Ludobójstwo ukraińskich nacjonalistów na Polakach z Kresów Wschodnich
Dzień 11 lipca w polskiej historii i pamięci narodowej jest symboliczną datą przypominającą o krwawych pogromach Polaków, jakich dopuścili się w latach 1939–1947 ukraińscy nacjonaliści skupieni w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Przez wzgląd na szczególne okrucieństwo oprawców jak i miejsca, w których dokonywano zbrodni, czas ten przyjęto określać terminem „krwawa niedziela”.
W związku ze zmianą sytuacji na froncie wschodnim i defensywą niemieckiej armii kierownictwo OUN w lutym 1943 zadecydowało na Konferencji Ukraińskich Nacjonalistów o całkowitej likwidacji wszystkich „obcych” zajmujących tereny tzw. przyszłego państwa ukraińskiego. W praktyce sprowadzało się to do fizycznej eliminacji Polaków. Celem starannie zaplanowanych napadów stała się ludność cywilna. W województwie wołyńskim od stycznia do kwietnia rejestrowano stopniowe narastanie liczby napadów na niewielkie osiedla. W maju dochodziło już do masowych pogromów oraz eksterminacji całych wsi i mniejszych miasteczek. Mordowano ze szczególnym okrucieństwem, używano broni białej, narzędzi, łomów, sprzętu do uboju zwierząt, motyk oraz siekier. Ofiarami byli nie tylko dorośli mężczyźni ale i dzieci, kobiety i starcy. Niszczono budynki publiczne, szkoły, kościoły, dworki, a nawet chatki i domostwa, aby zatrzeć wszelki ślad polskiej obecności na tych ziemiach.
W dniu 11 lipca (niedziela) doszło do największej od początku 1943 skoordynowanej akcji. Nad ranem bojówki nacjonalistyczne otoczyły i jednocześnie zaatakowały około 100 wsi i osad polskich w powiatach: kowelskim, horochowskim i włodzimierskim. Polaków mordowano podczas Mszy Świętych, gdyż byli skupieni w jednym miejscu – profanowano Najświętszy Sakrament, plądrowano oraz palono sanktuaria. Zaznaczyć trzeba, iż ofiarami starannie zaplanowanego ludobójstwa byli nie tylko Polacy ale i osoby innych narodowości: Ormianie, Czesi, Żydzi oraz sami Ukraińcy nie popierający ideologii i metod OUN.
Dzień 11 lipca to jedynie symboliczna data, bowiem tzw. banderowskie ludobójstwo rozpoczęło się już w 1939 z chwilą wybuchu II wojny światowej i trwało do 1947 roku. Przerwała je dopiero Akcji Wisła, w wyniku której zostały rozbite ostatnie ukrywające się w lasach sotnie UPA. Ukraińscy nacjonaliści prowadzili swoją zbrodniczą działalność nie tylko na Wołyniu, ale na całej wschodniej ścianie przedwojennej Rzeczypospolitej, w woj. tarnopolskim, stanisławowskim, lwowskim, lubelskim i poleskim. Uchwałą z dnia 22 lipca 2016 roku Sejm RP ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
W latach PRL władze nie zamierzały w żaden sposób upamiętnić ofiar ukraińskich nacjonalistów. Przeciwnie, ludobójstwo na Polskich Kresach, analogicznie jak zbrodnia Katyńska czy komunistyczne sądy na polskich oficerach, było objęte polityczną cenzurą, propagandą, mającą na celu zafałszowanie historycznej prawdy. Po przełomie 1989 roku Kresowianie odzyskali nadzieję, że ich losy przestaną być „białą plamą” w najnowszych dziejach Polski. Potępienia sprawców zbrodni oraz szacunku dla ofiar domagali się ci, którzy przeżyli kresową gehennę, a także rodziny pomordowanych. Niestety, do uznania ich racji i przywrócenia godności musieli czekać aż do 2016 roku, gdyż wcześniejsze polskie rządy były bardziej zaangażowane budowaniem za wszelką cenę dobrosąsiedzkich relacji z Ukrainą niż symbolicznym zadośćuczynieniem dla swoich obywateli.
