Pożegnanie naszego świata

W ramach 517. edycji Klubu Spotkanie i Dialog na pierwszym zebraniu w Nowym Roku głos zabrali prof. Wojciech Myślecki oraz dr Marek Stefan. Poniżej przytaczamy wystąpienie Wojciecha Myśleckiego. Drugą część spotkania z analizą Marka Stefana przybliżymy naszym Czytelnikom w następnym numerze PJC.

To jest moje trzydzieste pierwsze, doroczne, w jakimś sensie pożegnalne, wystąpienie. Zatytułowałem je: Pożegnanie Naszego Świata. Przez te trzydzieści lat starałem się rozszyfrowywać trendy. Mało omawiałem zdarzenia i stale podkreślałem, że staram się patrzeć, jak idą te wielkie procesy, na które nie mamy wpływu, ale które posuwają się do przodu. W tej chwili doszło do sytuacji, że wszystkie najważniejsze procesy, które za chwilę wymienię, zmieniają się gwałtownie, naraz. Rzadko się zdarza w historii, żeby wszystkie te główne procesy, definiujące naszą rzeczywistość, zmieniały się jednocześnie. Na dodatek zmieniają się w momencie, kiedy ludzie nie mają koncepcji, przynajmniej w naszej strefie cywilizacyjnej, w jakim kierunku będą one zmierzały. Kiedyś były jakieś ideologie, jakieś koncepcje, cesarstwa. Koncepcja pokoju oparta o pokój westfalski, to była wielka koncepcja polityczna, która zresztą zaczyna powoli wracać.

Wchodzimy więc w okres gwałtownych zmian prawie wszystkiego, bez modelu, bez koncepcji. W 2022 wygłosiłem wykład Świat Na Rozdrożu. Sygnalizowałem już wtedy, że właściwie jesteśmy przed bardzo poważnymi rozstrzygnięciami. W 2023 roku wystąpiłem z wykładem Quo Vadis Polonia. To był rok, w którym było wiadomo, że będą wybory, że sytuacja w Polsce jest zmienna, że w jakimś sensie życie polityczne w Polsce nie odpowiada na te wielkie wyzwania, które wokół nas już bardzo wyraźnie widać. Dlatego zadałem to fundamentalne pytanie i starałem się objaśnić, jak Polska się konfiguruje w tych wielkich nadchodzących zmianach. W zeszłym roku wygłosiłem wykład Zmierzch Naszego Świata. Moja analiza wskazywała wyraźnie, że świat stary – oparty na rozstrzygnięciach zarówno po II wojnie światowej jak i po zwycięstwie Zachodu w Zimnej Wojnie, rozwiązaniach, które diametralnie zmieniły usytuowanie państw, szczególnie w Europie Środkowej i Wschodniej – że ten świat oparty na Pax Americana przemija. Pax Americana odszedł już, według mnie, nieodwracalnie do przeszłości. Wobec tego zmierzchu naszego świata, przedstawię kilka refleksji. Przedstawię protokół otwarcia dla tego świata, który nadchodzi.

Pierwsza rzecz. W sposób zasadniczy zmieniają się tzw. paradygmaty, czyli podstawowe reguły gry i organizacji gospodarki. Gospodarka cyfrowa, zasilona w tej chwili sztuczną inteligencją, wchodzi w okres dojrzałości. Ja wprawdzie nie demonizuję sztucznej inteligencji, bo ją znam, wiem co potrafi, a czego nie potrafi, znam jej siły i słabości. W każdym razie mamy potężne narzędzie szybkiej analizy ogromnego zbioru danych. Często wyszukiwanie czegoś, na co człowiek nie miałby ani czasu ani ochoty, bo są to tak subtelnie, ale istotne kwestie, nie opłacałoby się. A sztuczna inteligencja wszystko to potrafi wychwycić i uwypuklić bardzo szybko. Ona nic nie wymyśli nowego, ale pokaże inny obraz i wychwyci pewne prawidłowości, których byśmy nie widzieli. Jesteśmy w erze jakby powstawania gospodarki wzorowanej na internecie. Miałem okazję zajmować się polską energetyką. Jako pierwszy kierowałem zespołem, który opracował wielki system informatyczny, który nałożyliśmy na całą energetykę polską, łącząc elektrownie, odbiorców sieci wysokich i średnich napięć. To było pierwsze podejście jeszcze pod koniec XX wieku. W tej chwili takie sieci internetowe nakładane są na praktycznie całą gospodarkę, plus ta sztuczna inteligencja, która wychwyci i pokaże, jakie są jej możliwości. I to, jeżeli nie będzie kataklizmu, to ta gospodarka będzie dominować już w następnej części XXI wieku.

Równocześnie doszło do zjawiska niespotykanej nigdy w historii koncentracji majątków w nielicznych rękach. Międzynarodowa organizacja Oxfam każdego roku publikuje raport o nierównościach społecznych. W którymś z tych raportów podała, że już w 2019 roku, więc parę lat temu, majątek 2153 osób najbogatszych na świecie był tyle warty, co majątek 4,6 miliarda ludzi. Ostatnio przeczytałem, że 700 osób w tej chwili ma taki majątek, jak te 4,6 miliarda ludzi. A więc dzieje się coś takiego, a nie ma modeli gospodarczej, nie ma nowego Keynesa, który by próbował to opisać, że będziemy musieli się z tym problemem bardzo poważnie zmierzyć.

Jeremy Rifkin, amerykański ekonomista, politolog i publicysta, który opracował m.in. założenia do polityki klimatycznej, słynne Energiewende w Niemczech, a następnie wprowadzone w Unii Europejskiej, powiedział jedno zdanie, które mnie bardzo przekonuje, mianowicie, że epoka kapitalizmu takiego, jaki my znamy, kończy się i jest to proces nieunikniony. Gdzieś na tyłach tego upadającego czy odchodzącego kapitalizmu pojawi się nowy paradygmat odnoszący się do gospodarki. Gospodarka sieci, gospodarka wspólnoty, gospodarka współpracy, z czego można wnioskować, że on uważa, że ta nowa gospodarka, ta podstawa do pewnego zrównoważenia interesów społecznych, będzie stabilizowała w nowej gospodarce stosunki społeczne, że ten kapitalizm w wydaniu liberalnym w tej chwili doszedł już do końca swoich możliwości. Czyli mamy zasadniczą, fundamentalną zmianę w gospodarce, rysuje się nowy system gospodarczo-społecznego, bardziej zrównoważony, bardziej sprawiedliwy w oparciu o tę nową gospodarkę.

Na to nakładają się dosyć dobrze zdefiniowane procesy demograficzne. Ja należę do pokolenia, które w tej chwili w socjologii światowej nazywa się baby boomers, czyli dzieci potężnego wyżu powojennego. Jak byłem na studiach, to było, że jesteśmy dziećmi socjalizmu, bo urodziliśmy się w socjalizmie. Po obaleniu tego systemu, przestali nas tak nazywać. W każdym razie to jest pokolenie urodzone w latach 1946-1964. W tej chwili to pokolenie praktycznie już odchodzi. Za nami idzie generacja X, czyli ludzie urodzeni w latach 1965-1980. Oni w socjologii światowej nazywają się emigrantami ze świata analogowego do świata cyfrowego, to jest to pokolenie, które przeniosło nas od gospodarki analogowej do cyfrowej, ale które nie urodziło się w tym świecie cyfrowym.

Pierwsze pokolenie cyfrowe to jest pokolenie Y. To są ludzie urodzeni między rokiem 1981 – który w Polsce był rokiem niesłychanie istotnym – a rokiem 1996, czyli stan wojenny i początkowy okres transformacji. To jest pierwsze pokolenie, które jeszcze jako dzieci mogło mieć laptopa czy komórkę, to jest pierwsze pokolenie cyfrowe. Za nim idzie generacja Z, a za nią już generacja Alfa, czyli osoby urodzone między w przedziale 1997-2012. Co jest ciekawe, że Y, Z i Alfy to są generacje cyfrowe, które w cyfrowej gospodarce i, być może, w nowych modelach politycznych i gospodarczych, będą musiały rozwiązywać bardzo trudne problemy, o których za chwilę powiem.

Wspomnę tylko, że populacja ludzka w 2020 roku wynosiła 7,8 miliarda ludzi, a w 1950 roku było to 2,5 miliarda. A więc w tym czasie ludzkość wzrosła ponad trzykrotnie, ale to nie jest najbardziej dramatyczna liczba. Najbardziej dramatyczne jest to, że trzy czwarte wszystkich ludzi żyjących na świecie to są ludzie, którzy żyją w Afryce i w Azji.

Wobec tego podsumowując ten cykl wykładów, w których zajmowałem się światem bardziej niż Polską, stwierdzam, że następuje zmierzch i żegnamy nasz wspaniały, trudny czasami i dramatyczny w latach stalinowskich, świat. Załamuje się jakby legitymizacja systemu wytworzonego przez państwa zachodnie, dominującego mniej więcej od czasów odkryć geograficznych i wielkich podróży. Systemu, w którym Europa dominowała, później razem ze Stanami Zjednoczonymi, do niedawna mając na tyle sił, energii, pomysłowości i bogactwa, aby nie tylko narzucić ten model, ale pilnować, żeby nie było zbyt dużych odstępstw od tego modelu. Ten model jest w tej chwili zakwestionowany, jego legitymizacja słabnie i w zasadzie tak potężne państwo jak Chiny, czy powiedzmy cały świat muzułmański, odrzuca nasz model cywilizacyjny.

Na dodatek, w zasadzie nie mamy już wiarygodnego lidera. Dotychczas naszym liderem były Stany Zjednoczone. I mimo, że siła gospodarcza Stanów Zjednoczonych nie osłabła, a nawet się ostatnio wzmocniła, to autorytet i zdolność oddziaływania Stanów Zjednoczonych, czyli wiarygodność USA jako strażnika naszego odchodzącego, czy już właściwie żegnanego świata, bardzo zmalała. Potężny powrót Chin, wielkiego mocarstwa, które w końcu jest najstarszym funkcjonującym w sposób ciągły państwem, obok Iranu-Persji. Jednak Chiny nie są przynajmniej w naszej strefie cywilizacyjnej autorytetem i nie są państwem, które by mogło być jakimś wzorcem postępowania.

A więc mamy bardzo osłabioną wiarygodność, a ona jest bardzo potrzebna w stabilizacji systemu. Walka w sferze geopolitycznej, gdzie geografia ma istotne znaczenie, w sposób zasadniczy się nie zmienia. Wszystko się zmienia, ale geografia jest podobna do tej, jaka była tysiąc lat temu. Nadal ktoś, kto opanuje i będzie kontrolował kontynent euroazjatycki, ten de facto może zagrozić wszystkim pozostałym państwom. Na kontynencie euroazjatyckim są to Chiny, Rosja i Europa Zachodnia. Czyli z czterech wielkich graczy, trzech jest na kontynencie euroazjatyckim. Ponad nimi jest tylko wielka wyspa kontynentalna – Stany Zjednoczone.

Czego chcą Chiny, jaki mają program? Przede wszystkim uważają, że należy im się zdecydowany powrót na dominującą pozycję w Azji. Po drugie, że mają prawo i przywrócą kontrolę nad tzw. granicami Wielkich Chin, w tym inkorporują Tajwan. Równocześnie zamierzają odbudować swoją historyczną granicę wpływu, która rozciągała się na całą Indonezję, Filipiny, Japonię. I trzecia rzecz, domagają się zdecydowanego szacunku dla siebie na arenie międzynarodowej.

Stany Zjednoczone po różnych deliberacjach z wielkim trudem odchodzą od modelu oświeceniowego. W tej chwili Trump jest pierwszym prezydentem, który nie będzie niczego obwijał w bawełnę. USA mają następujący punkt widzenia na to, co się dzieje w świecie. Przede wszystkim, że rywalizacja z Chinami to nie jest rywalizacja handlowa. Druga rzecz, że nie ma w tej chwili możliwości powrotu globalnie do demokratycznych zasad funkcjonowania świata, który próbowała Ameryka narzucić i przypilnować po II wojnie światowej. I że ten entuzjazm, optymizm po rozpadzie Związku Radzieckiego, że demokracja jeszcze raz wygrała, i że w zasadzie rozpadło się najgroźniejsze mocarstwo, które miało potężną broń jądrową, jest nie na miejscu. To się nie zdarzało, żeby takie wielkie mocarstwo, które miało aspiracje praktycznie wtrącania się wszędzie i we wszystko, rozpadło się, po czym – jakby nic się nie stało.

Pamiętam, jak obrzucano błotem organizację, do której należałem, czyli Solidarność Walczącą, która mówiła o upadku Związku Radzieckiego, upadku komunizmu. Kornel Morawiecki, w pierwszym dokumencie Solidarności Walczącej napisał: upadną czerwone i, jeszcze dodał, złote trony – czyli już jakby przewidywał, że w następnym rzucie upadną też złote trony. I że Stany Zjednoczone są przekonane, że komunistyczna partia Chin, która rządzi tym wielkim imperium, nigdy nie zgodzi się na zasady świata zachodniego, aby one rządziły światem. Będą osłabiać system zachodni, będą próbowali za wszelką cenę, w jakimś sensie deprecjonować wartości zachodnie. A więc, Stany Zjednoczone uważają, że starcie z Chinami będzie starciem o wymiarze tytanicznym, a nie tylko handlowym.

Pytanie zatem, to co zostawiamy tym cyfrowym pokoleniom, które właśnie tym się charakteryzują, że ich znajomość rzeczywistości jest mocno ograniczona. Co jest najgroźniejsze w tej chwili dla nas, tu siedzących, czyli ludzi, którzy należą do cywilizacji łacińskiej, zachodniej. Nawiążę do eseju ojca Józefa Marii Bocheńskiego i kwestii duchowej sytuacji czasu. On ten esej napisał jako komentarz do wprowadzonego przez Carla Jaspersa pojęcia duchowej sytuacji czasu, którą zdefiniował jako pewne uniwersum, jako całość poglądów, przekonań i wiedzy, zarówno naukowej, jak i tej wynikającej z doświadczenia ludzkiego i zbiorowego elit danej cywilizacji. Zaczął badać wobec tego, jak wygląda świadomość elit cywilizacji zachodniej. I doszedł do bardzo niestety smutnych, druzgocących wniosków. Na początku stwierdził, że nasza cywilizacja jest jedyną liczącą się cywilizacją na świecie, i opiera się na trzech fundamentach.

Pierwszy to jest grecki stosunek do czystej formy, drugi to rzymski stosunek do społeczeństwa, państwa, prawa i infrastruktury inżynierskiej, w tym oczywiście armii, oraz judeochrześcijańskie podejście do spraw transcendentnych i egzystencjalnych. Ojciec Bocheński powiedział, że jeżeli chcemy zbadać, jak wygląda duchowa sytuacja, czyli zespół tych podstawowych poglądów na rzeczywistość, tak materialną, jak i duchową, to trzeba sobie odpowiedzieć na cztery pytania. Pierwsze pytanie brzmi, jakie jest miejsce człowieka we wszechświecie? Drugie, czy postęp istnieje realnie, czy jest tylko pewną koncepcją? Trzecie, co może dać nam szeroko rozumiana nauka w tym takim bezpośrednim cywilizacyjno-zachodnim wydaniu? I – jaka jest moc, albo raczej niemoc człowieka? I ustalił według własnego rozeznania a był to umysł nieprzeciętny, że we współczesnej cywilizacji zachodniej, po epoce oświeceniowej, na wszystkie te pytania odpowiadamy błędnie. Pierwsza rzecz, to że antropocentryzm, czyli jakby postawienie człowieka w centrum, personalizm, w tym również personalizm katolicki, jest mylnym przekonaniem o szczególnej pozycji człowieka we wszechświecie. Po drugie, wiara w postęp to jest wiara, a nie żadne dowody i przekonanie, to jest mylne przekonanie o nieograniczonym postępie historycznym. Scjentyzm czyli wiara w nieograniczone możliwości zbadania rzeczywistości i rozwiązywania problemów za pomocą nauki, jest przekonaniem również mylnym. I kolejna rzecz, prometeizm, czyli wiara w nieograniczone możliwości człowieka do osiągnięcia rezultatów za pomocą nauki i rozumu – jest według Bocheńskiego zabobonem.

A więc wchodzimy w następny świat, nie do końca opisany, nie do końca jeszcze widoczny, ale już wiadomo, że nadchodzący, z mylnymi przekonaniami o tym, co możemy, lub w którym miejscu się znajdujemy. Wobec tego, kończąc, kiedyś pokazałem taki obraz, Quo Vadis Polonia. To był obraz Polaków, gdzieś tam walczących i patrzących na krzyż. Quo Vadis Munde, dokąd zmierzasz świecie? I na to pytanie ja już nie odpowiem.

Przez trzydzieści lat starałem się objaśniać i mówić o trendach. Natomiast źle by się stało, żeby taka inicjatywa, jak doroczne wykłady dotyczące bardzo poważnych czy fundamentalnych kwestii, programów, wraz z moim pożegnaniem się z tymi wykładami – się zakończyła. Po bardzo głębokim przemyśleniu i z pełnym przekonaniem zwróciłem się do, moim zdaniem, wschodzącej gwiazdy polskiej analityki politycznej, czyli dr Marka Stefana, którego witam dzisiaj w naszym klubie i przekazuję mu pałeczkę objaśniania Quo Vadis Munde. A ja się żegnam.

Jest taki dziewiętnastowieczny obraz, dwie panie w pięknych długich sukniach, stojące na jakimś krużganku, machają, a gdzieś w oddali jeździec na Białym Koniu, ale już tak daleko, że go dokładnie nie widać. Ten obraz, można powiedzieć, bardzo dobrze pasuje do tego mojego ostatniego wystąpienia. Dziękuję za te trzydzieści lat wytrwałości. Żegnam się jako wykładowca i jeszcze raz dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *