółkach powinna być ciągłość polityczna niezależna od kadencyjności. Chciałbym ponaprawiać te błędy, które się pojawiają i zaproponować tę aspiracyjną agendę, ten plan odpowiedzialnego rozwoju, tę wizję rozwoju 2.0. To wszystko, na co ja stawiałem zawsze, czyli rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój, a nie antyrozwój, z którym mamy dzisiaj do czynienia.
Skróty i komentarz: Artur Waszkielewicz