Jest takie miejsce u zbiegu dróg,
Gdzie się spotyka z zachodem wschód…
Nasz pępek świata,
Nasz biedny raj…
Jest takie miejsce,
Taki kraj.
Fragment pieśni autorstwa Jana Pietrzaka
Kilka dni temu, dość przypadkowo, odnalazłam w czeluściach Internetu znaną pracę Leszka Przyjemskiego Mój ulubiony krajobraz. Powstała ponad 50 lat temu w zupełnie innych realiach społeczno-politycznych, w czasach PRL. Jednak patrząc na to konceptualne dzieło wydaje się, że w dzisiejszej rzeczywistości ponownie nabiera ono wielkiego znaczenia i warte jest przypomnienia.
W Europie wydarzenia 1968 roku, pomimo utopijnych idei, przyniosły doniosłe skutki artystyczne. W sztukach plastycznych zbudowały grunt pod sztukę konceptualną, w której postawa wobec sztuki podważa jej dotychczasowe podstawowe założenia i sposoby uprawiania. Była to propozycja całościowego wzorca myślenia, która promieniowała poza centra ówczesnych wydarzeń, także poza żelazną kurtynę.
Istotą tego, co stanowiło konceptualny „przewrót kopernikański”, jaki wówczas miał miejsce, było odwrócenie tradycyjnej hierarchii wartości w sztuce poprzez zastąpienie artefaktu znaczeniem. Jedną z podstawowych strategii stosowanych przez artystów zwanych sytuacjonistami był detournament, czyli użycie elementów systemu ale skierowanie ich przeciw temu systemowi.
Studencka rewolta w Paryżu, która z czasem ogarnęła cały kontynent, wydawała się być spełnieniem postulatów sytuacjonistów w praktyce. Oczywiście chodzi o samą zasadę, a nie jej treść, która w założeniu miała być przy pomocy tej strategii realizowana. Wynikała ona z krytyki kapitalizmu i temu miała służyć. Oczywiście taka treść była nieadekwatna do polskiej sytuacji. Jednak antysystemowość już jak najbardziej.
Jednym z polskich sytuacjonistów był wtedy Leszek Przyjemski. W 1971 roku w Galerii El w Elblągu miał miejsce Zjazd Marzycieli, podczas którego Przyjemski rozlepiał na murach swoją pracę Mój ulubiony krajobraz. Pomysł artysty był dość prosty a zarazem zaskakujący. Jego dzieło to kartka formatu A4 w kolorach polskiej flagi, gdzie na styku barw został wydrukowany tytułowy tekst. Biel i czerwień w pewien sposób połączone tekstem Mój ulubiony krajobraz intrygują nawet po latach. Warto dodać, że podczas zaborów polskie flagi narodowe miały kolor biało-czerwony lub te same barwy używane były w układzie odwrotnym. Zawsze biel i czerwień…
Dziś ta ikoniczna praca Przyjemskiego skłoniła mnie do refleksji nad tym, jaki jest mój ulubiony krajobraz. Z racji zawodowych dobrze zapamiętuję obrazy i zdarza się, że nawet myślę pewnymi obrazami. Te najważniejsze, które przechowuję w pamięci wiążą się z Polską – moją Ojczyzną, która jest mi bliska i od której otrzymałam tak wiele.
Z pewnością najpiękniejszy i najbardziej wzruszający obraz, jaki mam pod powiekami, to widok Giewontu z lotu ptaka, z krzyżem ozdobionym papieską flagą spowitą kirem. Tak żegnali na zawsze Jana Pawła II – ukochanego ojca – górale, którzy podczas Jego wizyty w Zakopanem w 1997 roku złożyli papieżowi hołd i odśpiewali ulubioną Barkę. Warto przypomnieć, że jako arcybiskup metropolita krakowski Karol Wojtyła bywał na Podhalu bardzo często – nawet kilkanaście razy w roku – uczestnicząc w rozmaitych uroczystościach kościelnych, wizytując parafie, ale także odpoczywając. Jeździł na nartach, wędrował po Tatrach, góry były bowiem naturalnym środowiskiem Ojca Świętego.
Kolejnym pięknym obrazem, jaki przechowuję w pamięci, jest widok Kopca Kościuszki w Krakowie z polską flagą spływającą z jego szczytu aż do podstawy. Po raz pierwszy dużych rozmiarów flaga pojawiła się tam w 2017 roku – Roku Kościuszki – kiedy przypadała 200. rocznica śmierci narodowego bohatera. Był to pomysł prof. Mieczysława Rokosza, który przez wiele lat opiekował się Kopcem. To ważne historyczne miejsce słynie z najpiękniejszej panoramy Krakowa i okolic, jaka rozpościera się ze szczytu. Kopiec ozdobiony wielką biało-czerwoną flagą to widok zapadający w pamięć.
Przywołane obrazy jednoznacznie kojarzą się z Polską. Polska to Ojczyzna, a Ojczyzna to dom. Stąd zasadne będzie na koniec zacytowanie amerykańskiej psycholog Lily Bernheimer, która odnotowała:
Psychologowie środowiskowi odkryli ze zdumieniem, że nasza emocjonalna więź z domem może być niemal równie silna jak nasza emocjonalna więź z ludźmi. Środowisko domowe jest kluczowe do określenia, kim jesteśmy, tak bardzo, że niemal czujemy, że jest częścią nas samych. Kiedy jest zagrożone, czujemy, że zagrożona jest nasza tożsamość.
Mam nadzieję, że tożsamość Polaków nie będzie zagrożona i zachowamy naszą kulturę, nasze tradycje i sami będziemy urządzać nasz dom.