W tym kontekście można zaryzykować tezę, że w Polsce od początku lat 90. XX w. mieliśmy do czynienia z trzema rodzajami pamięci / świadomości, dotyczącymi ludobójstwa na Kresach – praktyką polityczną, pamięcią społeczną oraz niepamięcią.
Pamięć polityczną najkrócej można opisać jako nadmierne upolitycznienie kwestii historycznych dla realizowania bieżących celów. Polityka „grubej kreski” w stosunku do Kijowa, dodatkowo wsparta przez ideologiczno-życzeniową doktrynę Jerzego Giedroycia, z założenia przemilczała, relatywizowała lub zakłamywała tragedię lat 1939–1947. Definiując pamięć polityczną, można stwierdzić, iż jest to próba interpretacji dziejów, zgodna z przyjętym kluczem politycznym, wedle którego Polska i Ukraina ma wspólny interes w zapomnieniu i wymazaniu ze zbiorowej pamięci ofiar OUN – UPA, w imię bieżących interesów i układów geopolitycznych.
Rzeczpospolita konsekwentnie, blankietowo, wspierała wszelkie prozachodnie aspiracje swojego wschodniego sąsiada. Już 28 lipca 1990 roku sejm RP uznał autonomiczność Ukrainy jako nowego kraju granicznego na wschodzie, a w dniu 6 grudnia 1991 w specjalnej uchwale „witał z zadowoleniem Ukrainę w rodzinie niepodległych państw” określając to wydarzenie jako ważne „nie tylko dla Ukrainy, lecz także dla Europy i świata”. W tym też roku doszło do wzajemnego uznania granic, a 30 grudnia 1992 r. wszedł w życie traktat o dobrym sąsiedztwie, przyjaznych stosunkach i współpracy.
Z perspektywy czasu należy negatywnie ocenić „polską naiwność polityczną”, gdyż Polska i Ukraina są wciąż na początku drogi do budowy trwałego strategicznego sojuszu opartego na zasadach wzajemnego zrozumienia i szacunku.
W 2016 roku okazało się, że zrealizowany przez niezależnego reżysera, film fabularny „Wołyń” jest w stanie wywrócić do góry nogami „strategiczne partnerstwo”, a kwestia „trudnej historii” pomimo wielu politycznych deklaracji nie zmieniła się od ponad 25 lat „ścisłej” współpracy. Stanowisko polityczne dyplomacji III Rzeczypospolitej, w dużej mierze, przyczyniło się do mobilizacji społecznej tej części populacji, która była bezpośrednio lub pośrednio dotknięta przez ukraińskich nacjonalistów. Dla wielu żyjących świadków i uczestników tamtych dni, czekających na zajęcie się tematem rozliczenia, nazwania, upamiętnienia i potępienia zbrodni, kierunek polityczny niepodległej Polski był niesłychanie bolesny. Kresowianie nie zgodzili się na bycie ofiarą polsko-ukraińskiego „pojednania”, które zawiązywane było nad ich głowami oraz nad głowami ich zamordowanych krewnych. Pomijany i zapomniany wątek zmagań, walk oraz cierpienia Kresowian zaowocował powstaniem wielu środowisk, organizacji, stowarzyszeń, fundacji i klubów na rzecz batalii z narodową amnezją. Ten rodzaj oddolnej inicjatywy społecznej, mającej za zadanie uhonorowanie, upamiętnienie i przypomnienie o wydarzeniach z Wołynia i Małopolski Wschodniej godzi się określić jako pamięć społeczna.
W polskiej tradycji kulturowo-religijnej czczenie zmarłych jest silnie zakorzenionym zwyczajem. Dzięki wielu ludziom dobrej woli udało się w Polsce wybudować pierwsze pomniki i tablice upamiętniające ofiary ukraińskich nacjonalistów, w tym też sprawiedliwych Ukraińców, którzy ratowali Polaków od śmieci z rąk bandytów spod znaku OUN – UPA, ponosząc za to najwyższą cenę. Organizowano prelekcje, wystawy, sympozja, wydawano książki dokumentujące rozmiary i metody zbrodni. Nie bez znaczenia pozostawały uroczystości rocznicowe związane z dniem 11 lipca, organizowane w coraz to większej ilości miast i wsi, odbywające się pod hasłem „Nie o zemstę lecz o pamięć wołają ofiary”. Pamięć społeczną najkrócej można zdefiniować jako próbę zmiany kanonu wartości, forsowanego przez apologetów pamięci politycznej.
Czym zatem jest społeczna niepamięć? To konsekwencja wymazywania ze świadomości kolejnych po 1945 roku pokoleń Polaków wszystkiego, co wiązało się z tradycją i kulturą Kresów Wschodnich II RP. W 2013 roku badania CEBOS wykazały, że 31% ankietowanych nic nie wie (nie słyszało) o ukraińskich zbrodniach na Polakach a 41% słyszało, ale nie jest w stanie nic powiedzieć. Co czwarty badany respondent nie umiał wskazać, kto był ofiarą oraz kto dokonywał zbrodni. O zaplanowanych przez nacjonalistów ukraińskich z OUN – UPA zbrodniach, będących trzecią największą tragedią II RP po okupacji hitlerowskiej i stalinowskiej nie było wzmianek w podręcznikach szkolnych. Godzi się stwierdzić, że żaden inny europejski naród nie prowadził tak złej polityki historycznej.
Konkludując należy podkreślić, iż do pewnego momentu pamięć polityczna i pamięć społeczna stały a momentami dalej stoją ze sobą w sprzeczności. Tworzą dwa odrębne światy, u podstaw których znajdują się odmienne stany świadomości, systemy wartości i rozumienia polskiej racji stanu. Poza tym sporem pozostaje społeczna niepamięć, od której przełamania będzie zależeć przyszłość polskiej polityki wschodniej i narodowej pamięci o Kresach.
Te trzy stany świadomości nie są niczym wyjątkowym, występowały również w innych przypadkach. Warto w tym miejscu wymienić chociażby pamięć o Powstańcach Warszawskich, która z początku była zwalczana argumentami o nieudanym, szkodliwym i nieodpowiedzialnym zrywie niepodległościowym. To dzięki samym powstańcom, kombatantom oraz ludziom kultywujących ich odwagę, oddanie i męstwo udało się „przebić” przez społeczną ignorancję (nie tak dawno wśród znacznej części opinii publicznej nie widziano różnicy między Powstaniem Warszawskim a Powstaniem w Getcie Warszawskim).
Analogiczna sytuacja miała miejsce w przypadku Żołnierzy Wyklętych – inicjatywom oddolnym, społecznym, kultywujących ich pamięć udało się przekreślić postawiony przed laty znak równości między ludźmi, którzy po 1945 nie przestali marzyć o wolnej Polsce, a szabrownikami czy bojówkarzami napadającymi na cywili. Owe starania zaowocowały ustanowieniem dnia 1 marca, ogólnopolskim Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych, a pamięć o Polakach, bohaterach wojennych, którzy ginęli w esbeckich katowniach przestała być tematem tabu.
Obserwując od lat sytuację związaną z upamiętnieniem ofiar OUN – UPA, wyraźnie widać, że mamy do czynienia z tym samym procesem. Obecnie niemalże we wszystkich większym miastach Polski odbywają się uroczystości oraz msze ku pamięci pomordowanych Kresowian oraz tych co walczyli z czerwono-czarnymi bojówkami. Pisze o tym niezależna prasa, nagrywane są wywiady ze świadkami historii oraz tworzy się filmy dokumentalne. Kilka lat temu nie było to możliwe. Ustanowienie 11 lipca „Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej” to krok milowy w odkłamywaniu dziejów Polski.
Wszystkim pomordowanym oraz ich rodzinom należy się pamięć, nie tylko polskich patriotów ale i Państwa Polskiego. „Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie” te słowa stanowią inskrypcja na wrocławskim Pomniku Mauzoleum – pierwszym odsłoniętym w 1999 roku monumencie poświęconym pamięci o ofiarach OUN – UPA, wybudowanym dzięki staraniom Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Kresowianie, Polacy, katolicy mają moralny obowiązek pamiętać o tych, którzy zginęli tylko dlatego, że byli Polakami.
Autor jest wiceprezesem wrocławskiego Stowarzyszenia Upamiętnia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów.